Styl życia

O tym, jak sąsiadka głaskała moje kończyny…

Sposób na religijne pogadanki. Susan i Berenica robią to samo. Chris, który grał z Pink Floyd. Mistyfikacja w salonie. Matki Polki mówią. Szok – Viktoria kąpie się codziennie.

 

 
 
Ahmed tak zasmakował w pogadankach religijnych, że zapowiedział się na kolejny wieczór, ale ja nie miałem specjalnej ochoty i Viktoria również. Nie wiedzieliśmy jedynie jak go od tego odwieść. Wyjaśnienie, że nie mamy czasu, mogłoby go nie zadowolić, poza tym, jak go znam, to w trakcie tego wyjaśniania jakoś by mnie zahaczył, zagadał i pogadanka by się odbyła. Uzgodniliśmy z Viktorią, że przed 9-tą wieczorem, bo taką godzinę wybrał sobie Ahmed, zalejemy łazienkę – woleliśmy już zbieranie wody niż słuchanie o aniołach. Wylałem dwa wiadra wody na posadzkę i po chwili Ahmed był już na górze. Powiedziałem mu, że w związku z powodzią nie będzie czasu na pogadankę, bo usuwanie jej skutków zajmie więcej niż godzinę. Udało się, a za tydzień, kiedy będzie miał znów wolne, trzeba będzie ponownie coś wymyślić.
 
* * *
 
Może już o tym pisałem, a może nie. Nie pamiętam, z moich kończyn dolnych całkowicie zniknęło owłosienie. Nóżki mam gładziutkie jak noworodek, ani jednego włoska, natomiast pozostałe kończyny oraz tułów i głową – bez zmian. Od dłuższego czasu zastanawiałem się nad tym fenomenem i prawdę mówiąc nie znalazłem żadnego rozsądnego wyjaśnienia. Myślałem, że to po jakichś lekach, ale kumpel lekarz powiedział mi, że mogły być na tyle słabe, że wytarły je spodnie. Możliwe. Faktem jest, że Viktoria bardzo mi moich nóżek zazdrości, nie z tego powodu, że są jakoś przesadnie zgrabne, lecz dlatego, że są takie gładziutkie, bo swoje ona musi golić co kilka dni. Czasem jak bywa u mnie, a ja mam akurat przywdziany płaszcz kąpielowy, Viktoria lubi dotknąć moich nóżek i nawet pogłaskać (zawsze ma zimne dłonie) i pozachwycać się ich aksamitnością, nie kryjąc przy tym autentycznej zazdrości.
Późnym wieczorem wybrałem się do sklepu Omara, żeby kupić papierosy, gazetę i wodę mineralną. Miałem na sobie tylko płaszcz kąpielowy. Nieraz tak robię, bo nie chce mi się przebierać. Stanąłem przed ladą i rozmawiałem z Omarem, a tyczasem do sklepu weszły dwie kobiety, jedna z około czterdziestki inna, na oko – 20 lat młodsza. Wybrały to co miały wybrać i stanęły za mną. W pewnym momencie ta starsza, gwałtownie się schyliła. Myślałem, że jej coś upadło, ale nie, ona przykucnęła po to, żeby dotknąć mojej łydki! Przeprosiła oczywiście, wyjaśniając, że nie widziała jeszcze wydepilowanego mężczyzny. Wielka rzecz, faceci też się depilują. No tak, ale ona na żywo takiego nie widziała. Dla młodszej nie była do żadna nowość – powiedziała, że wielu jej znajomych dokonuje takich zabiegów i jakiś Paul również.
Wyprowadziłem je z błędu informując, że ja się nie depiluję, że włosy z nóg mi zniknęły z niewiadomych przyczyn, i że mocno nad tym boleję, bo nie do końca czuję się z tego powodu mężczyzną. Wtedy panie zaczęły mnie na wyścigi pocieszać, mówiąc, że jestem jak najbardziej pełnowartościowy, że owłosienie na nogach wcale o męskości nie świadczy. Starszą panią zainteresowało czy mam na kończynach górnych i na klatce piersiowej? Zademonstrowałem. Tymczasem w sklepie zebrał się już spory tłumek osób różnej płci. Omar wraz z pomocnikiem pokładali się ze śmiechu, ale reszta z całą powagą słuchała mojej konwersacji z dwiema paniami. Panie odprowadziły mnie prawie pod dom, choć robiłem wszystko, żeby tego uniknąć. A wszystko dlatego, że nie chciałem, by zobaczyły syfiaste podwórko po drodze do mojego domu. Nie dość, że nie mam włosów na nogach, to jeszcze mieszkam w takim niewyjściowym miejscu! Rozmawialiśmy jeszcze pół godziny, ale już nie o owłosieniu, lecz tak ogólnie. W każdym razie przybyły mi kolejne znajome – Susan (starsza) i Berenica. I ta starsza zaprosiła mnie na swoje 37. urodziny, które wypadają na początku kwietnia. Pewnie kupię jej jakiś depilator w prezencie.
 
* * *
 
Zepsuł mi się wzmacniacz do gitary i niestety trzeba kupić nowy, a raczej nie nowy, lecz sprawny. Niestety sklep muzyczny znajdujący się naprzeciw mojego domu został zlikwidowany i pewnie powstanie tam milionowy kebab, albo inna „tikka massala”, ale skojarzyłem sobie, że jakiś czas temu widziałem niedaleko jakiś nowy sklep ze sprzętem muzycznym, w związku z czym zaopatrzenie się we wzmacniacz nie powinno nastręczać trudności. Najpierw rzuciłem okiem na wystwę. Stał tam kultowy „Marshall” i kolumna tej samej firmy – 450 funtów, obok gitarka „Les Paul” typ semi – body, za 350 funtów. Mogę już nie wchodzić. Ale wszedłem, co mi zależy. Niestety, było tak, jak się spodziewałem, ceny drastyczne. Na żaden wzmacniacz poniżej 200 funtów nie było szans, ale wdałem się w rozmowę z właścicielem, który był starszy (nawet ode mnie) długowłosy i brodaty pan. Rozpoznałem w nim natychmiast bratnią duszę, a on we mnie. Siedziałem z nim trzy godziny. Pokazał mi albumy ze zdjęciami sław rocka i bluesa, z którymi grywał jako muzyk sesyjny – kogo tam nie było!
Pink Floyd, Phil Collins, Belinda Carlisle, Peter Frampton, Eric Clapton, Kate Bush i wielu innych. A skończyło się na tym, że pożyczył mi używanego „Marshalla” do domu, do czasu dopóki on albo ja nie znajdziemy czegoś tańszego. W trakcie mojego pobytu w sklepie nie omieszkałem wypróbować większości gitar, które Chris miał na stanie.
Przypomniały mi się właśnie nieco dawniejsze czasy. Na początku lat 90. podczas mojego drugiego pobytu w UK, mój kolega Roger zabrał mnie do Bath. On miał tam jakieś sprawy do załatwienia, a ja zwiedzałem sobie miasto. Natrafiłem na potężny salon muzyczny, w który oferował m.in. instrumenty klawiszowe z najwyższej półki, ceny od kilkunastu do 200 -300 tysięcy funtów, były tam instrumenty elektroniczne i akustyczne, koncertowe fortepiany Steinwaya, Bechsteina i Yamahy, a z elektonicznych Fendery, Wurlitzery i Korgi, do tego organy Hammonda wszystkich możliwych typów. Dla człowieka, który taki sprzęt widywał w telewizji lub z daleka na koncertach możliwość ujrzenia tego z bliska była naprawdę wielkim przeżyciem. Instrumenty te można było wypróbować, ale ja jakoś nie miałem odwagi. Podszedłem do krótkiej Yamahy, ale ale nie wiedziałem jak ją włączyć. Podszedł do mnie elegancki pan z obsługi i zapytał w czym może pomóc? Z jego miny wywnioskowałem, że nie bardzo ma ochotę pomagać jakiemuś oberwańcowi, a ja z kolei nie mogłem ujawniać się ze swoja ignorancją – nie wiem jak włączyć instrument, a zabieram się do testowania. Obszedłem się smakiem i wróciliśmy do Oksfordu. Nazajutrz wystroiłem się w ciemny garnitur, przywdziałem białą koszulę, ciemny krawat i „konserwatywny” pulowerek w kolorze wiśniowym i wsiadłem w autobus do Bristolu, który jechał przez Bath. Z dworca udałem się prosto do salonu muzycznego do działu z „klawiszami”. Zacząłem się rozglądać i wtedy podszedł do mnie ten sam facet, co przedwczoraj. Poznał mniej, ale patrzył już na mnie z szacunkiem. Powiedziałem mu, że jestem z Luksemburga (to miało wyjaśnić mój obcy akcent) i zauważyłem, że sprzęt muzyczny jest znacznie tańszy niż w „mojej” ojczyźnie. Jestem zainteresowany zakupem jakiegoś elektronicznego sprzętu, który mógłbym ustawić w niewielkim pomieszczeniu oraz dużego akustycznego fortepianu koncertowego. I tak, na testowaniu sprzętu zeszło mi kilka godzin. Ten dzień w Bath był dla mnie jednym z najpiękniejszych dni w moim życiu. Żal mi było trochę tego faceta z obsługi, bo spędził ze mną niemal cały czas. „Wybrałem” dwa instrumenty – elektryczne piano Wurlitzer za 27 tys. funtów i koncertowego Bechsteina za 170 tys. funtów. Obiecałem, że pojawię się nazajutrz i sfinalizujemy transakcję oraz uzgodnimy kwestie transportu instrumentów do Luksemburga. Żal mi do dziś tego faceta z obsługi, bo pewnie oczyma wyobraźni widział pokaźną premię na swoim kocie. Podobnych mistyfikacji dokonywałem jeszcze wielokrotnie, ostatnio w jednym ze sklepów muzycznych na Soho. Wiem, to nieładnie, ale ja uwielbiam grać. Na instrumentach oczywiście.
 
* * *
 
Podsłuchane w pociągu, dwie młode matki Polki, z dziećmi w wózkach:
– … a ja do niego: nie będziesz mi ch… napier…. drzwiami , takich ch….ów   do bzykania, to ja mogę mieć, ch… , na pęczki, a on się wk…. wił jeszcze bardziej i je…ał drzwiami tak, że klamka odpadła. A ja bety, dziecko wózek, zadzwoniłam po Adriana i pojechałam. Pier… ch… Co on k…. myśli, niech spier…. a ja za taką kasę nie będę z nim siedziała. A teraz ch… wysłał mi… k… esemsa, że zaje…. mnie i dziecko i Adriana.
– To daj k…. znać na policję niech ch…. zwiną
– Pewnie, że dam, tylko ty myślisz k… , że oni tacy chętni, myślisz, że się ch… boi k…? Ch… się boi. Jeszcze ta szmata pier….. , z góry, go napuszcza.
– To go je…..nij co się będziesz z chu… męczyć, jak Adrian ma kasę, to siedź z nim.
– Napuszczę Adriana, żeby mu wpier…
Nie wiem jaki był ciąg dalszy, bo musiałem wysiąść. 
Aha, byłbym zapomniał – nie wiem co jest grane, ale od kilku dni sąsiadka się kąpie i to bez wyraźnego powodu.

Janusz Młynarski

 

 

 

author-avatar

Przeczytaj również

Gigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannychGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannych35-latek zmarł w Ryaniarze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciąży35-latek zmarł w Ryaniarze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciążyRynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?Rynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?Holenderski senat odrzuca podwyżkę płacy minimalnejHolenderski senat odrzuca podwyżkę płacy minimalnejBig Ben dwa lata od remontu. Jak się prezentuje?Big Ben dwa lata od remontu. Jak się prezentuje?Kiedy zrobi się ciepło? Jaką pogodę zapowiadają na weekend?Kiedy zrobi się ciepło? Jaką pogodę zapowiadają na weekend?
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj