Życie w UK

„Lorneta z Meduzą” to nie „Balaton”…

„Wczoraj nasz rezerwowy bramkarz Morejko pobił obsługę w lokalu „Balaton” oraz kilku konsumentów. Władze naszego klubu zareagowały na ten wyczyn ostro i natychmiastowo. Służbowym samochodem prezesa ściągnięto Morejkę z domu, gdzie akurat odsypiał wydarzenie i w gabinecie prezydium nasze kierownictwo klubu udzieliło mu w krótkich słowach nagany.

„Lorneta z Meduzą” to nie „Balaton”…

Tłumacząc, że podobne ekscesy męczą Morejkę i doprowadzają do obniżki jego formy, na co klub wobec końcowych spotkań ekstraklasy nie może sobie pozwolić. Obecny na spotkaniu lekarz klubowy doktor Druchna wyjaśnił przy pomocy planszy, że silny krótkotrwały wysiłek powoduje gromadzenie się w mięśniach zawodnika szkodliwego kwasu mlekowego”.

I dalej: „Z kolei Morejko sprostował, że pobicie wymienionych osób nie wymagało od niego żadnego szczególnego wysiłku, ani też nie było krótkotrwałe, ponieważ Morejko kilkakrotnie nawracał do każdego przeciwnika. Dalej nasz zawodnik wyjaśnił, że u przyczyn jego oburzenia leżały karygodne nadużycia dokonywane przez obsługę lokalu, ponieważ dostrzegł, że kelnerka przyniosła mu sto gram wódki w naczyniu pięćdziesięciogramowym i to wydało mu się podejrzane.

Wobec czego, tytułem ostrzeżenia, uderzył. Przybyła na pomoc męska część kelnerstwa została przez Morejkę skarcona nogą za samowolne opuszczanie rewiru, co powoduje opóźnianie podawania potraw i może doprowadzić do utraty Srebrnej Patelni.
  

Wobec tak jawnych przewinień, kto jak kto, ale sportowiec z głęboko rozwiniętym poczuciem sprawiedliwości nie mógł stać bezczynnie. Co się zaś tyczy pobicia kilku konsumentów postronnych, to było to nieodzowne z uwagi na fakt, że Morejko był spocony i gdyby usiadł bezczynnie nastąpiłoby wystygnięcie Morejki i spowodowałoby to przeziębienie. Obecny na spotkaniu doktor klubowy Druchna potwierdził, iż postępowanie Morejki jest jak najzupełniej zgodne z zasadami współczesnego treningu.

Na koniec Morejko przyrzekł władzom klubu, że w przyszłości będzie unikał podobnych zajść, a gdyby już one nastąpiły, to Morejko będzie starał się, aby jak najbardziej przypominały trening.

To wzruszające expose nie mogło pozostać bez echa i prezes klubu wręczył Morejce, za postawę, premię okolicznościową oraz skierowanie na wczasy dwutygodniowe z żoną zawodnika Macy, która to małżonka doprowadziła niedawno tego zdolnego zawodnika do fatalnej obniżki formy”.

…czyli „Dziennik trenera”

Nie, absolutnie nie pomyliły mi się nazwiska „bohaterów”, ani też nazwa lokalu gastronomicznego, z wyszynkiem, a to z tej prozaicznej przyczyny, że zacytowany powyżej opis nie jest relacją z procesu odreagowywania pomeczowego stresu przez futbolistów Górnika Zabrze.

Lokal „Balaton”, nijak ma się do wykwintnego szyldu „Lorneta z Meduzą”, zaś ani Aleksander Kwiek, ani Łukasz Skorupski, czy też Michał Skorupski nie mogą równać się do opisanego wyżej Morejki, który nawet w ekstremalnych okolicznościach przejawia niebywałą dbałość o sportową dyspozycję.
  

Gastronomiczne perypetie Morejki zostały spisane z taśmy, która w roku 1979 została nagrana w studiu Polskiego Radia, konkretnie Programu III. A jeszcze konkretniej dla legendarnego programu „Sześćdziesiąt minut na godzinę”. Był to jeden z odcinków wspaniałego cyklu autorstwa Krzysztofa Jaroszyńskiego zatytułowanego „Dziennik trenera”.

Popularna „60-tka” niestety spoczęła w lamusie polskiej rozrywki. W świecie obrazków nie ma miejsca na przekazy zawierające chociażby najmniejszy pierwiastek intelektu. Głupawe miny strojone na scenach przy okazji rozlicznych „Kabaretonów” skutecznie wyrugowały z naszej rzeczywistości subtelne, pełne finezji poczucie humoru. Kto dziś rzuci choć garść pereł między wieprze…?

Lornetę z meduzą proszę!

Zejdźmy jednak ze sceny i wróćmy na właściwe nam, sportowe poletko. Otóż skecz Krzysztofa Jaroszyńskiego przywołany został z otchłani mej pamięci przez wydarzenia, które miały miejsce w stołecznym mieście Górnego Śląska, a które stały się niezwykle donośne dzięki uczynnym w takich okolicznościach przedstawicielom mediów.

Tercet przedstawicieli naszej futbolowej, ligowej elity zaszalał w lokalu o idiotycznie brzmiącej nazwie „Lorneta z Meduzą”. Niestety, nazwa ta nie sugeruje, by był to wykwintny lokal o wysokiej kategorii gwarantującej towarzystwo na odpowiednio wysokim poziomie.

W jego to podwojach trójka piłkarzy legendarnego polskiego klubu Górnika Zabrze szukała ukojenia dla swych nerwów przez dziewięćdziesiąt minut steranych na boisku w nieodległej przeszłości.

„Aleksander K., Łukasz S. i Michał S. zostali zatrzymani w związku z udziałem w bójce, do jakiej doszło w jednym z katowickich lokali. Zdaniem policji zawodnicy Górnika Zabrze podczas ucieczki wybili szybę i zniszczyli monitor komputera.

Piłkarze Górnika do około godziny piątej bawili się w lokalu „Lorneta z Meduzą”. W trakcie konsumpcji alkoholu wszczęli bójkę z gośćmi lokalu. Próbowali uciec, ale zostali zatrzymani przez policję.

Mieli od 1,5 do 1,7 alkoholu we krwi”– ta lakoniczna, ale jednocześnie jakże treściwa prasowa notka potrafiła wprowadzić nielichy zamęt w opracowanej z mozołem chronologii niniejszych felietonów. Mówiąc wprost temat ten wepchnął się bez kolejki, na chama.          

Życie przerosło kabaret

 Inicjały zostały zastąpione przez nazwiska niedługo potem, przy okazji komunikatu wydanego przez klub zatrudniający krewkich imprezowiczów. Tenor tegoż komunikatu, „drakońskie” kary, jak również uzasadnienie kiedyś zapewne skłoniłyby Krzysztofa Jaroszyńskiego, by rozejrzeć się za innym zajęciem. Przy takiej konkurencji?!
  

W komunikacie na „dzień dobry” Zarząd Górnika Zabrze SSA grzmi, iż stanowczo potępia zachowanie swoich piłkarzy, które miało miejsce w miniony weekend. Dalej o karach.
 „Łukasz Skorupski – nie będzie brany pod uwagę na mecz z ŁKS Łódź. Trenuje z drugą drużyną Górnika do odwołania. Ponadto został ukarany wysoką karą finansową.

Jednocześnie zawodnik zostaje zobowiązany do przekazania tejże kary – po połowie – na rzecz drużyn młodzieżowych Górnika i współpracującego z klubem Domu Dziecka w Zabrzu z konkretnym przeznaczeniem na wyjazd letni jego wychowanków”. Aleksandra Kwieka dotknęły niemal identyczne sankcje, z tym że nadal trenował z pierwszą drużyną, natomiast Michał Skorupski – odsunięty od kadry pierwszego zespołu.
  

W uzasadnieniu wieńczącym komunikat było jeszcze o skromniejszym udziale Kwieka w całym zajściu, niż sugerowały to media. Ale dla władz klubu sama zaistniała sytuacja i to, że zawodnicy znaleźli się w tym miejscu, jest naganna – stwierdził m.in. Krzysztof Maj, piastujący funkcję dyrektora wykonawczego w klubie. Kabaret – to jest to słowo, które pasuje jak ulał.
 

Jakież dotkliwe kary! Zwłaszcza finansowe, bo… wysokie. Zabrakło drobiazgu. Ot, słowa o tej ich wysokości. Zadbano też, by klub nie był zanadto stratny. Połowa rzeczonych kar ma zasilić wszak klubowe konto. Słusznie, po cóż na dobre rozstawać się z kasą (wysoką!), którą wcześniej przekazało się piłkarzom. Główka pracuje!
  

Na koniec żeby nie było, że tylko narzekam. Pragnę uczulić wszystkie osoby odpowiedzialne za formę piłkarzy, nie tylko Ekstraklasy S.A, aby uczulili uwagę swoich podopiecznych, by w podobnych, jak opisane powyżej, przypadkach mieli na uwadze nie tylko poziom alkoholu we krwi, ale także – a właściwie przede wszystkim – poziom kwasu mlekowego w tkankach mięśniowych. Rozwaga piłkarza Morejki w tej materii ze wszech miar godna naśladowania!
     
Jerzy Kraśnicki

author-avatar

Przeczytaj również

Poradnik: Kary dla rodziców za nieobecność dzieci w szkolePoradnik: Kary dla rodziców za nieobecność dzieci w szkoleFirma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Firma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Pracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoPracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannychGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannych35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciąży35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciąży
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj