Styl życia

Nagłe zniknięcie Toby’ego i Pakistanek (cz.68)

Orzeł czy płatki. Siurpryza w ogrodzie. Siadaj, to nie Polska. Kobieta jak pies. Tajemnicze stwory ze słoika. Bliskie spotkanie z patrolem. Białas nie ma nic do gadania. Nowi lokatorzy. Mistrzowski rzut torbą w Portugalkę.

Nagłe zniknięcie Toby’ego i Pakistanek (cz.68)

Niepijąca sekta (cz.67) >>

Zmierzając do domu jak co dnia zanurzyłem się w kiszkowate podwórko i stwierdziłem, że czegoś mi brakuje. Zauważyłem nie tylko brak mojej muzułmańsko-jamajskiej rodziny, lecz również całego umeblowania, które jeszcze niedawno wypełniało zaułek. Krzątał się tam natomiast niewysoki jegomość rodem zapewne z Półwyspu Indyjskiego, który beznamiętnie szurał miotłą po betonie.

– Mogą być pewni, że już tu nie wrócą – powiedział do mnie okularnik.

Domyśliłem się, że Toby i Pakistanki z dziećmi zostali przepędzeni.

Szkoda, bo przywiązuję się do ludzi, a poza tym polubiłem te dzieciaki. Ostatnio zawsze już nosiłem w torbie jakieś batoniki i mandarynki z myślą o tym, że jak je spotkam, to im dam. Zrobiło mi się smutno, ale poczułem też w sobie agresję i niewiele brakowało, bym wyrwał okularnikowi miotłę z rąk i przywalił mu w dynię. Na szczęście dla niego drzwi domu się otworzyły i wyszedł z nich Omar, zamienił z nim kilka słów w języku urdu i obaj opuścili podwórko.

Spacer, który się przedłużył

Wszedłem do domu i udałem się od razu do kuchni. Z obrzydzeniem spojrzałem na płatki owsiane i z jeszcze większym na mąkę kukurydzianą. Rzuciłem monetę. Reszka to płatki. Znów wyszedł orzeł, ale przekornie zdecydowałem, że jednak płatki.
Woda w takim garze gotuje się długo, toteż postanowiłem, że udam się na krótki spacer.
Na jednej z pobliskich uliczek znajduje się niestrzeżony żadną bramką, dość pokaźnych rozmiarów zapuszczony ogród. Dziwi to zaniedbanie, bo dom do którego należy jest ładnie utrzymany, a właścicieli – sądząc po tekstyliach, które na siebie wdziewają i samochodzie za jakieś 30 tysięcy funtów – byłoby stać na wynajęcie ogrodnika. No, ale cóż mnie to właściwie obchodzi.
Prawdę mówiąc lubię takie zapuszczone miejsca i dlatego też nieraz tam zachodziłem i przysiadałem na wystającym z ziemi głazie, oddając się rozmyślaniom. Tym razem też postanowiłem tak uczynić i przy okazji uszczknąć trochę bluszczu w charakterze tzw. „naszczepki”.

Rodzina w komplecie

Zbliżając się do ogrodu usłyszałem tubalne „f***ing” i wrzaski dzieci.
Ha, byłem pewien, że to „moja” rodzina i na pewniaka zanurzyłem się w ogród.
Na starej, przekrzywionej na jeden bok, na pół wypatroszonej sofie siedziały cztery damy w chustach, wokół biegały dzieci, a obok sofy stał Toby i wybierał coś grubymi paluchami ze sporych rozmiarów słoika.

-Ya men, ya men – błyskał białymi zębami patrząc na mnie, po czym pomachał w moim kierunku dłonią z uniesionym do góry kciukiem. Dziewczyny też uśmiechnęły się promiennie, a dzieci natychmiast do mnie przybiegły i jeden z maluchów z radości ugryzł mnie w udo. Na szczęście przez spodnie. Torbę wziąłem ze sobą, więc miałem czym poczęstować, ale zdałem sobie też sprawę wtedy, że będę musiał zmienić batony na coś innego. Nie można truć dzieci tym obrzydlistwem.

– Znalazłeś nas przyjacielu – cieszył się Toby, nie przerywając wyjadania ze słoika jakichś dziwnych stworzeń. Miały cztery łapki i mogły to być równie dobrze żaby, co małe marynowane myszy.

– Usiądź przyjacielu – Toby wskazał na sofę, jedna z dziewcząt natychmiast wstała ustępując mi miejsca.

Facet siedzi, baba stoi

Zaoponowałem tłumacząc, że niestety nie mogę skorzystać z tej uprzejmości, ponieważ u nas w Polsce nie wypada, żeby mężczyzna siedział, a kobieta stała.

– Tak przyjacielu, ale tu nie jest jakaś tam Polska i możesz śmiało usiąść. One są do tego przyzwyczajone. U nich to normalne – facet siedzi, baba stoi. Nie jest tak, Abi? – zwrócił się do filigranowej dziewczyny, która podniosła się z sofy. – A jak taka idzie z mężem, to musi iść co najmniej dwa kroki za nim, jak pies – tu Toby splunął z obrzydzeniem – nie wiadomo, czy na myśl o psie, czy wyznawcy Allacha, który każe żonie chodzić za sobą. – Tak bracie, u was w Polsce jest tak, na Jamajce siak, a tam u nich w „muslimlandzie” jeszcze inaczej. A głupie to, bo przecież ludzie tacy sami – jedna głowa, dwoje rąk, dwie nogi, śmieją się tak samo i płaczą tak samo i z tych samych powodów. A stamtąd – ciągnął dalej swój monolog – wyrzucił nas jakiś facet w okularach. A wczoraj chciała nas stąd wyrzucić jakaś gruba, biała świnia, ale powiedziałem mu, że jest parszywym białym rasistą i się odczepił.

Nie lubimy parków

Chyba jednak nie do końca, bo gdy tak rozmawialiśmy, usłyszałem policyjny radiotelefon, a po chwili pojawił się patrol, policjantka i policjant. Powiedzieli, że dzwonił do nich właściciel posesji i skarżył się, że zakłócamy mu mir domowy. Nie omieszkali zapytać oczywiście, co tu robimy. Toby zgodnie z prawdą odpowiedział, że rozmawiamy. Kolejne pytanie: czy nie zażywamy narkotyków albo czy nie spożywamy alkoholu – odpowiedź przecząca. Dlaczego wybraliśmy akurat to miejsce. Toby odrzekł, że lubimy przyrodę. Dlaczego w takim razie nie poszliśmy do parku. Toby: – Bo tak się składa, że nie lubimy parków.
Policjantka grzecznie nakazała natychmiastowe opuszczenie ogrodu, co bez zwłoki uczyniliśmy.
Zaraz po wyjściu na ulicę Toby nabił swoją fajkę wiadomo czym i puścił ją w obieg, ale ja tradycyjnie odmówiłem, a dziewczyny tym razem akurat nie chciały. Toby przełknął kilka „chmur” i powiedział: – Jutro też tu przyjdziemy i niech tylko ten białas coś powie, to natychmiast oskarżę go o rasizm.
Wchodząc do domu poczułem swąd spalenizny. No cóż, garnek co prawda był duży, wody w nim sporo, ale nie na tyle, by dotrwała do mojego powrotu. Poszedłem po jabłka, które zjadłem zamiast tych pieprzonych płatków.

Niespójny element iberyjski

No, nasz dom znów wzbogaca się etnicznie. Wprowadziła się para portugalsko-hiszpańska, czyli element iberyjski. Element ten okazał się jednak niezbyt spójny, bo rozleciał się na moich oczach w ciągu kilku minut. A było to tak.

Wychodząc spod prysznica usłyszałem głośną rozmową, a nawet – rzekłbym – awanturę, która toczyła się na parterze. Pobrzmiewało mi to z romańska, więc przeraziłem się, że to jakaś rumuńska para zasiedliła pokój na samym dole. Jeszcze bardziej przeraziło mnie to, że może jakimś cudem doszło do „come backu” Luciny i Viorela. Ale nie.

To jednak był hiszpański, choć w rumuńskim sporo słów jest podobnych. Jakiś niewysoki facet z dużą głową pokrytą kędzierzawym owłosieniem, ubrany w dres, szarpał się z równie kędzierzawą kobietą, po czym kopnął ją w miejsce poniżej pleców, a kiedy zerwała się do ucieczki i biegła w kierunku drzwi wejściowych, ten dla pewności cisnął jeszcze w nią pokaźną torbą. Rzut był udany, uciekinierka padła jak ścięta lipa. Patrząc z uznaniem na miotacza zapytałem co się tu dzieje, tymczasem kobieta podniosła się, sięgnęła po torbę, którą wcześniej została skutecznie ugodzona, po czym oddaliła się.
Muszę przyznać, że nie podoba mi się rzucanie w kobiety aż tak dużymi torbami, w związku z tym ponowiłem pytanie. Odpowiedź kędzierzawego była nie tylko niezadowalająca, lecz również zagadkowa:

– To Portugalka – i pogardliwie machnął ręką. – Ci z Portugalii to najgorsza hołota.

Choć odpowiedź – jak się rzekło – satysfakcjonująca nie była, to wydedukowałem przynajmniej, że wielkogłowy osobnik nie jest na pewno Portugalczykiem. I nie myliłem się. „Głowacz” jest Hiszpanem, co kilka razy z dumą podkreślił. Nie pamiętam, czy mi się przedstawił, czy nie, nieważne. I tak wiem, że jak każdy Hiszpan tak i on musi mieć na imię Juan lub Pedro, a na nazwisko Gonzalez albo Hernandez. Pogadałem z nim jeszcze chwilę w kuchni i ustaliłem, że jest to Hiszpan z krwi i kości, ponieważ, jak każdy przybysz z kraju Cervantesa, pracuje we włoskiej restauracji, której właścicielem jest Koreańczyk lub Kazach, a na pewno Turek. Jak każdy Hiszpan na Wyspach, tak i on pochodzi z Madrytu i przyjechał tu studiować, ale przerwał studia. Każde zdanie przetykane było przekleństwami pod adresem Portugalczyków i od czasu do czasu stwierdzeniem, że tylko Brazylijczycy są gorsi. Nie wiem dlaczego akurat oni, a nie Ekwadorczycy czy Eskimosi, ale mam nadzieję, że niebawem się dowiem.
Cdn.

Janusz Młynarski

Niepijąca sekta (cz.67) >>

 

author-avatar

Przeczytaj również

Rząd UK wstrzyma się od dalszego podnoszenia płacy minimalnej?Rząd UK wstrzyma się od dalszego podnoszenia płacy minimalnej?Nosowska w UK – ikona polskiej muzyka zagra koncerty w Londynie i ManchesterzeNosowska w UK – ikona polskiej muzyka zagra koncerty w Londynie i ManchesterzeEkopisanki – naturalne i domowe sposoby barwienia jajekEkopisanki – naturalne i domowe sposoby barwienia jajekHuragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyHuragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyLaburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Laburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Mężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuMężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniu
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj