Styl życia

Kogo zrzucę ze schodów (cz. 51)

Kogo zrzucę ze schodów. Tajemnicza saszetka za biurkiem. „Bombay Bimbos”, czyli hinduskie porno. Długo po krótkich schodach. Spotkanie z torbą.

Kogo zrzucę ze schodów (cz. 51)

Poprzedni odcinek: Stacje pełne lodu i gwiazd (cz. 50) >>

Powrotny lot do Londynu minął spokojnie, podobnie jak droga ze Stansted na Acton, ale w „naszym angielskim domu” już się zdenerwowałem. Kiedy otwierałem drzwi do swojego pokoju, rzuciłem okiem na stojącą w korytarzu szafę – czegoś mi brakowało. Tak, znikła moja torba podróżna, w której przechowywałem zimową odzież. Torba leżała na szafia, ale już nie leży, a wraz z nią nie leżą tam: gruby, czarny wełniany golf i dwie kurtki. Była też i trzecia, ale tę ktoś powiesił na poręczy schodów. „Ktoś”, czyli złodziej. Kolor się nie podobał czy jaki ch…? Pardon, że klnę, ale torba była prawie nowa i do tego z tych droższych, lecz nie tyle zmartwiła mnie strata co czyjaś bezczelność. Ale zaraz, chwileczkę, może nikt nie ukradł tylko sobie pożyczył? Może to Victoria? Mogła przecież ją sobie pożyczyć podczas przeprowadzki, a niby jak mogła mnie zapytać skoro wyjechałem? No tak, ale po co jej mój golf i dwie kurtki do przeprowadzki. Może było jej bardzo, ale to bardzo zimno? Nie, przecież to idiotyczne. Za chwilę już wiedziałem, bo całkiem po prostu zadzwoniłem do niej. Torbę wraz z zawartością ukradły mi Rumunki, czego Victoria była świadkiem. Stało się to zaraz po moim wyjściu z domu, kiedy zmierzałem na lotnisko. Wyjaśniły Victorii, ze spotkały mnie po drodze i że zgodziłem się pożyczyć im tę torbę. Kiedyś pisałem tu o Rumunach same dobre rzeczy, ale już tego czynić nie zamierzam, choć ciężko mi będzie nieuogólniać. W każdym razie obiecałem sobie, że jeśli któraś z Rumunek pojawi się na moim piętrze, to zrzucę ją ze schodów.

Rozpakowałem się i zaraz potem udałem do Omara do sklepu pokazać mu, że już wróciłem. Ucieszył się, albo udawał, ale nieważne. Opowiedziałem o kradzieży torby i Omar przyznał, że widział Marinę oraz Vioricę jak szły bez torby, a wracały z torbą. Skąd mógł wiedzieć, że to moja? Prosił, żeby nic cennego w holu nie zostawiać. Dobrze, że pojechałem do Polski w butach, bo pewnie też by je szlag trafił. Tak byłem tym wszystkim zaaferowany, że dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że Victoria wyprowadziła się definitywnie. Drzwi od jej pokoju nie były zamknięte na klucz, więc wszedłem do środka. Panował tam potworny bałagan. Na biurku walały się jakieś niedojedzone ciastka i kawałki papieru toaletowego oraz plastykowe wieszaki. Pełno ich też było na podłodze, która zasłana była ponadto patyczkami do czyszczenia uszu i gwoździami. Wziąłem się za sprzątanie i w ciągu kilku minut duży czarny foliowy wór zapełnił się śmieciami. Kiedy odsunąłem biurko, zobaczyłem dość dużą czarną saszetkę, w której znalazłem kilkanaście płyt z jakimiś filmami i muzyką. Postanowiłem zrobić sobie przerwę w „cleaningu” i objerzeć co też tam na tych płytach się znajduje. Pierwsza, którą włożyłem do laptopa, była opatrzona napisem „Bombay Bimbos”. Już sam tytuł sugerował, że treść będzie raczej frywolna. Nie myliłem się. Z czołówki wynikało, że bohaterkami będą gorące dziewczyny z Indii. Rozsiadłem się wygodnie i wlepiłem oczy w ekran laptopa myśląc jednocześnie o tym, jak bardzo zaskakujące jest dla mnie to, że Victoria ma takie zainteresowania. Akcja filmu zaczęła się od tego, że jakiś śniadolicy facet szedł po schodach, a zza drzwi, które widniały u ich szczytu, dobiegały piskliwe pojękiwania, tak więc kamera pokazywała raz to idącego faceta, a raz drzwi. Słusznie domyśliłem się, że facet miał zamiar nie tylko dotrzeć do tych drzwi i nie tylko je otworzyć, lecz również wejść do tajemniczego pomieszczenia skąd dochodziły jęki. Niestety, choć schody były krótkie, owo wchodzenie trwało dosyć długo, a westchnienia przybierały na sile i były coraz głośniejsze. Mając więc sporo czasu na analizę obrazu i ścieżki dźwiękowej stwierdziłem, że owe pojękiwania mają charakter jednoosobowy. Oznaczało to, że kobieta za drzwiami wykonuje jakieś ćwiczenia podnosząc hantle i rozciągając sprężyny lub też korzysta ze sprzętu, który bez trudu można nabyć w każdym seks shopie. Mijała dwudziesta minuta, a śniadolicy osiągnął dopiero połową dystansu, który został mu do przebycia. – A może to nie jest porno – przemknęło mi przez myśl?

W takim przypadku, jak każdy normalny człowiek tak i ja, próbowałem przyspieszyć bieg akcji posugując się funkcją przewijania. Niestety, nie dało się tego zrealizować w żaden sposób – nie działało. Nie chcąc marnować czasu zszedłem do kuchni, w której zająłem się przygotowywaniem zupy jarzynowej. Kiedy skończyłem, postawiłem garnek na gazie i wróciłem do laptopa. Facet pukał do drzwi. Kamera przez chwilę pokazywała jego zaciśniętą pięść stukającą do drzwi na przemian z widokiem orientalnego ogrodu, po którym przechadzały się jakieś egzotyczne ptaki. Uznałem, że pukanie do drzwi może facetowi zabrać co najmniej kwadrans, poszedłem wyrzucić śmieci. Kiedy znów zasiadłem przed laptopem, śniady wszedł akurat do pokoju, w którym na łożu okolonym muślinową zasłoną leżała jakaś kobieta. Była, niestety, szczelnie okryta jakąś tkaniną. Śniady zbliżał się do niej, ale bogatszy o doświadczenie z poprzednich kadrów zdecydowałem, że zobaczę co tam z moją zupą. Facet rozchylał zasłonę. Przez chwilę całkiem serio rozważałem, czy nie udać się na kawę do „Churchfield Cafe”, ale nie chciało mi się przebierać. Wziąłem z półki jakąś książkę i przystąpiłem do czytania. Nie wiem ile czasu upłynęło, ale wreszcie coś zaczęło się dziać, bo bohater filmu włożył wreszcie rękę pod tkaninę okrywającą kobietę, skąd dość szybko wyjął jakąś pierś. Jak słusznie się domyśliłem, pierś należała do tej pani. Długo i dość brutalnie miętosił ową część ciała, a kiedy przestał, wdał się w rozmowę z właścicielką miętoszonej piersi. Ciekaw byłem jaki to język, według mnie było to jakieś narzecze z Pakistanu. Nie znam oczywiście żadnego z nich, ale polegałem na swoim słuchu – charakterystyczna intonacja po prostu. Żeby to zweryfikować, zszedłem piętro niżej, by capnąć jakiegoś Pakistańczyka, o co – jak wiadomo – w „naszym angielskim domu” wcale nie jest trudno. Capnąłem małego Pakistańczyka, który swego czasu trzymał stopę na stole kuchennym. Przyszedł do mnie, posłuchał i powiedział:

 

– No Pakistani, it’s Indian.
Aha, czyli to hinduskie porno. Cierpliwy ten hinduski reżyser, cierpliwi aktorzy, ale najcierpliwsi są hinduscy widzowie. Do tej pory byłem przekonany, że najbardziej rozwlekłe są brazylijskie „mydlanki”, teraz już wiem, że nie. Przypomniałem sobie w tym momencie, że kiedy Victoria bywała sama, z jej pokoju godzinami nie dobiegał do mnie nawet najcichszy szmer. Pewnie wtedy oglądała „porno schody”. I pewnie bym nadal żywił takie przekonanie, gdyby nie kolejne płyty. Było tam jeszcze kilka hinduskich pornoli, ale musiałbym wziąć sobie półroczny urlop na ich oglądanie, toteż zrezygnowałem. Przejrzałem natomiast inne jeszcze płyty, wśród których było pełno piosenek w stylu arabic-disco oraz CV poprzedniego mojego sąsiada Marokańczyko-Francuza, Paula. No proszę, a tak się sierdził na tę zepsutą Europę.

Nazbierało mi się trochę rzeczy do prania, więc pełny ich wór zniosłem do kuchni, a tu pralka zepsuta. Od sąsiadów Polaków dowiedziałem się, że już tak stoi dwa tygodnie, nie można nic wyprać, a do tego Omar podwyższył im czynsz o 10 funtów, bo panie, które sprzątały nasz dom, zrezygnowały kiedy trafiła im się lepsza praca. Prawdę mówiąc nie wiem jaki to ma związek z podwyżką czynszu, bo przecież bardziej logiczne byłoby obniżenie – zatrudnianie sprzątaczek to przecież dodatkowy koszt, a teraz właśnie zszedł z niego. Mnie w każdym razie o podwyżce nie mówił nic, więc nadal płacę 80 funtów. Pogadałem jeszcze chwilę z sąsiadami z dołu i dowiedziałem się, że Lucina wróciła do Viorela, bo jego brat wyjechał – rzeczywiście zero ambicji i szacunku dla samej siebie.

Zapomniałem o zupie, znów ruszyłem na dół i wtedy zobaczyłem jak drzwi u Viorela się otwierają i wychodzi z nich Viorica ciągnąc za sobą moją torbę. Osłupiałem do tego stopnia, że zabrakło mi języka w gębie, co zdarza mi się niewiarygodnie rzadko. Zaraz za nią wytoczył się osobnik, który – sądząc z twarzy – on lub jego przodkowie pochodził z Półwyspu Indyjskiego, w każdym razie nie był to brazylijczyk Dżunio. Viorica na mój widok zrobiła głupią minę i próbowała zasłonić sobą torbę, wykrzykując jakieś entuzjastyczne powitanie, ale ja machnąłem ręką i poszedłem do siebie.

Janusz Młynarski

Następny odcinek: Co mają oczy do pośladków (cz. 52) >>


Wszystkie zdarzenia i osoby przedstawione w opowiadaniu, są fikcyjne, a zbieżność z osobami i zdarzeniami rzeczywistymi jest lub może być w pełni przypadkowa
 

author-avatar

Przeczytaj również

Laburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Laburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Mężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuMężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieWynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Błędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wodyBłędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wody
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj