Życie w UK

Na Wspólnej w Elmsall

Prześladowań Polaków na Wyspach ciąg dalszy. W niewielkiej miejscowości na północy Anglii płoną polskie auta.

Na Wspólnej w Elmsall

Antypolskie ataki w Hereford >>

Ubić Polaka >>

To sytuacja sprzed dwóch tygodni, z polskiego sklepu w South Elmsall. To niewielka, położona 250 km na północ od stolicy, niespełna 20-tysięczna miejscowość. Miasteczko leży w ubogim hrabstwie Yorkshire, które w przeszłości znane było głównie z wydobycia węgla. Gdy przemysł upadł, zapanowała bieda i spore bezrobocie. Z czasem pojawiły się magazyny. Typowe „warehousy”, spożywcze, odzieżowe, jedno przedsiębiorstwo składające meble. Pani Barbara, właścicielka sklepu „Kingula”, która przyjechała tu w latach 80. mówi na nie „fabryki”. Polacy zaczęli przyjeżdżać po 2004 roku i dziś mieszka ich tu około tysiąca. Z czasem pojawiło się kilka polskich biznesów, na ulicach widać rejestracje samochodowe z biało-czerwoną flagą, na elewacjach domów zawisły anteny satelitarne z logiem Polsatu i Cyfry. Polaków po prostu widać, stanowią ponad pięć procent społeczności.

Ogień na Wspólnej

Tomkowi niedawno minął rok pobytu w Wielkiej Brytanii. W South Elmsall mieszka razem z żoną i dwójką dzieci, dwuletnim synem i siedemnastoletnią córką. Po świętach wielkanocnych przyjechał z Polski własnym samochodem, czerwonym volvo. Nie zdążył go nawet przerejestrować. W pierwszą noc wandale porysowali karoserię, połamali wycieraczki i lusterka. Tomek pomyślał, że może przypadkowo trafiło na jego auto. Jednak sytuacja powtórzyła się kilkanaście dni później, tym razem ktoś poprzecinał opony. Pewnego weekendu kilka tygodni później Tomka obudzili sąsiedzi. Przed domem płonęły dwa auta, jego oraz kolegi.

– Chyba ktoś chciał się włamać do auta obok. Złodziej nie mógł uruchomić silnika, więc podłożył ogień, który objął dwa auta – domyśla się Tomek. Policja nie przeprowadziła w tej sprawie śledztwa, przynajmniej Tomek nic o tym nie wie. Funkcjonariusze przyjechali na miejsce po południu (auta spłonęły między 3 a 4 nad ranem) i na tym kontakt z policją praktycznie się skończył.
– Trzy razy próbowałem umówić się na komisariacie. Pierwszy raz usłyszałem, że nie ma w biurze odpowiedniej osoby, która może ze mną porozmawiać. Umówiłem się na spotkanie, ale osoba przyjmująca ustaliła jego datę w święto, kiedy cały komisariat był nieczynny. Trzecim razem umówiono mnie w jednostce nadrzędnej. Gdy przyszedłem tam, drzwi znów były zamknięte, a policjant stojący w środku krzyczał do mnie i kilku innych osób, które próbowały wejść, że nie może ich otworzyć, bo nie ma klucza. Wiem, że to brzmi niedorzecznie – przyznaje mężczyzna.
Tomkowi chodziło tylko o dokument potwierdzający co się wydarzyło. Papier potrzebny był firmie ubezpieczeniowej, by rozważyć odszkodowanie oraz polskim urzędnikom, by wyrejestrować samochód. Dodatkowo dostał rachunek na 600 funtów za parking, dokąd policja odholowała wrak pojazdu. Auto kupił za 12 tysięcy złotych, z ubezpieczenia nie dostał ani grosza.
– Wszystko działo się przy głównej, długiej na kilka kilometrów ulicy. Mówimy na nią „na Wspólnej”, bardzo wielu Polaków tu mieszka. Ja się przeprowadziłem – mówi Tomek, który pogodził się już ze stratą.
W ciągu kilku miesięcy przy Wspólnej spłonęły jeszcze trzy auta. Dwa należały do Polaków. Zamontowana w tym miejscu kamera okazała się zepsuta. Mieszkańcy naciskali na właściciela domu o monitoring. Kupił kamery-atrapy, które na razie spełniają swoją rolę.

 

Policja integruje

South Elmsall leży w okręgu nadzorowanym przez West Yorkshire Police. Sierżant Andrew Shaw zapewnia, że wszystkie sprawy o podłożu rasistowskim traktowane są priorytetowo.
– Takie incydenty powtarzają się, ale to na pewno nie jest główny problem – zapewnia funkcjonariusz. By zapobiec dalszym kłopotom policja organizuje spotkania, jednak pani Barbara z „Kinguli” długo nie może sobie takiego przypomnieć.
– Faktycznie, było coś takiego. Spotkanie dla polskich i angielskich rodziców wraz z dziećmi, zorganizowane przez policję i szkołę katolicką, zresztą jedyną, która chce jakkolwiek współpracować.
Z polskiej strony przyszli wszyscy, całe rodziny. Anglików było mniej lub przyszedł tylko jeden rodzic – przypomina sobie.
Narzeka też na współpracę z policją, zapewniając, że cokolwiek się dzieje, to Polacy usuwani są z miejsca zdarzenia, jakby z założeniem, że mogą być podejrzani. Z kolei Tomek pamięta, że gdy trzy miesiące po podpaleniu jego samochodu ktoś podłożył ogień pod auto angielskie, policja była na miejscu po godzinie.
Polacy najczęściej spotykają się tu z miejscowymi nie na organizowanych przez policję „community meetings”, ale w przypadkowych sytuacjach. Na przystanku, na chodniku przed sklepem. Prości Anglicy nie szczędzą im wtedy wyzwisk. Tomek pamięta sytuację gdy szedł w dzień z żoną i dziećmi, ktoś krzyknął za nimi na cały głos „fucking polish shit”.
– Na początku dzieci w szkole pytały moją córkę czy w Polsce jest McDonald’s albo w ogóle, gdzie leży ten kraj. Wracała do domu załamana – mówi ojciec nastolatki.
Pani Barbara i jej kilkunastoletni syn kilka dni temu usłyszeli od Anglika wyzwiska skierowane do nich i Pakistańczyka prowadzącego sklep.
– Kilka dni wcześniej angielskie nastolatki kupiły w barze frytki i obrzucały nimi polski sklep krzycząc „spier… do domu” – opowiada pani Barbara.

Wina pośrodku

Właścicielka sklepu mówi, że bardzo kocha i Polskę, i Wielką Brytanię. Bardzo dobrze pamięta czasy, gdy Polaków szanowano, działał etos generała Andersa oraz polskich lotników walczących o Wielką Brytanię. Największe problemy sprawia jednak młode pokolenie Brytyjczyków. Wychowane przez bezrobotnych rodziców, nastolatki, które zamiast chodzić do szkoły, wałęsają się po miasteczku. Polacy również nie są bez winy. Właścicielka sklepu ocenia, że wielu z nich nie nadaje się po prostu do życia, to alkoholicy i ludzie, którzy przyjechali do Wielkiej Brytanii z przeszłością kryminalną i bez języka.
– Piją i zachowują się wulgarnie – kwituje pani Barbara.
Nikt nie oferuje im również żadnej pomocy. Jedynymi osobami, do których mogą się o nią zwrócić jest mała grupa starej emigracji. Pani Barbara mówi, że jej działalność w South Elmsall przypomina pracę londyńskiej fundacji „Barka”, która pomaga bezdomnym Polakom w stolicy.

Błażej Zimnak

od naczelnego…

Neverending story
Wydaje się, że niekończąca się lista zatargów polsko-brytyjskich na Polakach i Brytyjczykach robi coraz mniejsze wrażenie. I chyba dobrze… Z wyjątkiem tabloidów, które regularnie podsycają „atmosferkę”, jesteśmy bohaterami raczej lokalnych newsów niż telewizyjnych nagłówków.
Przy całym złu, jakie niesie za sobą brak bezkonfliktowego współżycia grup narodowościowych, może być to symptomem, że powoli wrastamy w lokalną społeczność. Dużą bolączką jest jednak stała rotacja polskiego środowiska. Osoby, które po kilkuletnim pobycie zintegrowały się już z tutejszą społecznością, wyjeżdżają. Na ich miejsce przyjeżdżają nowe, nieznające jeszcze realiów, uczące się od początku. O tych, którzy szukają bezpiecznego azylu ze względu na zatargi z prawem, szkoda w ogóle wspominać.
Z drugiej strony barykady, tak jak w przypadku Leeds, mamy brytyjską klasę robotniczą. Z jej problemami życia codziennego, bezrobociem czy patologią biedniejszych regionów robotniczych. Małe, czy nawet pozorne sukcesy „Polaczków” mogą kłuć ich w oczy. Nowo otwarty sklep z polską żywnością, w miejsce właśnie zamykanego sklepu przysłowiowego Johna, kłuje w oczy i kłuć będzie dopóki nie nastąpi pełna integracja przyjezdnych z „lokalesami”. A do tego droga jeszcze bardzo daleka.

Maciej Ligus
 

Antypolskie ataki w Hereford >>

Ubić Polaka >>

 

author-avatar

Przeczytaj również

Nastoletnia uczennica zaatakowała nożem nauczycielkę na terenie szkołyNastoletnia uczennica zaatakowała nożem nauczycielkę na terenie szkołyRyanair odwołał ponad 300 lotów. Przez kuriozalną sytuację we FrancjiRyanair odwołał ponad 300 lotów. Przez kuriozalną sytuację we FrancjiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu rękiLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnychLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnychAwantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiAwantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódki
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj