Praca i finanse
Koronawirus w UK: Na czym polega strategia „odporności stadnej” i czy władze igrają z życiem Brytyjczyków?
Fot. Getty
Rząd UK podejmuje strategię walki z nowym koronawirusem, która jest sprzeczna z zaleceniami Światowej Organizacji Zdrowia. Zobacz, na czym dokładnie polega brytyjski plan „odporności stadnej” i co przyniesie zwykłym mieszkańcom UK.
Podczas czwartkowej konferencji prasowej, premier UK przyznał, że spodziewa się wielu zgonów z powodu koronawirusa na Wyspach. Jego doradcy przyznali również, że przewidują, iż 80 proc. brytyjskiego społeczeństwa zachoruje na COVID-19. Ponadto, Wielka Brytania odchodzi od zaleceń WHO i nie będzie zajmować się przypadkami podejrzenia koronawirusa u osób, których stan nie okazał się na tyle zły, by przyjąć je do szpitala.
Ponadto, rząd UK wciąż nie wprowadza restrykcji takich, jak wiele innych krajów – nie zamyka szkół, uniwersytetów, pubów, granic i nie ogranicza możliwość przemieszczania się Brytyjczyków po Wyspie. Jak podaje dziennik „The Guardian”, taka strategia związana jest z teorią zwaną „odpornością stada” (ang. herd immunity).
Sir Patrick Vallance, główny doradca naukowy brytyjskiego rządu, stwierdził, że aby uzyskać odporność stada, przynajmniej 60 proc. populacji musiałoby zachorować i dzięki temu uzyskać odporność na nowego koronawirusa. Przypomnijmy jednak, że rząd UK zakłada, że koronawirusem zarazi się nie 60, ale aż 80 proc. populacji.
Najogólniej rzecz biorąc, „odporność stada” jest to forma pośredniej ochrony przed chorobami zakaźnymi, która występuje, gdy znaczna część populacji staje się odporna na infekcję, zapewniając tym samym ochronę osób bardziej narażonych (w przypadku koronawirusa są to osoby starsze i schorowane). Gdy wiele osób w danej populacji uzyskuje odporność, to łańcuch dalszego zarażania zostaje przerwany i choroba przestaje się tak szybko i łatwo rozprzestrzeniać. Im większy odsetek osób odpornych w społeczeństwie, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że ci, którzy nie mają odporności, wejdą w kontakt z osobami zakażonymi i sami zostaną zainfekowani. Odporność w społeczeństwie najczęściej uzyskuje się dzięki szczepieniom. Niestety, w przypadku nowego koronawirusa nie istnieje jeszcze szczepionka, dlatego jakakolwiek odporność o jakiej może być na razie mowa, to odporność nabyta samodzielnie przez organizmy – bez zewnętrznego, medycznego wspomagania.
Problem jednak w tym, że strategia „odporności stada” jest bardzo skomplikowaną i krytykowaną teorią. Przede wszystkim, jak podaje „Rzeczpospolita”, coraz częściej mówi się przypadkach powtórnego zachorowania na COVID-19. Ponadto, nie wiadomo, czy nowy koronawirus nie zachowa się podobnie do wirusa grypy i nie zaczną pojawiać się nowe szczepy, na które ludzie znów nie będą odporni. Oznaczałoby to, że uzyskanie odporności na nowego koronawirusa jest sprawą bardziej złożoną, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać.
Martin Hibberd, profesor London School of Hygiene & Tropical Medicine, powiedział dziennikowi „The Guardian”: „Obawiam się, że tworzenie planów, które zakładają, że tak duża część populacji zostanie zakażona (i miejmy nadzieję, wyzdrowieje i uodporni się), może nie być najlepszym, co możemy zrobić”. Pojawiają się jednak też głosy pozytywne o strategii UK. Francois Balloux, epidemiolog chorób zakaźnych z University College London, powiedział: „Nie ma innego kraju na świecie, który zarządzałby epidemią w ten sam sposób. To nie jest szalona decyzja. I może się opłacić”.
Z kolei Tomasz Nowak z dziennika „Rzeczpospolita” zauważył: „Niezależnie od skuteczności przyjętej koncepcji należy wziąć też pod uwagę liczby. Wielka Brytania liczy ponad 66 mln mieszkańców. Zachorowanie 80 proc. mieszkańców oznacza 52,8 mln. chorych. Jeśli dotychczasowa śmiertelność się utrzyma, umrze ponad 1 800 000 Brytyjczyków”.