Życie w UK
Kilka słów o zbieractwie
Kolekcjonowanie fantów i zbieractwo gratów to bardzo pożyteczne hobby. Zwłaszcza jeśli znajdzie się coś fajnego.
Anglicy mają zwyczaj wystawiania na chodnik rzeczy, które im zbywają: pralek, telewizorów, kanap itp. I stoją sobie te dobra na ulicy, a jeżeli ktoś ma na coś ochotę to po prostu zabiera sprzęt i pędzi się meblować. Zwyczaj ten robi nieprawdopodobne wrażenie na niektórych polskich emigrantach i świadomość, że tyle dobra wszelakiego jest w zasięgu ręki i do tego jeszcze za darmo! Budzi ich zrozumiałe podniecenie.
Niektórzy z naszych popadają czasami w paranoję łowiecką, tzn. wyruszają bladym świtem i krążą kilka godzin po okolicy zgarniając wszystko co się da z przydomowych ogródków. Sam mieszkałem kiedyś w takiej chacie, gdzie było pięć mikrofalówek i chyba, że trzy lodówki, a lokatorzy wciąż, w pocie czoła, znosili fanty.
A oto historyjka sprzed lat: sytuacja ponoć na tyle autentyczna, że niektórzy polscy obywatele – emigranci do dzisiaj się z tego szczerze śmieją.
Pewien Anglik, korzystając ze słonecznej pogody i wolnej soboty, wyniósł wszystkie sprzęty z kuchni, włącznie z lodówką i pralką, do ogródka i wziął się za malowanie ścian. Pech chciał że w okolicy krążył polski łowczy, który wiedziony niezawodnym węchem, natychmiast wytropił pralkę i przystąpił do jej demontażu – a to po to, żeby wymontowane części z zyskiem odsprzedać na skupie złomu. Wyobraźcie sobie zdziwioną gębę malarza, który zmęczony, ale zadowolony w poczuciu dobrze wykonanej roboty, wyłania się z domu i widzi swój sprzęt gospodartswa domowego rozkręcony na części pierwsze; w promieniach słońca figlarnie mieni się silnik pralki, a obok stoi spocony z radości Polak przygotowując się do załadunku łupu na taczkę.
Sytuację zdecydowanie pogorszył fakt, że złomiarz nie mówił praktycznie w ogóle po angielsku i nadziwić się nie mógł, czemu ten gruby facet z pędzlem rzuca się do bicia…
Radosław Purski / Fot. Thinkstock