Styl życia

Papierowe gwiazdy

Deyna, Lato, Tomaszewski, Bulzacki, Kasperczak, Wieczorek, Gadocha, Gorgoń, Maszczyk, Kalinowski, Fischer, Ćmikiewicz, Żmuda, Kapka, Kusto, Kmiecik – te nazwiska dobrze utkwiły w pamięci pokoleniu „średniolatków”. Ręczę, że niemal w komplecie jednym tchem je wymieniłem.

Bohaterowie mundialu >>

Jako młody chłopiec musiałem interesować się piłką. Zresztą w pierwszej połowie dekady lat siedemdziesiątych cała polska oszalała na punkcie grupki facetów wyselekcjonowanych przez genialnego Kazimierza Górskiego. Jedna istotna uwaga: legendarny selekcjoner nie musiał szukać piłkarzy po obcych ligach, wystarczyło jak pooglądał kilka spotkań rodzimej I ligi. Nie sposób dziwić się futbolowemu szaleństwu jaki miało miejsce przed laty. Polska miała wówczas najlepszą drużynę świata. Tak, obydwiema rękami podpisuję się pod tym śmiałym stwierdzeniem i za żadne skarby nie dam się przekonać, że było inaczej! Fakty? Proszę bardzo!
Rok 1972: Igrzyska olimpijskie w Monachium – spacerek zakończony fenomenalnym zwycięskim finałem z Węgrami. Rok 1973: chłopcy Górskiego z ryczącego lwa dumnego Albionu zrobili potulnego kiciusia i posadzili gwiazdy brytyjskiego soccera przed telewizorami, by chociażby w tej formie mogli uczestniczyć w światowym Mundialu. Rok 1974: tylko ekstremalne warunki i przypadkowa bramka zamknęły biało-czerwonym drogę do wielkiego finału. Cóż na płytę piłkarze winni wyjść raczej w solidnych gumiakach, niż w tradycyjnych korkach. Rok 1975: w Chorzowie w meczu eliminacji czempionatu Starego Kontynentu ośmieszyli wicemistrzów globu z legendarnym Johanem Cruyffem na czele. Wystarczy? Czy mam lecieć dalej?
Dobra, ktoś mógłby zadać pytanie, co mnie wzięło na tak daleko posunięte w czasie futbolowe reminiscencje? Powód jest jeden – ostatnie wyczyny naszych futbolowych „gwiazd”. Doprawdy warto było urodzić się wcześniej i przeżywać piłkarskie wystawne uczty. Dziś mogę jedynie współczuć młodszym pokoleniom sympatyków „kopanej”. Jedynym efektem uczt, jakie proponują ich pupile może być jedynie rozwolnienie, no w najlepszym wypadku niestrawność. Co mecz to blamaż. I to przez największe B! Ostatnio z polskiej bramki strzelnicę zrobili sobie Kameruńczycy.
Niezapomniany pan Kazimierz w grobie się przewraca na doniesienia, że następcy jego „Orłów” nie mogą wygrać meczu. Ba! od czterech spotkań – 388 minut nie potrafią zrobić tego za co biorą niezłą kasę czyli strzelić bramki. Po raz ostatni nasz reprezentant potrafił dokonać tej „sztuki” dokładnie… 3 marca w meczu z Bułgarią. Powoli można brać się za wypiek jubileuszowego tortu przybranego jedną świeczką.
Rokowania na przyszłość także nie są budujące, skoro nie tak dawno nasi młodzi piłkarze przegrali z kelnerami (dosłownie i w przenośni!) z Luksemburga. A to już doprawdy zakrawa!
Problem w tym, że… nie mamy w tej chwili nawet namiastki piłkarza światowego, czy chociażby europejskiego formatu. Ostatnim był słynny Zbigniew Boniek. Owszem mamy gwiazdy, tyle tylko, że są to… papierowe gwiazdy. Istnieją tylko na gazetowym papierze. Wystarczy, że jednemu z drugim piłka „zejdzie” z buta, jakimś cudem trafi do bramki i już mamy do czynienia z kreowaniem nowej gwiazdy przez żurnalistów marzących o opisywaniu meczów Realu, Barcelony, Arsenalu itd. To chore!
Tak naprawdę po boiskach naszej Ekstraligi biegają przeciętni piłkarze. Nasze klubowe ekipy wyjeżdżają na pucharowe mecze (eliminacyjne rzecz jasna!) do miejscowości, które trudno znaleźć na mapie bez wyszukiwarki Googli i dostają baty od rywali znanych li tylko najbardziej dociekliwym statystykom tego sportu.
Polskie „gwiazdy” pałętają się po podrzędnych ligach, a gdy już nawet na ławie rezerwowych zabraknie dla nich miejsca to w blasku fleszów wracają na rodzime boiska i składają jedyny autograf o jaki jest jeszcze przez kogokolwiek są proszeni – pod kontraktem. Niestety, kwoty jakie wymieniane są w tych dokumentach o prace nijak się mają do rzeczywistej wartości osoby, której dotyczą. Trudno odmówić racji wspomnianemu już wyżej Zibiemu, który nasz futbol słusznie porównał do Titanica – okręt tonie, a orkiestra gra!
Czy jest recepta na uzdrowienie polskiej piłki nożnej? Oczywiście, że tak! Przede wszystkim trzeba zmienić cały przeżarty chorobą system. Rozgonić te OZPN-y, odrąbać od „od koryta” tych wszystkich pseudodziałaczy. I przede wszystkim urealnić zarobki piłkarzy. Przecież szary człowiek za takie fuszerki w pracy nie mógłby oczekiwać sowitego wynagrodzenia, tylko ostatniej wizyty w kadrach. Tymczasem w Polsce już juniorom napycha się kieszenie kasą, która raz na zawsze pozbawia go jakiejkolwiek motywacji. Po co przelewać pot na treningach, skoro w tym czasie można rozbijać się po ulicach wypasionymi furami. Problem w tym, że nie mogą dostawać wynagrodzenia adekwatnego do ich faktycznych umiejętności, bo… barów mlecznych już nad Wisłą się nie prowadzi.
Cóż, chorobę naprawdę łatwo zdiagnozować, tyle tylko czy znajdzie się lekarz, który podjąłby się zastosowania skutecznej kuracji? Jeśli taki się szybko nie znajdzie to lista chętnych, by zmierzyć się z reprezentacją Polski znacznie się rozrośnie. Bo któż nie chciałby „podtuningować” swojego bilansu w międzynarodowych spotkaniach?
A cóż nam pozostanie? Kolejne dotkliwe rozczarowania, wstyd i… wspomnienia!
Jerzy Kraśnicki / Fot. Getty Images

Bohaterowie mundialu >>

author-avatar

Przeczytaj również

Gigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannychGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannych35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciąży35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciążyRynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?Rynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?Holenderski senat odrzuca podwyżkę płacy minimalnejHolenderski senat odrzuca podwyżkę płacy minimalnejBig Ben dwa lata od remontu. Jak się prezentuje?Big Ben dwa lata od remontu. Jak się prezentuje?Kiedy zrobi się ciepło? Jaką pogodę zapowiadają na weekend?Kiedy zrobi się ciepło? Jaką pogodę zapowiadają na weekend?
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj