Styl życia
Łzy na ringu
Nie wszystkie olimpijskie historie kończą się uniesieniem rąk w geście zwycięstwa na podium. Choć Karolina Michalczuk przegrała w 1/8 finału z Mery Kom, pokazała hart ducha godny największych mistrzów.
Niegdyś Polska słynęła na cały świat swoją szkołą bokserską. Felix Stamm masowo produkował znakomitych pięściarzy, którzy sięgali po olimpijskie medale. Po dawnej chwale zostały jedynie wspomnienia i Karolina Michalczuk. Biało-czerwona jedynaczka walcząca w wadze muszej (51 kg) broniła honoru polskiego boksu. Skazywana na porażkę w walce ze znacznie wyżej notowaną rywalką, nie bała się walczyć jak równa z równą ze sportową ikoną Indii. Szkoda, że na ringu musiała nie tylko boksować się z Mery Kom, ale również z sędziami, którzy swoimi decyzjami faworyzowali pięciokrotną mistrzynię świata. Hinduska leżała nawet na deskach, ale ostatecznie przyznano jej zwycięstwo 19:14. Zapłakana Michalczuk nie mogła pogodzić się z wynikiem. Szczególnie, że nie będzie miała szansy na rewanż – w przyszłym roku bokserka przekroczy olimpijski limit wiekowy wynoszący 34 lata.