Życie w UK

Oszuści mają się dobrze (część II)

W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o polskich oszustach, żerujących na rodakach. Od wielu lat przez nikogo nie niepokojeni, kontynuują swoją przestępczą działalność. Tomek, który przed kilku laty padł ofiarą oszustwa, natknął się na człowieka, który go oszukał i jak się okazało, nadal robi to samo.

Oszuści mają się dobrze (I) >>

Naiwnych szukali w sieci >>

Przypomnijmy. Tomasz przyjechał do Londynu z wycieczką, na krótko przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Taka forma wyjazdu dawała większe szanse na dostanie się do Anglii niż indywidualna wyprawa. Choć wiz od Polaków nie wymagano, to jednak indywidualni przybysze byli bezlitośnie trzebieni przez Immigration Office. Tomasz był tak zdeterminowany, że sprzedał samochód, by wykupić wycieczkę. Przyjechał kompletnie nieprzygotowany, nie znał języka, Londyn widział tylko w telewizji, nie znał w ogóle tutejszych realiów. Wiedział jedno: za wszelką cenę musi sobie tu poradzić. Gotów był na każde zajęcie, byleby tylko złapać grunt pod nogami.

Tamten to naciągacz

Błąkał się tu i tam w poszukiwaniu pracy i pewnego dnia w witrynie jednego ze sklepów znalazł ogłoszenia napisane po polsku. Ucieszył się, ale po kilku dniach radość mu przeszła – nikt go nie potrzebował. Któregoś dnia, kiedy już stracił wszelką nadzieję, podszedł do niego jakiś mężczyzna i zapytał po polsku, czy szuka pracy. Tomasz odpowiedział twierdząco, więc ten dał mu numer do agencji pracy, w której mówią po polsku. Zadzwonił i rzeczywiście człowiek, który odebrał telefon mówił w jedynym języku, który Tomasz znał. Umówili się przy agencji, która – jak się okazało – usytuowana była niedaleko sklepu, w którym Tomasz spotkał pośrednika. Pod agencją czekał na niego mężczyzna, który przedstawił się jako Mariusz twierdząc, że jest pracownikiem tej agencji. Powiedział, że jest praca przy kanapkach, ale musi dać paszport i 150 funtów opłaty.

Tomasz zastosował się do tego i przekazał Mariuszowi dokumenty oraz pieniądze. Ten wszedł do budynku i wyszedł po jakimś czasie twierdząc, że wszystko jest załatwione. W pobliżu czekała na niego grupka Polaków. Zabrał Tomasza i jeszcze dwóch lub trzech chłopaków i udali się do samochodu Mariusza. Był to Chrysler Voyager. Zanim jednak wsiedli, Mariusz wstąpił jeszcze na chwilę do sklepu i tam rozmawiał z mężczyzną, który dał Tomaszowi numer do agencji. – Zorientowałem się wtedy, że tamten to naganiacz i już wtedy zacząłem się zastanawiać, czy to nie jakaś ściema.

 

Nadchodzi stabilizacja

Mariusz zawiózł ich do jakiegoś hotelu, w którym Tomasz wraz z kolegą mieli przez całą noc czyścić kuchnię, bo rano mieli tam przyjechać jacyś piłkarze. Obiecano im po trzydzieści funtów. Nie dostali, ale nie wiedzieli o tym, że nie dostaną w ogóle, myśleli, że może później. Mariusz woził ich po jakichś zakamarkach, kiedy wysiadał z samochodu, to najpierw bojaźliwie się rozglądał. Kluczyli tu i tam, zaglądali do różnych niezamieszkałych budynków, których okna przesłonięte były metalowymi okiennicami, aż wreszcie weszli do jednego z nich. Były tam dwa pokoje, w których znajdowało się kilkanaście osób, śpiących tylko w śpiworach.

– Przyznaję, że byłem nieźle zszokowany widząc takie obozowisko. Słyszałem wcześniej, jeszcze w Polsce, w jakich warunkach żyją niektórzy Polacy, ale nie sądziłem, że mnie się to przytrafi.

Do pracy mieli pójść następnego dnia, ale okazało się, że trzeba poczekać jeszcze dwa dni. Tym akurat Tomasz się nie przejmował, ważne było, że skończą się te męki, że wreszcie nadejdzie stabilizacja. I nadeszła – jest stała praca w fabryce mrożonek, gdzieś w Walii. Tomaszowi przeszła cała złość na Mariusza, ale nie na długo.

– Znów zaczęło się jakieś kluczenie po uliczkach, rozglądanie, nieplanowane postoje -opowiada Tomasz. – Podczas jednego z takich postojów Mariusz z kierowcą poszedł oglądać jakieś mieszkanie. Zauważyliśmy wtedy, że zostawił na siedzeniu swoją teczkę. Były tam jakieś listy z nazwiskami. Nie namyślając się wiele, sfotografowaliśmy te listy. Niestety, jadący z nami pan Stasio z Wrocławia powiedział im o tych zdjęciach. Kontynuowaliśmy jazdę, ale widziałem, że oni są już nieźle spanikowani. Zatrzymaliśmy się przy jakiejś stacji benzynowej. Miałem przeczucie, że coś się zaraz niedobrego stanie, więc szybko wyjąłem film z aparatu.

 

Mariusz zabrał Tomaszowi aparat, ale nie pozostało mu nic innego jak uwierzyć, że nie było tam w ogóle żadnego filmu.

– Wysadzili nas z samochodu zamierzając nas na tej stacji zostawić. Paszport oddali nam dopiero po awanturze, którą im zrobiliśmy, ale nie zwrócili nam pieniędzy, które zarobiliśmy, ani tych, które wpłaciliśmy za załatwienie stałej pracy.

Upłynęło trochę czasu, Tomasz wylądował na Croydon. Wraz z przygodnie poznanymi rodakami sypiał na cmentarzach i na budowach, na których pracował. Po pewnym czasie sytuacja się odmieniła – znalazł stałą pracę i zaczął zarabiać 300 funtów tygodniowo.

– Było dobrze, odkładałem sporo pieniędzy, aż wreszcie ściągnąłem z Polski swoją dziewczynę, ale ciągle nie mogłem zapomnieć o tym, jak Mariusz i jego kolesie wykorzystali moją przymusową sytuację.

Żeby się od tego uwolnić, zaczął trenować sztuki walki.

Tomasz dorywa Mariusza

Po rocznym pobycie na Croydon Tomasz znalazł lepiej płatną pracę w innej części Londynu, na Hounslow i po jakimś czasie zapomniał o wszystkim. Minęły trzy lata.

– Jechałem na Hounslow Central, kiedy go zobaczyłem, stał w drzwiach jakiegoś budynku. Straciłem panowanie nad sobą, zostawiłem samochód na środku ulicy i pobiegłem w jego kierunku, jednak on nagle zniknął. Wszystko we mnie ożyło i postanowiłem go dorwać.

 

Przez kilka dni Tomasz pojawiał się codziennie w miejscu gdzie zobaczył Mariusza. Bezskutecznie. Zdecydował, że ucharakteryzuje się na bezdomnego. Swoje długie włosy, związane w kitkę, rozpuścił i ubrał się w sfatygowane łachy. Przebywając w okolicy w nowym już wcieleniu dowiedział się, że ten budynek to agencja pracy, a zatrudniony jest tam brat Mariusza, natomiast on sam nadal przechwytuje rodaków w sposób opisany w pierwszej części artykułu.
Tomasz we wcieleniu bezdomnego zbyt często wypytywał o obiekt swoich poszukiwań, toteż zaczęto patrzeć na niego podejrzliwie. Zmusiło go to do zmiany wizerunku – tym razem przeistoczył się w bezrobotnego, który szuka pracy. I znalazł ją właśnie w tej agencji. Po jakimś czasie natknął się również na Mariusza. Dalej robił to samo, ale widać było, że był wiecznie naćpany i nawet Tomasza nie rozpoznał.

– Przeszła mi wtedy cała złość do niego. Wręcz zrobiło mi się go żal – mówi Tomek.

Jest jednak przekonany, że nie każdy oszukany dostąpi nagłej łaski miłosierdzia. Ofiary oszustw widząc brak zainteresowania ze strony policji, mogą zacząć wymierzać sprawiedliwość na własną rękę.
Tak, jak na przykład Mirek, który wraz z grupą oszukanych kolegów dopadł oszusta w Leeds po dwóch latach. Napiszemy o tym niebawem.

Janusz Młynarski

Oszuści mają się dobrze (I) >>

Naiwnych szukali w sieci >>

author-avatar

Przeczytaj również

Huragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyHuragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyLaburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Laburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Mężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuMężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieWynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj