Życie w UK

Orgazm po kwadransie, czyli polski futbol

Kolejny mecz reprezentacji i… tradycji stało się zadość. Na naszą narodową jedenastkę znów chlusnęło wiadro pomyj. Ale jak może być inaczej, skoro 65. drużyna rankingu FIFA zaledwie remisuje ze 134. ekipą w tymże zestawieniu. Ciekawe, z kim mamy szanse pokopać jak równy z równym, skoro niewiele brakowało, a nakopałaby nam słabiutka „Sborna” Mołdawii.

Orgazm po kwadransie, czyli polski futbol

Już od dawien dawna biało-czerwoni nie zanotowali najmniejszego spektakularnego sukcesu, a plasują się „aż” na 65. pozycji. Ale wróćmy do wspomnianego chlapnięcia nieczystościami.

Tak na dobrą sprawę, to adresatem owego chluśnięcia byli nie tyle nasi rodacy najlepiej zarabiający na piłkarskich murawach, ile ten, który daje im wzbogacić bankowe konta dzięki uganianiu się za piłką w koszulce opatrzonej białym orzełkiem.

Co tam recesja!

Jak się okazało, sam trener Waldemar Fornalik też inkasuje sumy, które absolutnie nie są adekwatne do jego osiągnięć w charakterze najważniejszej persony na najważniejszej z naszych ławek rezerwowych. Usłużne media podały, że selekcjoner co miesiąc staje się zamożniejszy o 160 tysięcy złotych.

Ponadto za każdy punkt uciułany jakimś cudem w eliminacjach Mistrzostw Świata inkasuje dodatkowo 300 tysięcy złotych. I wszystko to w sytuacji, gdy nad Wisłą szaleje recesja, a bezrobocie zdaje się już być czymś oczywistym. Na czym zresztą skrzętnie korzystają pracodawcy w Zjednoczonym Królestwie, mając pod dostatkiem mało wybrednej, taniej siły roboczej.

Ale dość tych dygresji natury ogólnej. Wróćmy do naszej poczciwej futbolowej stajni Augiasza. Absolutnie nie zamierzam latać po niej z mopem, choć sposób na doprowadzenie jej do stanu zbliżonego do lokum pedanta mam pod ręką.

Fornalik na szafocie

W naszym kraju nie brak niestety żurnalistów, którzy uważają siebie za wybitnych speców od wprawiania w ruch piłki za pomocą kończyny dolnej. Postawili już swoją diagnozę i zgodnym chórem postawili krzyżyk na dalszej współpracy Fornalika z naszymi najdroższymi. Chodzi rzecz jasna o wycenę finansową kopaczy, a broń Boże nie mieszajmy do tego sfery uczuciowej.

Problem w tym, że każdy szkoleniowiec, który zapełni wakat po Fornaliku ma takie szanse zrobić z naszej narodowej jedenastki drużynę kroczącą od zwycięstwa do zwycięstwa, jak ja spędzić upojną noc w hotelu pod nazwą Hilton z laską o identycznym nazwisku, a imieniu Paris.

Jak zwykł mawiać jeden z moich kolegów po fachu „jak maszynista… (tutaj stosował uchodzące za mało salonowe określenie kobiecego drugorzędnego narządu płciowego), to i parowóz nie gwizda”. Jak każda ludowa mądrość, zapewne i ta zawiera sporą dawkę słuszności.

Sęk jednak w tym, że nikt nie jest w stanie zbudować zacnej jedenastkę z tego, co mamy do dyspozycji. Od cudów podobnego kalibru, to był jeden facet, ale on zajmował się bardziej produkcją wina, chodzeniem po wodzie i takie tam.

Śmiem podejrzewać, że nawet on nie zaryzykowałby zasiąść na ławce rezerwowej polskiej reprezentacji. Przecież cuda też mają swoje granice! Polscy piłkarze pasują na futbolowe salony niczym chińszczyzna do Haroodsa.

Kwadrans na wagę fortuny!

Kilka dni po tym, jak zatrzymał się walec kursujący tam i z powrotem po osobie naszego selekcjonera, na łamach „Przeglądu Sportowego” natknąłem się na informacje, która chyba umknęła uwadze rzeczonych piłkarskich autorytetów.

Otóż niejaki Marcin Kamiński, tak, jest taki piłkarz w Lechu Poznań, zarabia miesięcznie 20 tysięcy złotych. Dotychczas w krótkich gatkach „aż” 55 razy fatygował się na boiska, na okoliczność meczów Ekstraklasy, w których to strzelił wszystkiego trzy gole.

Jego talent poszybował niczym Dreamliner, gdyż szefowie klubu ze stolicy Pyrlandii zamierzają podpisać z nim aneks do umowy, na mocy którego będzie inkasował 50 tysięcy złotych. Acha, dodać wypada, że ta gwiazda liczy sobie wszystkiego 21 wiosen.

Moje pytanie brzmi: jak młody człowiek, o nieukształtowanej jeszcze osobowości może rozwijać się prawidłowo zarówno na boisku, jak i poza nim, gdy kieszenie upychają mu astronomiczną jak na polskie realia kasą? 

Uwzględniając, doświadczenie, dorobek, wiek, a także fakt, że gra w jednej z najsłabszych lig na Starym Kontynencie – winien zarabiać nie więcej niż jakieś 5 tysięcy złotych.

Gdyby wszyscy wyżelowani zarabiali w tych granicach, to może mieliby jakąś motywację, by błyszczeć na boiskach, nie zaś za kierownicami wypasionych fur, czy na parkietach nocnych lokali. Jeszcze jeden przykład, który zwrócił moją uwagę.

Nie musiałem daleko szukać. Opublikowany został niejako po sąsiedzku informacji o Kamińskim. Z tekstu dowiedziałem się, że mocodawcy Górnika Zabrze marzą o zatrzymaniu u siebie niejakiego Ireneusza Jelenia. Te zakusy mogą zakończyć się fiaskiem, gdyż na klub nałożono zakaz zatrudniania kopaczy z gażą przekraczającą 25 tysięcy złotych miesięcznie.

Teraz cytat z tekstu: „Przy Roosevelta najbardziej zachwycają się jednak 15-minutowym występem Jelenia przeciwko Lechii Gdańsk (2:0), gdzie zagrał na pozycji podwieszonego napastnika i wypadł znakomicie”. Orgazmu dostają na podstawie udanego kwadransu gry! Mam nadzieję, że to nie ja postradałem zmysły…

„Zibi” ma kiepełe
 

Z cała pewnością nie jest na bakier ze zdrowym rozsądkiem tak selekcjoner Fornalik, jak i jego pryncypał „Zibi” Boniek. Ten pierwszy nie ma najmniejszego zamiaru dobrowolnie wyskakiwać z oficjalnych wdzianek przynależnych bossowi kadry, zaś drugi nie zamierza zwalniać go i przy okazji gwałcić zapisów kontraktu. Mógłby to zrobić i zatrudnić następcę Fornalika, ale musiałby mu do końca roku wypłacać wynagrodzenie, w sumie coś około miliona złotych.

Boniek nie jest fantastą i doskonale wie, że na mundial do Brazylii, to będzie mógł sobie polecieć już tylko na wycieczkę, zatem jak przystało na biznesmena nie ma zamiaru wyrzucać w błoto „bańki” złociszy. Fornalik nie jest idiotą i nie zamierza rezygnować z królewskich apanaży. Może jakimś cudownym zrządzeniem losu na jego miejsce uda się znaleźć fachowca od futbolu, nie zaś zmyślnego księgowego.

Może też w kontrakcie nowego „zbawcy” naszego futbolu wreszcie znajdzie się zapis, że w razie braku zadowalających wyników, bez ceregieli można go będzie potraktować na zasadzie „noga – dupa – brama”, bez uszczerbku dla PZPN-owskiej kabzy. W każdym razie jak przyglądam się temu, co dzieje się w polskim futbolu, to chce się opuścić to towarzystwo trzaskając drzwiami. Nawet obrotowymi!    

 

Jerzy Kraśnicki

author-avatar

Przeczytaj również

Huragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyHuragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyLaburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Laburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Mężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuMężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieWynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj