Kwarantanna dla osób powracających do UK zostanie skrócona do 7 dni? To plany Ministerstwa Transportu

Fot. Getty

Podrozowanie Do Uk

Minister Transportu Grant Shapps ma bardzo poważnie rozważać skrócenie kwarantanny dla osób podróżujących do UK z 14 do 7 dni. Testy na obecność koronawirusa miałyby być wykonywane u przyjezdnych po tygodniu od momentu przekroczenia granicy, a nie, jak sugerowano wcześniej, w momencie jej przekraczania. 

Wszystko wskazuje na to, że Ministerstwo Transportu przychyli się do apeli przedsiębiorstw lotniczych i innych firm z branży turystycznej i skróci okres obowiązkowej kwarantanny dla podróżnych przekraczających granicę UK. Jak donosi dziennik „The Daily Telegraph”, Grant Schapps miał powiedzieć we wtorek przedstawicielom stowarzyszenia ABTA (grupującego kilkadziesiąt firm z sektora turystycznego), że podróżni przekraczający granicę Zjednoczonego Królestwa będą zobowiązani do natychmiastowego udania się na kwarantannę, a następnie do poddania się tydzień później testowi na koronawirusa. Jeśli test ten okaże się negatywny, to podróżni będą mogli zaprzestać samoizolacji po 7, a nie jak wcześniej, po 14 dniach. 

• ZOBACZ: Ryanair skrócił zimowy rozkład lotów. Dostępnych będzie tylko 40 proc. lotów z zeszłego sezonu

Kwarantanna w UK potrwa 7 dni?

– Proponujemy wewnętrzny reżim testowy, w którym ludzie przekraczający granicę poczekają tydzień, następnie poddadzą się testowi i zostaną wcześniej wypuszczeni – miał na spotkaniu online z przedstawicielami ABTA powiedzieć Minister Transportu. Zaznaczając przy tym, że testy będą robione na koszt osób znajdujących się w izolacji. – Proponujemy również wdrożenie powszechnego systemu uznawanego przez państwa na całym świecie, którego pomysłodawcą jest Wielka Brytania i w którym testy oraz izolacja odbywałyby się przed podróżą i po podróży, co nie wymagałoby kwarantanny – dodał, wyrażając jednocześnie nadzieję, że nowe systemy testowania pozwoliłyby podróżować większej liczbie ludzi. 

• CZYTAJ: „Circuit breaker” wprowadzony na cztery tygodnie w Irlandii Północnej. Walia coraz bliżej podobnego rozwiązania