Życie w UK

Mądry Polak po squacie

Redakcyjny telefon zadzwonił z samego rana. Zaaferowany mężczyzna twierdził, że do jego mieszkania włamała się ekipa
z councilu. Zniszczono wyposażenie i ukradziono narzędzia. Wszystko dlatego, że mieszkanie zajmowane było nielegalnie.

Mądry Polak po squacie

Redakcyjny telefon zadzwonił z samego rana. Zaaferowany mężczyzna twierdził, że do jego mieszkania włamała się ekipa
z councilu. Zniszczono wyposażenie i ukradziono narzędzia. Wszystko dlatego, że mieszkanie zajmowane było nielegalnie.

 
Okolice stacji Elephant&Castle nie należą do najpiękniejszych miejsc w Londynie. W przejściu podziemnym pełno śmieci. Od wszechobecnego fetoru moczu dostać można zawrotów głowy. Wokół councilowskie bloki dla biedoty. W jednym z nich mieszkają nasi bohaterowie. Council energicznie zabrał się do dzieła i dzień wcześniej wyrzucił ich z lokalu. Oni jednak wrócili i teraz nie dadzą się tak łatwo wyrzucić.
Spotkany tuż pod Ascendent House czarnoskóry sprzątacz w uniformie Southwark Council nie jest zbyt rozmowny. Pytamy go, czy słyszał o squatersach z Polski.
– Jakbym ja przyjechał do waszego kraju i zajął mieszkanie, to co? Byłoby fajnie? – mówi. – Przecież jest kolejka, są ludzie, którzy mają pierwszeństwo. To nielegalne tak wchodzić i mówić: „ja tu mieszkam”.
Na II piętro bloku wiedzie śmierdzącą do granic możliwości klatka schodowa.
 
Ciężkie życie bezdomnego
Wejścia do mieszkania bronią mocne blaszane drzwi. Na środku klawiatura numeryczna, a poniżej pokrętło, które sprawia, że drzwi wyglądają jak wyjęte prosto z radzieckiej łodzi podwodnej. Mija trochę czasu, zanim drzwi otwierają Bogdan i Duszan. Pierwszy, starszy, na oko pięćdziesięciokilkuletni to Bogdan Dybała. Drugi, znacznie młodszy, jest czeskim Romem. Mężczyźni są wzburzeni, mówią chaotycznie, jeden przez drugiego. Pokazują zniszczone podczas akcji councilu rzeczy. W dość czystym mieszkaniu niewiele sprzętów. Nie ma krzeseł ani stołu, jedyne meble to łóżka. Tapety odchodzą ze ścian. – Ty, zapytaj się Bogdana, on ci powie – łamanym polskim mówi zdenerwowany Duszan. Musi iść do pracy. Bogdan zaczyna opowiadać.
Pochodzi ze Świętochłowic, w Anglii jest od 1999 roku. Pracował na budowach, jak sam mówi, robił wszystko. Z wykształcenia jest technikiem górnictwa. Nie zna dobrze angielskiego, ale jakoś zawsze w pracy się dogadywał. Przez pięć lat zarabiał legalnie, płacił podatki. Wszystko się jednak zaczęło stopniowo sypać w 2005 roku. Dlaczego? Długo nie odpowiada. Twierdzi, że nie chodziło o wódkę.
– Zaważyły względy osobiste. To skomplikowana sytuacja – mówi, wpatrując się w przestrzeń. W końcu stracił pracę, skończyły się mu oszczędności i w marcu tego roku wylądował na ulicy.
– Mieszkałem w garażu, na śmietniku – opowiada. – Ciągle ktoś mnie okradał. Zginęły mi dwa telefony. Inni bezdomni mnie śledzili.
 
Niedrogo squat wynajmę!
Trzy tygodnie temu przygodnie spotkany Polak zaoferował Bogdanowi pomoc. Przedstawił się jako Maciek. Wedle opisu – człowiek w średnim wieku, siwiejący, z długą brodą. – Mówił, że ma squat do wynajęcia, bo sam przenosi się do innego mieszkania, a to jest dla niego za duże. Chciał, żebyśmy mu dawali 75 funtów tygodniowo. Nie zapłaciłem ani grosza, no bo jak – płacić za squat?
Bogdan i troje innych bezdomnych: Edward, Duszan i Jim, Irlandczyk, wprowadzili się do pustego mieszkania. Wymienili zamki, a na drzwiach wywiesili tzw. legal warning, podpisany przez Bogdana. To dokument stwierdzający, że w pustostanie mieszkają ludzie. Brytyjskie prawo stanowi o tym, że nie można nikogo wyrzucić tak po prostu z zajmowanego lokalu.
– Jak przyszliśmy, był tu syf jak cholera – mówi Bogdan. – Ale ja jestem Ślązok lub jak to mówią – Krzyżok, no i ordnung musi być! Szkoda, że nie zrobiłem wtedy zdjęć. Posprzątałem, wynieśliśmy gruz, udrożniłem rury – odpływ w zlewie i muszli klozetowej, bo było wszystko zapchane. Wanny w ogóle nie było. Przyniosłem brodzik i planowałem zainstalować, żeby można się było myć.
Nie było też prądu ani światła. Jedynie ciepła i zimna woda. Bogdan kupił mopa i dokładnie wyczyścił podłogi. Wszystkie rogi i dziury w ścianach oblał płynem zdobytym w szpitalu. Właśnie podczas sprzątania przyszła policja.
– Przestraszyłem się, że będą mnie chcieli wyrzucić, ale oni zobaczyli, że sprzątam i powiedzieli, że wszystko jest w porządku.
Squatersi ustalili, że musi być porządek. Regularne sprzątanie, zakaz przyprowadzania nowych ludzi. Squat miał służyć do tego żeby w nim spać, umyć się i zjeść.
 
Demolka
Minęły trzy tygodnie. Kiedy squatersi odświeżyli lokal, jako tako się zadomowili i już mieli zwracać się pisemnie do elektrowni o ponowne podłączenie prądu, kiedy wkroczył council.
– Nikogo akurat nie było w domu – opowiada Bogdan. – Wracam, a tu patrzę, zamieszanie. Kilku ludzi w councilowskich kamizelkach, nie wpuścili mnie do środka. Gdy tłumaczyłem, że tu mieszkam, urzędnik z councilu zerwał podpisaną przeze mnie kartkę. Powiedział, że to on teraz zajmuje mieszkanie. A ja mam się wynosić.
Ekipa wyważyła drzwi wejściowe, a następnie przystąpiła do demolki. Mężczyźni rozbili zlew i muszlę klozetową. Chociaż w mieszkaniu nie było prądu, zniszczyli wszystkie gniazdka elektryczne. Drzwi do kuchni wyrwali z zawiasów i nie wiadomo właściwie po co, wywiercili wielką dziurę. Na koniec rozlali na podłodze płyn do mycia naczyń.
– To przecież bez sensu – mówią squatersi. – Jak można zniszczyć swoje własne mieszkanie? Bo to przecież własność councilu.
Po wszystkim ludzie z councilu zamontowali owe specjalne, metalowe drzwi, otwierane szyfrem. Przez cały czas leżały w jednym z pokoi, więc mieli ułatwione zadanie.
– Nie zasłużyłem na to – mówi Bogdan łamiącym się głosem. – Nie chcę wracać na ulicę.
 
Jeden jedyny błąd
Squatowanie, w rozumieniu zajęcie niezamieszkanej posiadłości, jest w Anglii nadal legalne. Przestępstwem jest natomiast włamanie do takiej posiadłości. Jeśli policja nie złapie delikwenta na gorącym uczynku, czyli np. z łomem w ręku i nie ma żadnych świadków zdarzenia, wtedy w myśl prawa nie może nic takiemu człowiekowi zrobić. Warunkiem bezpiecznego pozostania w adaptowanym domu jest to, że cały czas ktoś w nim przebywa. Jeśli nikogo nie ma w domu, mieszkanie traktowane jest jako pustostan i każdy może je wtedy zająć. Również council.
Jon Ryder z biura prasowego Southwark Council, do którego należy budynek, mówi, że nic im nie wiadomo o całym tym zdarzeniu. Prosi o trochę czasu i obiecuje sprawę dokładnie zbadać. – W naszych rejestrach ostatni wpis dotyczący tego mieszkania pochodzi z lipca – tłumaczy. – Wtedy również chodziło o squatersów.
Southwark Council nie gromadzi danych o narodowości squatersów, z którymi ma do czynienia, więc trudno powiedzieć, ilu spośród nich to Polacy. A czy zniszczenie łazienki i gniazdek elektrycznych to standardowa procedura? Odpowiedź rzecznika jest wymijająca. – Zawsze staramy się w takich sprawach działać w ramach obowiązującego prawa – mówi.
 
Powrót
Nasi squatersi pokonali stalowe wrota i wrócili do mieszkania. Mówią, że drzwi otworzyć pomógł znajomy Anglik, fachowiec. – Musieliśmy przecież dostać się do środka – wyjaśniają. – Zostały tam nasze rzeczy.
Teraz, w myśl prawa znów są squatersami i jeśli będą uważać, mogą w mieszkaniu zostać dłużej. – Wiedzieliśmy o tym, że powinniśmy być cały czas na miejscu, ale przecież trzeba szukać pracy, zarabiać – mówi Bogdan.
Podejrzewa, że „wystawił” ich ów Maciek, który chciał im squat wynająć. Jeszcze poprzedniego dnia dzwonił, domagając się zapłaty. Prawdopodobnie innych też wykorzystuje w ten sposób.
Mija kilka dni. Telefon Bogdana nie odpowiada. Udaje nam się wreszcie dodzwonić do Edwarda. Mówi, że Bogdanowi ukradli telefon ludzie od Maćka.
– Nadal żądają od nas haraczu – mówi mieszkaniec squatu. – Nastroje nie są za ciekawe, Irlandczyk, który z nami mieszkał, wyprowadził się ze strachu. Teraz chcą 150 funtów.
Bogdan, Edward i Duszan nie poddają się mimo wszystko. Załatwili nową muszlę klozetową, chcą się starać o podłączenie prądu. Boją się jednak „życzliwych” rodaków. Z pewnością wrócą, by odebrać pieniądze za wynajem.
Michał Górka
 

author-avatar

Przeczytaj również

Kobieta walczy o życie po wypiciu kawy na lotniskuKobieta walczy o życie po wypiciu kawy na lotniskuNastoletnia uczennica zaatakowała nożem nauczycielkę na terenie szkołyNastoletnia uczennica zaatakowała nożem nauczycielkę na terenie szkołyRyanair odwołał ponad 300 lotów. Przez kuriozalną sytuację we FrancjiRyanair odwołał ponad 300 lotów. Przez kuriozalną sytuację we FrancjiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu rękiLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnychLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnych
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj