Styl życia

Ładnemu ładnie nawet w worku po ziemniakach

Gwałciciele to nie gwałciciele. Włoszka z pustego peronu. Oddech karalucha. Sąsiadka z Bradem Pittem w łazience.

Ładnemu ładnie nawet w worku po ziemniakach

Polacy Online – Portal Polaków w UK >>

Jestem byłym agentem służb specjalnych >>

Zbliżała się stacja, na której miałem wysiąść, a ja, niestety, nadal tkwiłem w żelaznym uścisku moich współpasażerów. Nie chciałem wykonywać żadnych gwałtownych ruchów, żeby ich nie rozjuszyć. Powiedziałem najuprzejmiej jak tylko potrafiłem, żeby mnie wypuścili, bo chciałbym wysiąść, ale z ich strony nie było żadnej reakcji. Wyszarpnąłem się gwałtownie z tych objęć, ale to nie wiele dało. Wtedy z siedzenia w końcu wagonu podszedł do nas wysoki, łysy mężczyzna i powiedział im, żeby mnie puścili. Uczynili to natychmiast. „Łysy” wyjaśnił, że jest ich opiekunem, że to osoby z upośledzeniem umysłowym. Przeprosił mnie, dodając, że cały czas kontrolował sytuację. Przyjąłem to ze zrozumieniem i zdążyłem jeszcze wysiąść na właściwej stacji. Lustra już nie szukałem, bo po co, skoro to nie moja uroda była przyczyną tego incydentu w pociągu.
Dwa dni później na tej samej trasie spotkała mnie przygoda daleko przyjemniejsza. Był niezbyt późny wieczór. W oczekiwaniu na pociąg łaziłem tam i z powrotem po prawie pustym peronie stacji Highsbury&Islington, zaciągając się elektronicznym papierosem. Było tam kilka osób, między innymi ładna, ale nie wyzywająca, młoda z wyglądu blondynka. Zauważyłem, że przygląda mi się z zainteresowaniem, ale po zdarzeniu sprzed kilku dni przestałem brać pod uwagę możliwość, że to z powodu mojej urody. Może jestem usmarkany albo coś z moją fryzurą nie tak, może nie mam buta na nodze albo odpadł mi rękaw. Sprawdziłem, wszystko było OK, więc może mam brudny nos albo cuchnę nadzwyczaj. Też nie. Nadjechał pociąg, ja tradycyjnie udałem się do ostatniego wagonu, wyjąłem gazetę i zabrałem się do czytania. Pochłonięty jej studiowaniem, nie zwracałem uwagi na to, kto koło mnie siada, w ogóle nie zwracałem uwagi na pasażerów. Czytanie mi jednak nie szło, bo byłem potwornie głodny i zamiast liter miałem w oczach obraz lodówki wypełnionej jedzeniem. Odłożyłem gazetę i próbowałem myśleć o czymś przyjemnym. Na przykład o jasnowłosej dziewczynie z peronu. I wtedy usłyszałem:
– Przepraszam, chciałabym cię…
To była właśnie ta dziewczyna. Pochłonięty myślami o lodówce nie zauważyłem, kiedy usiadła koło mnie. Rozejrzałem się i stwierdziłem, że wokół jest mnóstwo wolnych miejsc. Mogła usiąść przecież gdziekolwiek, ale nie, ona właśnie usiadła koło mnie. Czyli nie jest tak źle z moją powierzchownością jak myślałem, czyli jednak uroda! Tylko uroda, bo przecież nie odzienie, które wyglądało jak wyjęte ze śmietnika w slumsach Dżajpuru czy innego Bombaju. Przemknęło mi jeszcze przez myśl stare porzekadło, że „ładnemu we wszystkim ładnie”, nawet w worku po ziemniakach. Popatrzyłem na nią i byłem pewien, że powie, iż chciałaby mnie poznać. Oczywiście, że się zgodzę.
…zapytać, czy to co paliłeś na peronie, to był elektroniczny papieros?
No cóż, trochę mnie to zmartwiło, ale zaraz wytłumaczyłem sobie, że to tylko pretekst do rozpoczęcia rozmowy, nie wypadało jej przecież w tak prostacki sposób nawiązywać znajomość.
Przytaknąłem i zacząłem objaśniać, na czym polega działanie e-papierosa. Słuchała z zainteresowaniem, a ja o dziwo mówiłem płynnie i z sensem, choć w takich sytuacjach potrzebuję trochę więcej czasu na rozkręcenie się – szczególnie, jeśli konwersacja przebiega w obcym języku. I tak od słowa do słowa okazało się, że dziewczyna ma na imię Lea, jest Włoszką z miasta Romea i Julii, czyli z Werony. Ma 27 lat, pracuje w jakiejś firmie doradczej na Angel, a mieszka na Kensal Rice, czyli niedaleko mnie. Ja opowiedziałem jej o swojej ostatniej podróży do Włoch i poprzednich. O kontrastach pomiędzy północnymi, a południowymi Włochami i co jest ich przyczyną. Lea dziwiła się, bo przecież zarówno mieszkańcy północy i południa mają te same możliwości, a jednak ci drudzy z nich nie korzystają. Doszliśmy do wniosku, że południowcy są leniwi, bo gorący klimat nie zachęca do pracowitości. Później znów rozmawialiśmy o papierosach i o rzucaniu nałogu. Lea próbowała, ale nie daje sobie z tym rady. Poleciłem jej tego „e”. Ale ileż ona pali – pięć papierosów dziennie. To w ogóle nie ma o czym mówić! Pięć papierosów to tak, jakby nie palić w ogóle. Później Lea zapytała, czy jestem Anglikiem. Zgodnie z prawdą odpowiedziałem, że jestem Polakiem i kątem oka obserwowałem, jak dziewczyna na to zareaguje. Na szczęście, nic o Polsce i Polakach nie wiedziała, nic dobrego i nic złego. Odetchnąłem z ulgą i trochę jej o Polsce naściemniałem. Krótko mówiąc, wysiadła z pociągu przekonana, że moja ojczyzna to skrzyżowanie USA z czasów prosperity ze Szwajcarią. Aha, byłbym zapomniał, Lea zaprosiła mnie na herbatę, ale nie skorzystałem, bo lodówka znów zdominowała moje myśli. Ale następnym razem skorzystam, bo pewnie znów spotkam ją na stacji.  
 *  *  *
Sobotę poświęciłem na obchód różnych miejsc, w których można kupić wszelkiego rodzaju substancje chemiczne. Ma to związek z moją obsesją na tle insektów zwanych karaluchami. Postanowiłem zostać wynalazcą, który wybawi świat od tej paskudy. Nie wykluczam w związku z tym Nobla i to z kilku dziedzin. Niestety, UK to nie Polska, nie ma sklepów, w których można kupić chociażby kwas borny, niezbędny do mikstury, którą wymyśliłem. Zrezygnowany zajrzałem jeszcze do sklepu zwanego przez Polaków „funcikiem” i tam zakupiłem jakiś rozpylacz na mrówki, nie w aerozolu, lecz w pojemniku takim jak np. płyn do mycia okien. Był duży i tani. Kupiłem dwa i pędziłem do domu jak na skrzydłach, modląc się, żeby karaluchy gremialnie wychynęły ze swoich kryjówek. W domu chyba nie było nikogo, bo panowała absolutna cisza, taka, że było słychać oddech całkiem sporego karalucha siedzącego na kuchennym okapie. Jak mawia staropolskie porzekadło – jeden karaluch wiosny nie czyni, ale dobre i to. Tkwił tam bezczelnie, ale kiedy zbliżyłem się z rozpylaczem, natychmiast zniknął w jakiejś szparze, w której nie powinien się zmieścić. Całą szparę opryskałem cieczą z rozpylacza i rude bydlę bardzo szybko stamtąd wylazło, chwiejąc się na odnóżach. Dawka trucizny nie była duża, co oznacza, że preparat jest dość mocny, a przez to skuteczny. Obserwowałem insekta, czy przypadkiem nie otrząśnie się i nie ożywi, ale on słabł coraz bardziej, aż wreszcie zgodnie z karaluszym zwyczajem przewrócił się na grzbiet i zaczął przebierać nogami, po czym poszedł do Piekła. Rozejrzałem się po kuchni, ale więcej karaluchów już nie było. Robiłem co mogłem, to zapalałem, to gasiłem światło, ale nic. Czyżbym je wytępił do imentu? A jeśli tak, to jakiż sens będzie miało moje życie. Co ja teraz bez nich pocznę? Na kim będą robił swoje doświadczenia, które mają wybawić ludzkość od tej plagi? Jak będę zaspokajał swoje sadystyczne instynkty i rozładowywał swoje frustracje. Coraz czarniejsze myśli zaczęły przychodzić mi do głowy. Zrezygnowany prysnąłem na odchodnym jedną ze szpar przy bojlerze. Odczekałem chwilę i proszę, są! Wylazło ich dziesięć. Każdego potraktowałem osobno, stosując różne dawki. Każda z nich, prędzej czy później, okazywała się śmiertelna. Jeśli insekta potraktowałem małą dawką, to żył trochę dłużej, ale też ginął. I bardzo dobrze! W domu od pewnego czasu mam już przydomek „Cockroaches Killer”, po angielsku to nawet ładnie brzmi.
W walce z tym diabelstwem zyskałem nieoczekiwanego sojusznika. Przyszła do mnie wieczorem Viktoria i stwierdziła, że u niej w pokoju jest karaluch. Próbowała go zlikwidować, ale jej zwiał. Trochę się przestraszyłem, bo do tej pory żaden z tych przebrzydłych owadów nie zapuszczał się w moje rejony. Chciałem obejrzeć jej pokój, ale prosiła, żeby przełożyć to na inny dzień, bo ma straszliwy bałagan i się trochę wstydzi. Opowiedziałem jej o swojej działalności na niwie eksterminacji karaluchów, nie szczędząc jej w swoim opisie sadystycznych detali. Patrzyła na mnie z coraz większym zachwytem i nie wiem jak to się stało, ale znaleźliśmy się w łazience. Tak kobieta może patrzeć tylko na Brada Pitta albo innego Banderasa. Nawet miałem wrażenie, że chce mnie pocałować, bo zbliżyła się tak, że niemal przyparła mnie do ściany. Patrzyła mi przy tym w oczy. Trudno mi było to wytrzymać, bo mam trochę obwisłe powieki, a ostatnio opaliłem sobie rzęsy zapalniczką zapalając papierosa, kiedy padła bateria w tym elektronicznym. Nie wiadomo jak by się to skończyło, gdyby nie Ahmed, który właśnie nadszedł i wybawił mnie z opresji. Swoją drogą, będę musiał coś zrobić z tymi powiekami, bo jeśli wydarzą się podobne sytuacje, to nie powinienem myśleć o nim, tylko o tym, co aktualnie się dzieje. Może jakiś botoks? I to szybko, bo za dwa dni mam z Viktorią spędzić cały dzień na lustracji jej pokoju. Różne rzeczy mogą się dziać, tym bardziej, że Arab nie przyjdzie, o co nie omieszkałem zapytać.
Cdn.

Janusz Młynarski

Polacy Online – Portal Polaków w UK >>

Jestem byłym agentem służb specjalnych >>

author-avatar

Przeczytaj również

Pięć osób zginęło próbując dostać się do UK w dzień po przyjęciu Rwanda billPięć osób zginęło próbując dostać się do UK w dzień po przyjęciu Rwanda billMężczyzna pracował dla Sainsbury’s 20 lat. Został dyscyplinarnie zwolniony za chwilę nieuwagiMężczyzna pracował dla Sainsbury’s 20 lat. Został dyscyplinarnie zwolniony za chwilę nieuwagiZakłócenia w podróżowaniu, które czekają nas w kwietniu i majuZakłócenia w podróżowaniu, które czekają nas w kwietniu i maju46 000 samolotów miało problemy z GPS. Za zakłóceniami prawdopodobnie stoją Rosjanie46 000 samolotów miało problemy z GPS. Za zakłóceniami prawdopodobnie stoją RosjanieRishi Sunak z wizytą w Polsce. UK zapowiedziało największy pakiet wsparcia wojskowego dla UkrainyRishi Sunak z wizytą w Polsce. UK zapowiedziało największy pakiet wsparcia wojskowego dla Ukrainy23 kwietnia obchodzimy Dzień Świętego Jerzego, bohaterskiego patrona Anglii i… multikulturalizmu23 kwietnia obchodzimy Dzień Świętego Jerzego, bohaterskiego patrona Anglii i… multikulturalizmu
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj