Życie w UK
„Narodowa” potrawa Brytyjczyków zagrożona. „Wraz z imigrantami zniknie curry”
Indyjska potrawa, która na stałe weszła do jadłospisów brytyjskich rodzin, a popularnością niemal przewyższa rodzime fish and chips, być może niedługo stanie się dobrem luksusowym. W restauracjach przygotowujących curry nie chcą bowiem pracować ani dzieci imigrantów, ani Brytyjczycy. Jedyna nadzieja w przyjezdnych z Europy wschodniej.
Zmiany w polityce imigracyjnej oraz rosnące ambicje młodzieży są główną zmorą właścicieli hinduskich restauracji. Jak twierdzi Enam Ali – bengalski restaurator, problemy z pozyskaniem nowych pracowników mają obecnie wszyscy jego koledzy z branży. Imigranci spoza Europy coraz mniej chętnie przybywają na Wyspy bojąc się, że nie spełnią nowych wymagań, jakie stawia przed nimi prawo pracy. Od kwietnia przyszłego roku, prawo pobytu w UK będą mieli bowiem tylko ci przyjezdni, których zarobki przekroczą 35 tysięcy rocznie, co jak na pracę w gastronomii wydaje się normą niełatwą do wyrobienia.
Azjaci coraz częściej przekonują się, że posiadanie wielodzietnej rodziny wcale nie gwarantuje ciągłości prowadzenia biznesu. Młodzi częściej niż w kuchni widzą się w City, parlamencie czy prywatnych klinikach. „Każdy hinduski restaurator powie ci, że całe życie pracował tylko po to, żeby jego dzieci mogły iść na studia. Młode pokolenie nie będzie pracowało w gastronomii. Mają ambicje, żeby zostać prawnikami, lekarzami, specjalistami” – tłumaczy Ali.
Na pytanie, dlaczego nie zatrudnia w takim razie Brytyjczyków, Ali odpowiada, że rodzimi mieszkańcy Wysp po pierwsze pracować z hindusami specjalnie nie chcą, a po drugie – za bardzo się do tego nie nadają.
„Nie znajdziesz Anglika, który przyjdzie pracować w hinduskiej knajpie. To przecież nie przystoi. Poza tym, musieliby zaczynać od zera – od zmywaka, nie dziwne więc, że nie walą drzwiami i oknami” – tłumaczy restaurator i dodaje: „Problemem jest też język i różnice kulturowe, bo niektórzy nasi kucharze w ogóle nie znają angielskiego” – przekonuje Ali i podkreśla, że poza obywatelami jego kraju, w kuchni „u hindusa” można spotkać najwyżej… imigrantów z Europy wschodniej.
„Należy mieć świadomość, jak duże zyski ten kraj czerpie z działalności naszego sektora. Jeśli nic nie zrobimy, biznes o wartości czterech miliardów funtów padnie, a na bruk trafi 100 tysięcy ludzi” – ostrzega Ali.