Życie w UK

Marek Krajewski: Filolog – „kryminalista”

Z Markiem Krajewskim, autorem popularnych powieści kryminalnych, których akcja toczy się w międzywojennym Wrocławiu, rozmawia Janusz Młynarski.

Marek Krajewski: Filolog – „kryminalista”

Trzecia rocznica zamachów w Londynie >>

Autokar w płomieniach, jatka przed konsulatem (zdjęcia) >>

„Marek Krajewski – polski filolog klasyczny, specjalista w zakresie językoznawstwa łacińskiego, były wykładowca Uniwersytetu Wrocławskiego, pisarz kryminałów” – to początek pańskiej biografii, którą przeczytałem w Wikipedii. Jak to się stało, że filolog, językoznawca, a na dodatek jeszcze doktor nauk humanistycznych, wykładowca na szanowanej uczelni, porzucił karierę naukową i zaczął pisać kryminały?

– Kiedy w roku 1999 wydawałem moją pierwszą powieść, zastanawiałem się, czy nie wydać jej pod pseudonimem, ponieważ obawiałem się reakcji środowiska uniwersyteckiego. To najdobitniej świadczy o wielkiej przepaści, jaka dzieli polski świat akademicki od świata popularnej rozrywki. Ku mojej radości nie spotkał mnie na uniwersytecie żaden ostracyzm, a wręcz przeciwnie – raczej przyjazne przyjęcie. Zachęcony tym, pisałem dalsze kryminały z Eberhardem Mockiem w roli głównej. Wciąż jednak traktowałem literaturę jako hobby. Owo hobby zaczęło się jednak tak rozrastać, że stanąłem w sytuacji wyboru: albo praca naukowa, albo literacka. Zdecydowałem się na to ostatnie, choć była to decyzja trudna, by nie rzec – dramatyczna. Dziś widzę, jak bardzo mi brakuje życia akademickiego. Mimo to nie żałuję dokonanego wyboru.

Jak to jest? Czy można mówić o dobrych i gorszych gatunkach literackich, czy jedynie o złej lub dobrej literaturze?

– Uważam, że istnieje literatura popularna, której celem jest dostarczenie czytelnikom rozrywki, i literatura wysoka, której cele są inne – ideowe, estetyczne, społeczne, wychowawcze. Zacieranie między nimi granicy jest nieporozumieniem. Ja jestem przedstawicielem literatury popularnej.

Na miejsce akcji swoich powieści wybrał pan Wrocław, powodem tego – jak sądzę – jest nie tylko to, że jest pan mieszkańcem tego miasta. Skąd fascynacja Wrocławiem, szczególnie tym międzywojennym?

 

– Po pierwsze, kocham to miasto. Tu się urodziłem, wychowałem i całe moje życie zawodowe i rodzinne związałem z Wrocławiem. Po drugie, jego międzywojenna i wcześniejsza, niemiecka historia, była w czasach mojej młodości tematem tabu. Propaganda komunistyczna podkreślała, że Wrocław jest prapolski, a jego niemiecka przeszłość to tylko drobny epizod. Ale ten „drobny epizod” odzywał się na każdym kroku – na chodnikach, w bramach, na murach, na studzienkach kanalizacyjnych były niemieckie napisy. Widząc to wszystko, żyłem w pewnym rozdarciu; nie wiedziałem, komu wierzyć – nauczycielom w szkole czy śladom na ulicy. Z tego chaosu poznawczego narodziła się moja fascynacja Wrocławiem międzywojennym.

„Doskonałe są te powieści, szkoda tylko, że ten policjant nie jest Polakiem” – to słowa mojego redakcyjnego kolegi. Tak więc w imieniu kolegi – patrioty pytam, czy Eberhard Mock nie mógłby być Polakiem, a w imieniu swoim: czy w owych czasach, w Breslau mógł w niemieckiej policji pracować Polak? Jednym słowem, dlaczego pan taki „niepatriotyczny”?

– Nawet gdybym bardzo chciał, nie mógłbym sprostać wszystkim postulatom moich szanownych czytelników. Jeden chciałby, abym umieścił akcję w polskim Wrocławiu, inny – abym przeniósł się z nią do Krakowa. Jeden pragnąłby, aby mój bohater był Polakiem, inny zaś – tak było na wieczorze autorskim w Wiedniu – aby był Austriakiem. Mimo ogromnego szacunku dla czytelniczych sugestii, muszę powiedzieć zdecydowanie: idę własną, dobrze przetartą drogą. Jestem patriotą. Zarzucanie komuś braku patriotyzmu tylko dlatego, że jego bohater nie jest Polakiem, jest grubą przesadą. Mógłbym zarzut pańskiego kolegi uznać za obraźliwy, gdyby nie to, iż przymiotnik „niepatriotyczny” jest wzięty w cudzysłów i świadczy o żartobliwym dystansie pytającego. Dlatego reaguję z uśmiechem, nie zaś z oburzeniem.

Inspektor Mock wydaje się być postacią z krwi i kości. Czy miał on jakiś pierwowzór w przeszłości, na kanwie którego budował pan tę postać?

– Radca kryminalny Mock nie ma jednego konkretnego pierwowzoru. Ma on cechy wielu bohaterów powieści i filmów kryminalnych. W tym sensie jest typowy. Ale ma też cechy, które go wyróżniają spośród innych literackich detektywów, np. zamiłowanie do świata starożytnego.

Czy otrzymał pan jakiekolwiek propozycje od wydawnictw zagranicznych?

– Prawie cały cykl „Breslau” (cztery powieści) ukazał się dotychczas w Niemczech. Oprócz tego różne powieści z tego cyklu ukazały się w ośmiu wersjach językowych (po angielsku, francusku, włosku, holendersku, litewsku, słowacku, ukraińsku i rosyjsku). Cieszą się sporą popularnością w Niemczech, we Włoszech odniosły bardzo duży sukces. Niedługo ukażą się w Izraelu, w Szwecji i Hiszpanii. W sumie dwanaście języków.

Janusz Młynarski
[email protected]

Trzecia rocznica zamachów w Londynie >>

Autokar w płomieniach, jatka przed konsulatem (zdjęcia) >>


 

author-avatar

Przeczytaj również

Big Ben dwa lata od remontu. Jak się prezentuje?Big Ben dwa lata od remontu. Jak się prezentuje?Kiedy zrobi się ciepło? Jaką pogodę zapowiadają na weekend?Kiedy zrobi się ciepło? Jaką pogodę zapowiadają na weekend?Kobieta zginęła potrącona przez własny samochódKobieta zginęła potrącona przez własny samochódUstawa o zakazie sprzedaży papierosów z poparciem w Izbie GminUstawa o zakazie sprzedaży papierosów z poparciem w Izbie GminPolicja walczy z „agresywnymi” rowerzystami. Ukarano blisko 1000 osóbPolicja walczy z „agresywnymi” rowerzystami. Ukarano blisko 1000 osóbUrzędnik Home Office aresztowany za „sprzedaż” prawa do pobytu w UKUrzędnik Home Office aresztowany za „sprzedaż” prawa do pobytu w UK
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj