Życie w UK

Pani minister od ciężkich przypadków

O Ewie Kopacz, minister zdrowia w rządzie Donalda Tuska, napisać artykuł powinno być najłatwiej. Po pierwsze dlatego, że nie ma obecnie bardziej niepopularnego polityka niż ona. Po drugie, w jej resorcie potrzeba największych reform, a ich ciągły brak wywołuje krytykę i ma świadczyć o kompromitacji całego rządu.

Powinno, nie znaczy, że będzie łatwo. Kiedy kobieta zostaje ministrem, ma trochę trudniej, bo musi udowodnić, że umie zarządzać, a nie tylko dobrze wyglądać. Jeżeli do tego bierze na siebie odpowiedzialność za system lecznictwa, to powinna albo okazać się od razu cudotwórczynią, albo przynajmniej być bardzo zdeterminowaną.

Znaleźć haka

Na dobry początek Ewie Kopacz dostało się od lekarzy, którzy strajkowali, później od ratowników medycznych, też protestujących. Opozycja nie dawała za wygraną i domagała się kompleksowego programu naprawy służby zdrowia, najlepiej po miesiącu pracy w ministerstwie.

– Kopacz radzi sobie źle. Jestem rozczarowany, bo przez dwa lata była w gabinecie cieni Tuska, odpowiadała za zdrowie. Miała czas się przygotować, a tymczasem mam wrażenie, że rzuca teraz „w lud” chaotyczne, niespójne wizje. Gdy była w komisji zdrowia, która funkcjonowała za naszych rządów, cały czas mówiła, że trzeba zwiększyć nakłady na zdrowie, a gdy została ministrem, to twierdzi, że najpierw trzeba przeprowadzić reformę – mówił o swojej koleżance po fachu Tomasz Latos z Prawa i Sprawiedliwości.

„Gazeta Polska” tuż po objęciu przez Kopacz teki ministra, ujawniła, że gdy była ona dyrektorką ZOZ-u w Szydłowcu, zadłużyła go na 3,5 miliona złotych. Nie pomogły tłumaczenia, że winne było nałożenie podatku od nieruchomości, który naliczano za lata wstecz. Żadne inne zasługi nie były w stanie zmienić wizerunku pani minister. Media nie stanęły po jej stronie. Stała się „chłopcem do bicia”, ale Donald Tusk pozwolił jej na kontynuowanie żmudnej pracy i wprowadzanie kilkuletniego programu naprawczego. Kopacz jest według premiera „najbardziej zapracowanym ministrem z najtrudniejszym zadaniem”. Ma „dopiąć” pakiet ustaw reformujących służbę zdrowia tak „by budżet się nie zawalił i żeby szpitale wreszcie stanęły na nogi”.

 

Idą zmiany

Przede wszystkim częściowa prywatyzacja. – Normalną rzeczą jest, że w Polsce będą istniały obok siebie prywatna i publiczna służba zdrowia – powiedziała Ewa Kopacz w listopadzie 2007 roku. Wtedy takie wyznanie napędzało populistyczny elektorat. Na słowo prywatyzacja podniosły się głosy sprzeciwu, bez głębszej refleksji, bo w Polsce nie od dziś mamy prywatne przychodnie.

Zmiany mają dotyczyć jednostek zadłużonych, czyli szpitali powiatowych. – To nie prywatyzacja – mówił marszałek województwa kujawsko-pomorskiego. – Szpitale jednak czekają poważne zmiany. Cztery bydgoskie placówki mają, jako jedne z pierwszych, przekształcić się w spółki prawa handlowego.
Szpitale nadal jednak pozostaną pod opieką samorządów, które będą w posiadaniu 51 proc. udziałów spółek. Dlaczego szpitalom powinno zależeć na jak najszybszym przekształceniu się? Ponieważ tylko wtedy ich długi mogą zostać umorzone. Minister finansów Jacek Rostowski zgodził się na umorzenie prawie 3 z 9 miliardów zadłużenia szpitali. Pomoc ma zabezpieczyć je przed dalszym debetem i pomóc wypracować mechanizm pozwalający na utrzymywanie płynności finansowej.
Kopacz ogłosiła powstanie koszyka gwarantowanych świadczeń zdrowotnych, żeby pacjenci mieli świadomość tego, do jakich świadczeń mają prawo. Mają one być co roku uzupełniane.

Wśród listy świadczeń niegwarantowanych znajduje się około 300 pozycji. Pacjenci nie będą mogli np. liczyć na dofinansowanie rehabilitacji w szpitalach i sanatoriach.
Kolejnym przedsięwzięciem, które można uznać za przełomowe było wprowadzenie z dniem 1 lipca nowego systemu rozliczeń NFZ ze szpitalami. Ma on być oparty na Jednorodnych Grupach Pacjentów – w skrócie JGP. Warto zapamiętać te trzy litery, bo przeciętnemu pacjentowi i zapewne niejednemu lekarzowi, mogą przez najbliższe miesiące namieszać w zdrowiu i papierach. Celem „pogrupowania” pacjentów jest przyporządkowanie tych z różnymi dolegliwościami do takiego leczenia, które wiąże się z jednolitymi kosztami i podobnym podejściem diagnostycznym. – Robię to, co konieczne. Wcześniej nikt nie chciał reformować systemu kompleksowo, a jedynie wycinkowo. Z podatku Religi miało wpłynąć na leczenie 800 mln zł, a jest kilka tysięcy. Muszę naprawić to, co inni zepsuli – tłumaczyła Ewa Kopacz, gdy zarzucano jej brak propozycji ustawowych. – Dzięki moim staraniom polskie pielęgniarki ze stopniem licencjata wkrótce będą miały kwalifikacje uznawane w UE – powiedziała podając efekty swojej pracy pani minister.

Kamila Wójcik
[email protected]
 

author-avatar

Przeczytaj również

Firma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Firma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Pracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoPracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannychGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannych35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciąży35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciążyRynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?Rynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj