Życie w UK

Pieniądze za śmierć

Udaremnione próby zamachów na 10 samolotów planowane przez terrorystów z Londynu przypominają o ofiarach zamachów na londyńskie metro i autobus z 7 lipca zeszłego roku. Wśród nich były trzy zabite Polki i trzech rannych Polaków. Arkadiusz Brandt, mąż jednej z zabitych kobiet, do dziś nie otrzymał od brytyjskiego rządu obiecanego zadośćuczynienia.

 

– Do dziś nie mogę otrząsnąć się po jej śmierci. W jednej chwili straciłem żonę, a nasze dzieci matkę – wyznaje mąż pani Anny. Niedługo po tragedii był zmuszony opuścić swój dom w Wągrowcu. – Wszystko kojarzyło mi się z Anną, więc wyprowadziłem się do swojej matki. Nie stać mnie było także na samotne utrzymywanie tak dużego domu. Żyję tylko z renty – wyjaśnia.



Cisza po burzy

Krótko po wybuchach ofiarom i ich rodzinom obiecywano wielką pomoc. Wraz z medialną wrzawą ucichły jednak i głosy wsparcia. – Z polskich władz kondolencje przysłał tylko burmistrz Wągrowca, gdzie mieszkam, i wojewoda. Listy kondolencyjne z Londynu, dostałam dopiero w marcu tego roku. W dodatku były po angielsku, a ja nie znam tego języka – żali się Arkadiusz. Jest bardzo zawiedziony wysokością odszkodowań zaproponowanych przez brytyjski rząd. – Chcą nam dać 11 tysięcy.



Większe odszkodowanie otrzymali rolnicy z Wielkiej Brytanii, których krowy zachorowały na BSE – komentuje.
Przez cały rok czekał, na to, żeby ktoś wreszcie zgłosił się do niego w sprawie odszkodowania. W desperacji napisał wreszcie e-maila do polskiego konsula w Londynie. Po dwóch miesiącach otrzymał wreszcie odpowiedź z zapytaniem, czy złożył odpowiedni wniosek.

– O takiej konieczności dowiaduję się dopiero teraz – mówi zaskoczony. – Uważałem, że to rząd brytyjski powinien się do mnie zgłosić. Konieczność osobistego zabiegania o pieniądze za śmierć mojej żony jest dla mnie upokarzająca – stwierdza.
Ma również pretensje o brak zainteresowania ze strony polskich władz.
– Liczyłem, że może zaproponują nam jakąś pomoc ze strony adwokata. Przecież w zamachu oprócz mojej żony zginęły jeszcze dwie inne Polki. O nasze prawa mógłby walczyć wówczas jeden, wspólny adwokat – oświadcza.

 

Pomocna dłoń




Udzielenia pomocy podjął się Wiktor Moszczyński, znany działacz polonijny, w przeszłości m.in. prezes Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii i polski reprezentant w radzie miejskiej na Ealingu.
– Są duże szanse, że pan Arkadiusz otrzyma więcej niż podstawowe 11 tysięcy rekompensaty za ból związany ze stratą osoby najbliższej – mówi. Pomagał już żonie jednej z ofiar, która jest Polką. Według niego istnieje możliwość wykazania, że jego żona Anna była główną żywicielką rodziny. Dzięki temu zarówno Arkadiusz Brandt, jak i dwójka jego dzieci mogliby liczyć na większe fundusze. Wiktor Moszczyński miał okazję spotkać się w czasie uroczystości upamiętniających zamachy z rodzinami pozostałych dwóch Polek, które wtedy zginęły: 23-letniej Moniki Suchockiej i 29-letniej Karoliny Glueck.

Zamachy: Nieudany spisek >>



– Były bardzo zadowolone z pomocy, jakiej w załatwianiu wszelkich formalności udzieliła im przede wszystkim ambasada brytyjska w Warszawie – wspomina. Według jego relacji te rodziny były bardzo zadowolone z rekompensat, jakie ostatecznie otrzymały i bardzo chwaliły serdeczność i otwartość ze strony wszystkich instytucji, z którymi musiały się zetknąć w swoich staraniach o odszkodowania.




– Trochę szkoda, że pan Arkadiusz zgłosił się tak późno – dodaje. Według niego tuż po zamachach wiele stowarzyszeń prawniczych w Wielkiej Brytanii oferowało darmową pomoc prawną ofiarom zamachów i ich bliskim. Programy pomocowe utworzyło też wiele pozarządowych fundacji.
– Największy z tych funduszy, London Bombings Relief Charitable Fund, nie przyjmuje już zgłoszeń, nawet agencja rządowa będzie działać w tej sprawie jeszcze tylko do lipca przyszłego roku – dodaje.

 




Jałmużna




W powszechnej opinii brytyjskiego społeczeństwa odszkodowania zaoferowane przez brytyjski rząd są śmiesznie niskie, zwłaszcza w porównaniu do 2 milionów dolarów, jakie otrzymywali od rządu Stanów Zjednoczonych bliscy ofiar zamachów z 11 września 2001 roku w Nowym Jorku. Stowarzyszenie na rzecz ofiar przestępstw (Victims of Crime Trust) twierdzi, że odszkodowania dla ofiar zamachów i ich bliskich powinny być sto razy wyższe.
– Ta tragedia dotyka nie tylko jej bezpośrednie ofiary, ale także ich rodziny i całe społeczności – powiedział BBC jego rzecznik Clive Elliot. – Rząd powinien stanowczo podnieść wysokość rekompensat – dodał.




Przedstawiciele władz stoją jednak na stanowisku, że kwoty te nie są odszkodowaniami.
– Te pieniądze nie są i nie mogą być traktowane jako cokolwiek więcej, niż tylko wyraz publicznego współczucia i zrozumienia dla rozpaczy bliskich ofiar – wyjaśnił w wypowiedzi dla BBC Howard Webber z Criminal Injuries Compensation Authority. – W sprawie ofiar zamachów kierujemy się tymi samymi zasadami, co w przypadku ofiar zwykłych przestępstw – dodał.




Rozczarowanie rodzin ofiar ataków pogłębia fakt, iż spodziewane są dalsze poważne opóźnienia w wypłacaniu odszkodować, gdyż rząd zdecydował właśnie o zamknięciu londyńskiego oddziału Criminal Injuries Compensation Authority, pozostawiając jedynie jego główną placówkę w Glasgow. Oznacza to odejście 150 wykwalifikowanych pracowników, którzy specjalizowali się również w rozpatrywaniu wniosków o odszkodowania dla ofiar zamachów.




– Ta decyzja ma na celu oszczędności budżetowe, ale jest zdecydowanie wbrew interesowi ofiar – skomentował Mark Serwotka, sekretarz generalny Związku zawodowego Służb Publicznych i Komercyjnych (Public and Commercial Services Union).

Brytyjski muzułmanin – wróg czy obywatel? >>

Blaknie cień zamachów >>


Jaromir Rutkowski



[email protected]

author-avatar

Przeczytaj również

Awantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiAwantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiAI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonAI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i same zwierzętaSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i same zwierzęta34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtów34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtówKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyDyrektor londyńskiej szkoły wprowadza 12-godzinny dzień zajęćDyrektor londyńskiej szkoły wprowadza 12-godzinny dzień zajęć
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj