Styl życia

Jestem byłym agentem służb specjalnych

Dziwny znajomy. Po co tnie się buty. Martin i służby specjalne. Podsłuch obuwniczy. Kot, czyli Mysz. Jabłko grozi śmiercią. Głaz nad moją głową.

Jestem byłym agentem służb specjalnych

Polacy Online – Portal Polaków w UK >>

"Nowi fatyganci czają się na sąsiadkę" >>

Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale często zdarza mi się poznawać różnych dziwnych ludzi. Tak się złożyło, że co jakiś czas muszę się meldować w pewnej przychodni
na Charing Cross. Nie, nie w psychiatrycznej, chociaż prawdę mówiąc, niektórzy pacjenci to dość ciekawe jednostki chorobowe i powinien nad nimi pochylić się lekarz dusz.
Ten mężczyzna miał bardzo długie, siwe włosy, sfatygowany zielony garnitur, koszulę w kwiaty i białe sportowe buty, w przeciwieństwie do garnituru, nowiutkie. Wychodził na papierosa równie często jak ja, czyli niemal bez przerwy, co sprawiło, że poczułem w nim bratnią duszę. Sądząc po owym, dość ekscentrycznym image’u, musiał być kiedyś hipisem, co dodatkowo wzmogło moją sympatię do niego. Należę do ludzi, którzy błyskawicznie nawiązują kontakt, ale tu jakoś nie miałem śmiałości, sprawiał wrażenie osoby nieprzystępnej, patrzył spode łba, a w ogóle zdawał się być zatopiony we własnych myślach. Wyjął kolejnego papierosa i zaczął szukać zapalniczki, najpierw spokojnie, a później coraz bardziej nerwowo, ale gdzieś mu się zapodziała. Ja natomiast zwykle miewam przy sobie dwie lub trzy. Podałem mu ogień, po czym wręczyłem mu zapalniczkę mówiąc, że mogę mu ją podarować, bo mam jeszcze jedną. Popatrzył na mnie roztargnionym wzrokiem, ale podziękował i schował ją do kieszeni. Myślę, że nie minęła minuta, kiedy znów do niej sięgnął, ale tym razem nie wyjął papierosów, lecz scyzoryk. Rozkładał go bardzo powoli, a kiedy już rozłożył, przysiadł na murku, zdjął prawego buta i zaczął go… rozcinać. Najpierw odciął cholewkę, przyłożył ją do ucha, po czym poszatkował ją na kilka kawałków, każdy z nich również równie dokładnie przesłuchał. To samo zrobił z podeszwą. Podenerwowany cisnął do śmietnika to, co pozostało z prawego buta i zajął się lewym. Postąpił z nim podobnie.
Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek widział coś podobnego – facet zdejmuje nowe buty, kroi je na kawałki, wyrzuca do kosza, po czym osiąga błogostan. Sam się nawet zacząłem zastanawiać, czy nie jest to jakiś tajemniczy sposób, żeby podreperować sobie nastrój. Spojrzałem na swoje buty. Trochę szkoda, kupiłem je wczoraj, właśnie po to, żeby sobie poprawić samopoczucie. Podszedłem do niego i zapytałem, czy może pożyczyć mi swój scyzoryk, wyjaśniając, że chcę zrobić z moimi butami to samo, co on ze swoimi.

– A co, też cię podsłuchują? – zapytał patrząc badawczo. O do licha, co mają buty do podsłuchiwania? Czy myślał, że moje buty mogą mnie podsłuchiwać? Na wszelki wypadek powiedziałem, że nie jestem pewien. Mężczyzna poprosił o jednego buta. Przyłożył do ucha i „przesłuchiwał” każdy centymetr. – Tego nie musisz ciąć, nic tam nie ma.
Modliłem się, żeby i w drugim nic nie było, bo trochę niewygodnie chodzić w jednym bucie. Okazało się, na szczęście, że drugi but również jest „czysty”, dzięki temu udało mi się zachować obuwie w całości. Spojrzałem na jego bose stopy, były sine, ale on sprawiał wrażenie zadowolonego, nawet się uśmiechał, a po chwili nawet się przedstawił.
– Martin jestem, ale to nie jest moje prawdziwe imię. Jestem byłym agentem służb specjalnych.
O do diabła, to jakieś deja vu, zdałem sobie teraz sprawę, że coś podobnego wydarzyło się już w moim życiu. Było to półtora roku temu, wylądowałem w Charing Cross Hospital ze złamaną nogą. Pewnego razu, kiedy wyszedłem na papierosa, spotkałem na dole pewnego osobnika, który miał również długie, siwe włosy i zniszczony garnitur. Też był pacjentem. Zamienialiśmy codziennie kilka słów, głównie na temat pogody, aż wreszcie pewnego dnia powiedział mi, że jest byłem żołnierzem jednostki specjalnej SAS, a ponieważ nie uwierzyłem, pokazał mi jakąś legitymację kombatancką i list gratulacyjny datowany na 1983 rok. No i proszę, znów Charing Cross i znów jakiś agent!
Martin szybko zorientował się, że ma przed sobą cudzoziemca, był ciekaw skąd jestem i co tu robię? W krótkich, żołnierskich słowach opowiedziałem mu o sobie, a Martin uśmiechnął się promiennie i powiedział, że bardzo ceni Polaków, bo są odważni i honorowi. W każdym razie dałem się zaprosić na herbatę do jego domu. Domostwo było dość duże i ponure, podobne wrażenie sprawiał zapuszczony ogród. Wszędzie panował nieład, a właściwie totalny bałagan. Niemal w każdym pomieszczeniu walała się na podłodze odzież, obuwie, w tym również pocięte. Kiedy wchodziłem za nim do kuchni, coś ciemnego wyskoczyło mi spod nóg. Nie zdziwiłbym się wcale, gdyby to był szczur, ale był to kot o imieniu… Mouse. Ciekawe, czy kot wiedział, że ma na imię Mysz?
Na ścianach było pełno kwietników, na których zazwyczaj znajdują się doniczki, ale tu ich nie było, znajdowały się tam natomiast… pocztówki z kwiatami. – Lubię kwiaty, ale nie chce mi się ich podlewać, więc umieściłem widokówki – wyjaśnił agent. Kuchnia wyglądała przerażająco. Na podłodze pełno śmieci, w zlewie zaskorupiałe naczynia, zdezelowane meble, z potężnej, otwartej lodówki wystawały pożółkłe gazety i jakieś łachy. Martin zaczął czegoś szukać w jedynej, domykającej się szafce. Okazało się, że herbaty. Dobrze, że jej nie znalazł, bo na pewno bym jej w takich warunkach nie wypił, kawy na szczęście nie też nie miał, jedynie piwo i rum. Zgodziłem się na łyk rumu, ale pociągnąłem z butelki. Oczy oczywiście wyszły mi z orbit, bo trunek miał 80 procent alkoholu. Martin z dumą oprowadzał mnie po swoim królestwie. Na pewno nie kłamał, że miał coś z wojskiem wspólnego, bo na ścianach wisiało sporo fotografii, na których widniał on wraz towarzyszami broni. Przeważnie w mundurach polowych, z krótką bronią automatyczną, raz na tle palm, innym razem na tle murzyńskiej wioski, pustyni, w górach.

Pił powoli piwo i bawił się długim, zardzewiałym bagnetem, którym po chwili cisnął w drzwi, na których widniała niewielka fotografia, ale trudno było rozpoznać kto na niej był, bo widać było, że bagnet dość często tam lądował. – To moja żona, podła suka. Kiedy byłem na Falklandach, puszczała się z sąsiadem. Podszedł do drzwi, z wysiłkiem wydarł z nich bagnet, cofnął się kilka kroków i jeszcze raz nim cisnął. Niemal w sam środek zdjęcia. Okazało się, że ma jeszcze kuszę, bo właśnie ją przyniósł. Pochwalił się, że potrafi strzelić do celu z zamkniętymi oczami. Wpadł nawet na pomysł, żeby położyć mi jabłko na głowie i zestrzelić, ale na szczęście nie miał jabłka. Kątem oka zauważyłem walającą się na podłodze cebulę, kopnąłem ją dyskretnie pod stół, żeby nie przyszedł mu do głowy jakiś głupi pomysł. Co dla mnie za różnica, czy nie trafi w jabłko, czy w cebulę?
Chodził jeszcze jakiś czas po kuchni, ale na szczęście już odłożył kuszę, którą natychmiast schowałem za lodówkę. Zapytałem go o te podsłuchy w butach i Martin powiedział, że Murzyni mu je instalują. Zgłaszał to – jak twierdził – do odpowiednich instytucji, ale żadnej reakcji się nie doczekał. Sięgnąłem po jakiś zakurzony album, który leżał na stole.
Były tam jakieś rodzinne zdjęcia, wszystkie czarno-białe, rozpoznałem na nich dom Martina. Tak zajęło mnie oglądanie albumu, że zapomniałem o bożym świecie. W domu panowała absolutna cisza. Nagle zauważyłem, że Martin stał nade mną z olbrzymim kamieniem, który trzymał oburącz. 

Janusz Młynarski

Polacy Online – Portal Polaków w UK >>

"Nowi fatyganci czają się na sąsiadkę" >>

author-avatar

Przeczytaj również

Rekordowa liczba pasażerów na lotniskach w UK. Chaos na drogach i na koleiRekordowa liczba pasażerów na lotniskach w UK. Chaos na drogach i na koleiRejestracja w Holandii i uzyskanie numeru BSNRejestracja w Holandii i uzyskanie numeru BSNRząd UK wstrzyma się od dalszego podnoszenia płacy minimalnej?Rząd UK wstrzyma się od dalszego podnoszenia płacy minimalnej?Huragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyHuragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyNosowska w UK – ikona polskiej muzyka zagra koncerty w Londynie i ManchesterzeNosowska w UK – ikona polskiej muzyka zagra koncerty w Londynie i ManchesterzeEkopisanki – naturalne i domowe sposoby barwienia jajekEkopisanki – naturalne i domowe sposoby barwienia jajek
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj