Życie w UK

Obława na polskie auta

W szkockim Oban i okolicach wyłapano już wszystkie samochody z Polski. Trafią na licytację lub na złom, choć w większości przypadków do konfiskaty nie ma żadnych podstaw.

Wielka Brytania: Polak policji nie ufa

Polacy, którzy przyjechali na Wyspy własnymi autami na polskich numerach rejestracyjnych, muszą się strzec – policja, przynajmniej ta w Szkocji, za nic ma fakt, że na polskich papierach można jeździć po UK sześć miesięcy. W wyniku łapanek przeprowadzanych przez szkockich policjantów, w Obam i jego okolicach nie ma już ani jednego pojazdu z polską rejestracją.

Przez jakiś czas rolę „ostatniego Mohikanina” odgrywał, niczego nieświadom, Jeremiasz Kosiński. Nieopatrznie sprowadził samochód z Polski, by w wolnym czasie pozwiedzać Szkocję, w której na co dzień mieszka i pracuje. Jeździł nim sobie tu i ówdzie z żoną, sycąc oczy krajobrazami i architekturą. Nie potrwało to jednak długo. Kiedy 14 stycznia jechał z pracy do domu na przerwę śniadaniową dopadła go policja. Samochód trafił na lawetę i odjechał na policyjny parking, a właściciel pojazdu na komisariat. Zarzucono mu, iż jego KIA Picante nie jest ubezpieczona. W takich sytuacjach brytyjska policja działa bez pardonu. Auto natychmiast trafia na policyjny parking – za co płaci właściciel, a stamtąd na złom lub licytację.

Zabrali, choć papiery w porządku


Rzecz jednak w tym, że pan Kosiński nie tylko miał ubezpieczenie, ale i inne dokumenty w najlepszym porządku. Tyle, że polskie, co wcale nie szkodzi, bo brytyjskie prawo je respektuje. W przeciwieństwie – jak się okazuje – do policji.
Na komisariacie pan Kosiński próbował wyjaśnić, że samochód przywiózł 4. października ubiegłego roku i posiada pełny pakiet ubezpieczeniowy PZU. W odpowiedzi usłyszał, że auto pozostanie na parkingu dopóty, dopóki nie zostanie dokonana rejestracja i wykupione ubezpieczenie.
Jeremiasz Kosiński przyjechał do Wielkiej Brytanii 1 lipca ub. Roku. Dwa dni później pracował już w Oban jako kierowca autobusu. We wrześniu poleciał do Polski na ślub córki, ale do Oban wrócił już samochodem. Data jest ważna, więc podajemy – było to 4 października. Z Polski zabrał również żonę. Auto, niestare, bo z górą dwuletnie, zarejestrowane było na pana Jeremiasza i małżonkę.

Nasz bohater to osoba dojrzała i odpowiedzialna. W Polsce wychował kilka pokoleń kierowców prowadząc wykłady w ośrodkach szkoleniowych. Prawo jazdy ma od trzydziestu lat, punktów karnych, od zawsze – zero. Może się pochwalić doskonałą znajomością przepisów drogowych. Z natury dokładny, wręcz drobiazgowy. Koledzy mówią, że nim przystąpi do działania, to wcześniej wnikliwie rozpoznaje grunt. Zanim zdecydował się na sprowadzenie samochodu, postąpił podobnie.
– Zapoznałem się z zasadami opublikowanymi w ogólnie dostępnych broszurach, np. „Samochodem po Szkocji” czy w ulotce policji – „Informacje dla obcokrajowców prowadzących pojazdy w Zjednoczonym Królestwie”. Z materiałów tych wynikało, że mogę w Wielkiej Brytanii jeździć posługując się polskimi dokumentami przez sześć miesięcy. Przed upływem tego okresu zamierzałem odprowadzic auto do Polski.

Prawo po szkocku


Tymczasem 18 stycznia br. listonosz wręczył mu pismo z policji informujące, że może stać na parkingu nie dłużej niż 14 dni. Po przekroczeniu tego terminu pojazd idzie na złom lub na sprzedaż. – Dlatego chciałem przewieźć auto lawetą w inne miejsce, bo każdy dzień na policyjnym parkingu to spore koszty, ale znów usłyszałem starą śpiewkę, że auto może być wydane po zarejestrowaniu i ubezpieczeniu w Wielkiej Brytanii.
Jeremiasz Kosiński nie należy do ludzi, którzy łatwo składają broń. Zadzwonił do DVLA (Driving and Vehicle Licensing Agency – odpowiednik naszego wydziału komunikacji) żądając, by po kolei wyjaśniono mu sprawę rejestracji i ubezpieczenia. Upewnił się, że wiedza, którą nabył z ulotek, jest słuszna. Ponadto urzędnik stwierdził, że policja nie miała prawa skonfiskować samochodu. Poradził Kosińskiemu, żeby ze wszystkimi dokumentami potwierdzającymi stan faktyczny ponownie udał się na policję i wówczas samochód zostanie zwrócony. – Poszedłem tam, ale kazano mi przyjść w poniedziałek. W poniedziałek poinformowano mnie, że szef jest na urlopie. Jestem kompletnie zdezorientowany i nie wiem, co dalej robić.

Policja twierdzi, że w przypadku pana Kosińskiego sześciomiesięczny termin nie ma zastosowania, ponieważ on tu mieszka i pracuje. Podstaw prawnych, których to konsekwencji doświadcza pan Jeremiasz, jednak nie podano.
– Czytając choćby ulotkę policji nie widzę żadnego rozgraniczenia na osoby przebywające na Wyspach długo, krótko czy chociażby gościnnie.
Urzędniczy ping-pong
Próbował interweniować w prokuraturze, ale tam usłyszał, że ona nie zajmuje się tą sprawą i skierowano go do Biura Porad dla Obywateli (Citizens Advice Bureau). CAB zajęło się sprawą natychmiast. Już następnego dnia do pana Kosińskiego zadzwoniła pracownica biura z informacją, że rozmawiała z DVLA oraz policją. Na koniec dodała, że auto trzeba zarejestrować.
– Wtedy mój kolega zadzwonił jeszcze raz do DVLA. Po przedstawieniu szczegółów sprawy usłyszał w odpowiedzi, że samochód może jeździć sześć miesięcy na polskich papierach.

Podobną odpowiedź usłyszała nasza redakcja. Po następnym telefonie urzędnik DVLA po raz kolejny stwierdził,
że policja nie miała prawa zabrać mu auta, bo ma ważne dokumenty polskie. Następnego dnia kolejny pracownik wydziału komunikacji oznajmił, że policja musi auto zwrócić, a samochód nie musi mieć tutejszej rejestracji i ubezpieczenia.
Szef policji nadal przebywa na urlopie, a bez niego nikt nie jest uprawniony do zmiany decyzji w tej sprawie. Na razie możemy jedynie pocieszyć pana Jeremiasza, że brytyjskie sądy o wiele lepiej znają prawo obowiązujące na Wyspach i na pewno werdykt, który wydadzą w tej sprawie, będzie zgodny z przepisami. W tym przypadku – również zgodny z życzeniami pana Jeremiasza.

Janusz Młynarski
[email protected]

 

author-avatar

Przeczytaj również

Laburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Laburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Mężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuMężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieWynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Błędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wodyBłędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wody
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj