Życie w UK

Jak Polacy pracują dla Royal Mail

Mamy garść nowin dla klientów Royal Mail. Otóż nasza tożsamość kosztuje całe 13 funtów. Tożsamość, czyli paszporty, dowody osobiste, karty rezydentów, itd. Ta mała fortuna zostanie wypłacona wtedy, kiedy dokumenty trafi szlag w czasie przesyłki.

Jak Polacy pracują dla Royal Mail

A trafić je może bardzo łatwo, bo okazuje się, że worki pełne listów wędrują czasami do kosza zamiast do adresata. I to dzięki naszym rodakom. Polski listonosz Royal Mail jest ostatni dzień w pracy. Nazajutrz wraca na stałe do ojczyzny. Nie dziwmy mu się więc, że nie jest w nastroju na dźwiganie ciężkich toreb.

Listy, które tego dnia miał dostarczyć do adresatów, ukrywa w ciemnym kącie sortowni, odbija po raz ostatni kartę i tyle go widzimy. Tuż przed końcem dnia jego koledzy, krajanie, znajdują worek pełen korespondencji. Następuje mała konsternacja.

W obawie przed odpowiedzialnością zbiorową, wzmożonymi kontrolami cudzoziemskich pracowników, a nawet utratą pracy, po pospiesznej naradzie decydują się usunąć dowód rzeczowy i zatuszować całe zdarzenie. Czyli po prostu wywalają worek do śmieci.

Pechowi adresaci

Postawmy się w roli klienta Royal Mail czyli pechowca któremu akurat zachciało się wysłać list. Oto przykład. By uzyskać wizę dla małżonka, który jest obywatelem jednego z krajów spoza UE, polski petent wysłał do Home Office cały plik dokumentów.

W pokaźnej paczce powędrowały do urzędu paszporty, akt ślubu, dowody osobiste, prawa jazdy, itp. Home Office rozpatrzył wniosek pozytywnie, odesłał dokumenty nadawcy i… tyle je widziano.

Po czym nastąpiła ponad półroczna przepychanka zainteresowanych z Royal Mail. Pocztowcy grali na zwłokę i uroczyście deklarowali niewinność. Kwity przepadły jak kamień w wodę, a firma pocztowa w ramach rekompensaty, zaoferowała kwotę… 13 funtów. Bo przesyłka nie była ubezpieczona.

Koszt uzyskania nowych dokumentów jest oczywiście kilkunastokrotnie wyższy, bo wiąże się, między innymi, z podróżami do rozmaitych urzędów. O straconym czasie już nawet nie wspominając.

Nasi w akcji

Polacy pracują za pośrednictwem agencji pracy w różnych sortowniach pocztowych w Bristolu i okolicach: w Filton, Severn Beach, Aztec West czy Bath.
– W okresie przedświątecznym było nas nawet około 300 osób. Trudno upilnować taką masę ludzi i dlatego zdarzają się przeróżne sytuacje – mówią polscy pracownicy Royal Mail.

Niektórzy z naszych rodaków, wykorzystując fakt dość luźnego nadzoru ze strony menadżerów, podpisywali się rano na liście obecności, po czym, najspokojniej w świecie, wychodzili sobie w miasto.

Wracali dopiero po ośmiu godzinach, by podpisać się ponownie. A w czasie nocnej zmiany spali po prostu w samochodach, wstając jedynie wtedy gdy nadchodził czas na… przerwę. Dochodziło do kradzieży.

W jednej z sortowni w Bristolu nakryto kilku naszych i w ramach odpowiedzialności zbiorowej zwolnieni zostali wszyscy zatrudnieni na zmianie. Przy okazji wyszło na jaw, że kierownictwo nie może doliczyć się kilku pracowników, którzy akurat tego dnia oficjalnie są w pracy.

Potwierdza to smutne przypuszczenie, że na poczcie aż roi się od złodziei. Według oficjalnych statystyk w ciągu ostatnich czterech lat na sięganiu po cudze przyłapano ponad 1300 pracowników Poczty Królewskiej. Czyli wygląda na to, że brytyjska poczta zwalnia co najmniej jedną nieuczciwą osobę dziennie.

Zdarza się, że Polacy pełnią służbę pijani. Jak na przykład człowiek, który nie mogąc już ustać na nogach w czasie sortowania paczek, wyszedł na parking i położył się spać w samochodzie. Gdy go dobudzono, okazało się, że w międzyczasie ktoś ukradł mu wszystkie dokumenty.

Bywa, że polscy pracownicy dają świadectwo kultury i bon tonu zwracając się do menadżera per „ty kurwo”. Bo ten śmiał ich poprosić o to, by wzięli się do roboty. Któregoś dnia polscy listonosze, po wykonaniu swojej normy, wyszli jeszcze raz w teren.

Wyszli, żeby roznieść korespondencję kolegów, którzy nie wyrobili się w czasie. Nie starczyło im już jednak sił i, by załatwić sprawę za jednym zamachem, całe naręcze listów wrzucili do pierwszego napotkanego domu. Przesyłki zostały oczywiście zwrócone poczcie i zrobiła się awantura.

Eksportowa tradycja pocztowa

A oto taki news z ojczyzny. W miejscowości Różanka, w powiecie strzyżowskim, trafił się listonosz który mroził… korespondencję zamiast ją doręczać. Poczciwy ten człowiek od pięciu już lat magazynował sterty niedoręczonych przesyłek w swoim domu, a z braku miejsca, trzymał je nawet w lodówce.

Sprawa wyszła na jaw dzięki interwencji pewnej niewiasty, która dostała wezwanie do zapłaty zaległego abonamentu RTV. Traf chciał, że opłatę wraz z książeczką abonamentową przekazała właśnie owemu listonoszowi. Na marginesie – pocztowca zwolniono dyscyplinarnie zupełnie z innego powodu.

Ponoć lubił popić jak roznosił. Mimo że angielscy pracodawcy chwalą polskich pracowników za ich pracowitość i solidność nie wszyscy z nas pracują równo na tę pochlebną opinię.

Słyszy się natomiast często jak polscy emigranci utyskują na porządki panujące w Królestwie. Zastanówmy się więc czy to przypadkiem nie my sami mamy spory wkład w bałagan, eksportując na Wyspy nie tylko to co w Polsce najlepsze.
 

Radosław Purski
 

author-avatar

Przeczytaj również

Rząd UK wstrzyma się od dalszego podnoszenia płacy minimalnej?Rząd UK wstrzyma się od dalszego podnoszenia płacy minimalnej?Ekopisanki – naturalne i domowe sposoby barwienia jajekEkopisanki – naturalne i domowe sposoby barwienia jajekHuragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyHuragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyLaburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Laburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Mężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuMężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucji
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj