Życie w UK
Jak przyspieszone wybory parlamentarne w UK wpłyną na Brexit? Dlaczego zdecydowano się na ich zorganizowanie?
12 grudnia w Wielkiej Brytanii odbędą się przyspieszone wybory parlamentarne, które – według śmiałych oczekiwań – mają zakończyć impas w parlamencie związany z Brexitem. Czy uda się jednak stworzyć rząd większościowy i "gładko" przegłosować umowę wyjścia?
Obecnie Wielka Brytania – zarówno na poziomie samego społeczeństwa jak i w parlamencie jest bardzo podzielona. Podczas gdy na gruncie społecznym sporu dotyczącego kwestii pozostania lub wyjścia z UE tak łatwo zażegnać się nie da, niektórzy mają nadzieję na to, że będzie to możliwe przynajmniej w parlamencie brytyjskim.
Temu właśnie mają służyć przyspieszone wybory parlamentarne, o których zorganizowanie wystąpił Boris Johnson wierząc w poparcie dla Partii Konserwatywnej i wyjście z impasu brexitowego.
Wybory 12 grudnia będą już trzecimi od 2015 roku, kiedy to David Cameron zdobył przewagę obiecując brytyjskim obywatelom referendum dotyczące Brexitu.
Dlaczego 12 grudnia dojdzie do przyspieszonych wyborów parlamentarnych?
Boris Johnson wystąpił o zorganizowanie wyborów parlamentarnych po tym, jak posłowie zablokowali jego plan dotyczący wyjścia z UE 31 października. Wprawdzie Izba Gmin poparła jego umowę brexitową, jednak nie zgodziła się na jej ratyfikację w ekspresowym 3-dniowym tempie, co zmusiło premiera do wystąpienia do UE z prośbą o kolejne przesunięcie terminu Brexitu.
Opuszczenie UE 31 października było hasłem przewodnim Borisa Johnsona, a niedotrzymanie tej obietnicy stało się dla niego druzgocącą porażką. Premier największy problem widzi w oporze ze strony obecnego rządu. Dlatego nadzieją dla niego jest utworzenie rządu większościowego, w którym nie miałby problemów z przeforsowaniem swojej umowy. Aby to zrobić – nie bez ryzyka – postanowił zwołać przyspieszone wybory parlamentarne.
Krytycy tej strategii twierdzą jednak, że organizując przyspieszone wybory Boris Johnson przyczynił się do wzmocnienia kryzysu w kraju. Inni uważają natomiast, że był to konieczny ruch, aby parlament stał się bardziej jednomyślny.
Niestety po wyborach zwołanych przez Theresę May w roku 2017, kiedy to ówczesna premier – myśląc podobnie jak obecnie Boris Johnson – dążyła do tego, aby konserwatyści zwiększyli liczbę miejsc w parlamencie, przeliczyła się, a wybory okazały się katastrofą stwarzając rząd mniejszościowy, co w efekcie poskutkowało trzykrotnym odrzuceniem umowy brexitowej Theresy May i w konsekwencji podaniem się do dymisji samej premier.
Jak wybory wpłyną na Brexit?
W weekend opublikowano najnowsze sondaże wyborcze YouGov, które ukazują następujący – jednak wciąż hipotetyczny – rozkład sił: konserwatyści mogą liczyć na 45-procentowe poparcie wyborców, laburzyści na 28-procentowe, liberalni demokraci na 15-procentowe, a Partia Brexit na 4-procentowe.
Od wyniku wyborów 12 grudnia zależy, czy Boris Johnson zrealizuje swój plan o stworzeniu silniejszego rządu, dzięki któremu szybkie przeforsowanie umowy brexitowej w Izbie Gmin stanie się możliwe, a wyjście Wielkiej Brytanii 31 stycznia 2020 roku pewne.
Jeśli taki scenariusz faktycznie zostanie zrealizowany, konserwatystom uda się uniknąć twardego Brexitu, którego ryzyko wciąż istnieje. Przed parlamentem staną jednak nowe trudne zadania związane z przede wszystkim wynegocjowaniem umowy handlowej z Unią Europejską.