Życie w UK
Niechciany współlokator
Podobno tylko on jest w stanie przeżyć wybuch jądrowy.
Nieodłączny towarzysz człowieka jaskiniowego i współczesnego, żeruje nocą wyłażąc z wilgotnych zakamarków domostw. Żywi się odpadkami pozostawionymi przez człowieka, jest kanibalem i roznosi groźne choroby.
„Największą nienawiść wśród ludzi wywołują bezbronne karaluchy. Istnieje dziwny przesąd mówiący, że obecność karaluchów jest oznak ą zaniedbania gospodarzy, zostawiających w zlewie brudne naczynia na noc. Jednak nikt nigdy nie widział, aby te niewinne stworzenia zjadały resztki naszego jedzenia. Nie piją naszej krwi i nas nie objadają, tylko biegają sobie bezszelestnie po ścianach, unikając silnego światła, a jedyne czego oczekują od miejskiej cywilizacji – to kropla wody. Ale i tego im się surowo zabrania, zwalczając je trutkami” – użalał się swego czasu nad losem insektów Nikołaj Juriew, felietonista „Niezawisimoj Gaziety”.
Karaluch alternatywny
„- Tu niech pan patrzy, to zwierzę, o!
– Eee… jakie to zwierzę panie, to jest normalny karaluch. Karaluch, rozumie pan?
– Taki robal. Nie… niech się pan nie martwi, on nie gryzie.
– To ja wiem, ale co on robi w mojej kitchen? Ja nie znałem to słowo i przyniosłem, żeby pan widziała to.
– To teraz wiem, no. Panie, tam gdzie mieszkają ludzie…
– Ja.
– … tam są i karaluchy. Więc niech pan się nie przejmuje.
To z kolei słynny dialog z kultowego serialu Stanisława Barei „Alternatywy 4”.
Karaluch chorobotwórczy
Przejmować się jednak jest czym, bo choć karaluchy, w przeciwieństwie do wcześniej opisywanych pluskiew, nie żywią się ludzką krwią, to są nie mniej groźne. Dość powiedzieć, że na każdym karaczanie przebywa średnio 80 bakterii chorobotwórczych. Większość z nich jest odporna na tradycyjnie stosowane antybiotyki, a także na środki dezynfekcyjne, nawet te używane w szpitalach. Jeśli już mowa o szpitalach, to wiedzieć trzeba, że karaluchy w dużym stopniu są winne zakażeń szpitalnych. Te niebezpieczne owady buszują nie tylko w szpitalnych kuchniach, magazynach czy pralniach, lecz również – w co wierzyć się nie chce – w sterylizatorniach i salach operacyjnych – wynika z raportu Państwowego Zakładu Higieny. W 12 proc. polskich szpitali karaluchy spacerują bezkarnie po korytarzach, w 10 proc. po salach chorych oraz w 4-3 proc. w sterylizatorniach i w blokach operacyjnych oraz gabinetach zabiegowych. Najbardziej znane choroby, które przenoszą te niemiłe insekty to czerwonka, nieżyt żołądka i jelit, gruźlica, dur brzuszny, choroba Heinego-Mediny, żółtaczka itp.
Owady te, jak i ich odchody nierzadko powodują reakcje alergiczne, które w przypadku astmatyków mogą nawet prowadzić do zgonu.
Karaluch pruski
Bohater naszego artykułu należy do owadów dużych. Dysponuje długimi, ruchliwymi czułkami i silnie rozwiniętym tzw. przedpleczem, oprócz tego posiada dwie pary skrzydeł (ale nie służą do latania). Samica ma ok. 12-16 mm, a samiec 10-12 mm. Odwłok ma barwę rudą, a czułki i odnóża są nieco jaśniejsze. Prusak wydziela w swoich odchodach jedno-dimetyloamino-dwu- metylopropanol, który jest kontaktowym, znaczącym terytorium feromonem. Samica składa 14-16 jaj w kokonie, z których po 279 dniach, pod warunkiem, że w środowisku panuje temperatura pokojowa, wylęgają się młode osobniki. Są wszystkożerne, nierzadko konsumują swoich nieżywych współtowarzyszy oraz własne odchody. Najchętniej zamieszkują w szparach i szczelinach oraz miejscach wilgotnych. Najczęściej w kuchniach, spiżarniach, łazienkach i toaletach, ale też w sklepach i magazynach z żywnością. Wykazują cechy stadne. Rozpoznają się wzajemnie dzięki specyficznemu wydzielanemu zapachowi. Podążają chaotycznie do miejsca, gdzie są już inne osobniki.
Robokaraluch
Decyzję o wyborze kryjówek karaluchy podejmują wspólnie, wymieniając się informacjami o preferencjach poszczególnych osobników. Bardzo rzadko zdarzało się, że któryś się wyłamuje, idąc w innym kierunku niż grupa. Naukowcy amerykańscy postanowili zbadać, czy na decyzję owadów wpłynie obecność miniaturowych robotów. W tym celu skonstruowali urządzenia wielkości przeciętnego owada. Wyglądały one inaczej niż insekty (miały białe pokrywy i poruszały się na kółkach), ale pachniały tak jak one. To sprawiło, że pozostałe karaluchy uznały je za normalnych członków grupy. Oprócz tego wykonano dwa pomieszczenia – schrony – jedno ciemne, drugie oświetlone. Początkowo obecność robotów nie miała wpływu na owady. Uczeni zdecydowali, że miniaturowe maszyny będą się zachowywać jak karaluchy, a więc kryć się w ciemniejszym schronie. Jednak w drugiej części doświadczenia „roboinsekty” zaczęły działać wbrew interesowi grupy, preferując jaśniejszą kryjówkę. I wtedy okazało się, że są w stanie wpłynąć na decyzję owadów. Procent przypadków, w którym karaluchy zatrzymywały się w jaśniejszym miejscu, wzrósł z 27 (grupa bez robotów) do 73 proc. Ta informacja może być szczególnie przydatna dla majsterkowiczów – jeśli potrafią skonstruować „robokaraluchy”, to za ich pomocą będą mogli wyprowadzić ów niemile widziany inwentarz ze swojego domu (oby nie do sąsiada).
Karaluch prawie niezniszczalny
W Londynie, gdzie dominuje zabudowa zwarta, plagą karaluchów są dotknięte całe kwartały miasta, a głównie te biedniejsze, gdzie znajdują się stare, zaniedbane budynki. Tępieniem owych szkodników zajmuje się ponad 1500 większych i mniejszych firm, ale tego robactwa, jak pisaliśmy już w poprzednich artykułach, nie brakuje również w brytyjskich szpitalach.
Choć zwalczanie tych insektów dzięki coraz nowszej generacji środków owadobójczych jest zdecydowanie skuteczniejsze niż w przeszłości, to jednak do wytępienia prusaków droga daleka. Samo trucie nie wystarcza, konieczne jest bowiem dokładne usunięcie wszelkich szpar, dziur i innych zakamarków, w których insekty mogłyby złożyć jajeczka, a musimy pamiętać, że właśnie one są w stanie przeżyć wybuch bomby atomowej (choć dorosłe osobniki już nie). Jeśli już o truciu mowa, to nie można zapominać o tym, że taki zabieg należy powtórzyć po dwóch, trzech tygdniach, żeby zlikwidować młode osobnika, które właśnie się wylęgły.
Janusz Młynarski