Życie w UK

Jak kochają imigranci?

Kartki z całującymi się parami patrzą na nas zewsząd. Specjalne bukiety, torty z sercami z lukru i inne gadżety tylko czekają na naszą decyzję. Są jednak wśród nas tacy, nad którymi wiszą zgoła inne decyzje – ci raczej zastanawiają się jak przez te niewygodne święta przebrnąć lub jak swój związek zakończyć.

Jak kochają imigranci?

Na początku jest jednak zupełnie inaczej: poznajecie się i szybko „macie się ku sobie".  Wasze środowiska są Wami zachwycone. Tworzycie więc na chybcika parę, tak samo na chybcika żyjecie w swoich enklawach: żeby nie być samemu, żeby nie musieć chodzić na dziwki, a najczęściej prozaicznie – żeby pokój wyszedł taniej. Wroga emigracja przestaje wyglądać tak groźnie, gdy jest się do kogo przytulić. Do tego jest całkiem śmiesznie, bo gdy Ty wychodzisz na dwór w kapciach – on wychodzi na pole w ciapetkach, a gdy Ty jesz twaróg – on je biały ser. Szybko okazuje się jednak, że nie łączy Was wiele; może tylko świetny seks.

Seks blednie, kłótnie są coraz częstsze

Nie wiadomo kiedy i jak zaczynają się pierwsze kłótnie i wyrzuty, jest pierwsza scena zazdrości, jest jedna scysja po drugiej. Seks blednie, za to język z kłótni na kłótnię się wyostrza. Dajesz ultimatum. Najpierw jedno, potem drugie i… ostatnie. Dostajesz ultimatum, kłócicie się czyje jest bardziej ostateczne. Wreszcie zapada decyzja o wyprowadzce. Ale jak i dokąd? Depozyt do końca miesiąca, a u landlorda nie ma „zlituj się”.
Sytuacja finansowa „cementuje” więc Wasz związek. Żyjecie pod jednym dachem jak pies z kotem: jedno z Was śpi w salonie, na głowę wchodzą coraz bardziej niezadowoleni współlokatorzy, zatroskana mama chce odwiedzić, ale nie ma jej do czego zaprosić, bo niechciany współspacz, bo wstyd… Skąd my znamy takie scenariusze?

89% ideału

Gdy Elżbieta była w trakcie finalizowania umowy kupna domu, jej profil na portalu towarzyskim zwrócił uwagę Marka. „Niezłe futerko” – pomyślał i napisał zaczepną wiadomość. „Jaki ten świat mały” – odpisała mu dosłownie z sąsiedniej dzielnicy wielkiego Londynu. Jeśli wierzyć ustawieniom portalowej maszyny, byli dobrani w 89%. Pierwszy kontakt był nader obiecujący, toteż w piątek po pracy doszło do randki próbnej. W międzyczasie Ela odebrała klucze do nowego 1 bedroom. -Tak nam się dobrze rozmawiało – wspomina – że nie mogliśmy się rozstać”. W efekcie, gdy wyrzucali ich z pubu, zaproponowała Markowi „kawę”. Pół godziny jazdy i byli pod drzwiami jej nowego nabytku: kawa, wino, skręty, rozmów ciąg dalszy. Szybko wyszło, że Marek to złota rączka. – Nowe schody, kafelki, wbudowana szafa na 70 par butów i 100 kiecek? No problem! – zakomunikował Eli, odtąd jeszcze szczęśliwszej. A potem wypili oficjalnego „brudzia”, kolejne opowieści bez końca, jest już późno, przytul mnie, jesteś cudowna/cudowny, dzień dobry… I tak do poniedziałku rana.

Nie chcę się obudzić

Zaangażowanie Marka w sprawy remontu było początkowo imponujące; widać też było, że postawił wszystko na jedną kartę. Może chcecie szafę i głośniki? – rozpytywał w euforii znajomych. – Mnie już niepotrzebne – dodawał uradowany. Pierwsze tygodnie upłynęły nowej parze na kursach między sklepem wyposażenia domu a łóżkiem. Jeszcze trzy miesiące później Elżbieta tak opowiadała mieszkającej po sąsiedzku przyjaciółce:  „Jest tak dobrze, że ja chyba śnię, ale nie chcę się obudzić. Czy możesz pożyczyć £200 do wypłaty?”. Pytana czy Marek nie ma wad, odpowiadała: „często siedzi na Facebooku i Naszej Klasie, ale nawet wtedy jest uroczy; zresztą ma córkę w kraju, więc musi z nią jakoś gadać”.

Nieoczekiwana zmiana kursu

Godzina 3:05 w nocy, miesiąc później. Do okna sąsiadki puka wystraszony Marek – Halo, czy możecie zadzwonić na pogotowie? Padły nam telefony, a Eli coś się stało. Ledwo oddycha! Pogotowie nie stwierdza nic szczególnego, zaleca odpoczynek, a GP przepisuje „Ibuprom”. Dopiero po tygodniu Elżbieta przyznaje się mężowi sąsiadki co się stało: „Nowy człowiek w pracy napisał do mnie dwuznacznego sms-a, ja go nie skasowałam. Zobaczył go Marek – już szedł się rzucać z balkonu. Kłóciliśmy się do drugiej w nocy, w końcu nie wiem o co, a po godzinie dostałam tego ataku”. Swoją wersję tak przedstawia Marek – „Kaśka się puściła z policjantem, Ulka pół roku zdradzała z kolegą z pracy, więc co mam teraz sądzić o Elce jak znajduję takie sms-y? Ostatnio przyłapałem ją na kłamstwie, bo mówiła, że nie dzwoniła do córki, a dzwoniła!”.

Gdyby nie „te” potrzeby…

Mija kolejny miesiąc; Elżbieta z Markiem przychodzą do sąsiadów na proszony obiad – ci od razu zauważają, że coś jest nie tak. – No bo na remont brakuje, a ona ciągle kupuje nowe buty i torebki! – wyrzuca Marek i zwraca się do Elżbiety:  „Przyniosłem ostatnio £4200 i gdzie to jest?”. Ta odszczekuje: „A kiedy ty niby masz czas na remont?” – i odwraca się do przyjaciółki „Cały dzień nic tylko Fejs i NK!”. Nawet próba rozmowy o rzucaniu palenia – które Ela obiecywała sobie już milion razy – kończy się ich kłótnią – Bo to on mnie wciąż namawia «no, chodź na jednego», to jak mam rzucić?” – pyta retorycznie Elżbieta. – Znowu ja, tak? – Marek podnosi głos. Dopiero kawałem o seksie sąsiadowi udaje się rozładować sytuację. Wkrótce potem goście pospiesznie kończą deser i wychodzą szczypiąc się. Trochę dla żartu, bardziej ze złości.

I co dalej?

Od tamtego czasu Elżbieta postawiła Markowi niejedno ultimatum. Każde było ostateczne. On planuje co rusz nowy remont, w którym niestety „przeszkadza” mu internetowe łącze. Zaczyna też żałować pochopnego pozbycia się szafy i głośników.
Zrelacjonowałem powyższą historię najwierniej jak umiałem, mając do dyspozycji tyle miejsca ile miałem. A napisałem ją ku przestrodze tych z Was, którym może doskwiera już samotność, ale też i tych, którzy w tej historii rozpoznają znajome wątki. Niech przypomina ona o pytaniach, które zadawać trzeba: czy warto poganiać czas, którego (według siebie) nie mamy? Czy warto przygotować się do związku, a swojego wybranka poznać lepiej, zanim wykonamy krok bez odwrotu? Pisali ostatnio w prasie, że seks jest zbawienny dla naszego zdrowia fizycznego i psychicznego. Ale czy nasz seks jest zwieńczeniem cudownego związku dwojga ludzi, czy raczej jesteśmy jego zakładnikami? Czy tkwimy w chorym związku z kimś, kogo nie kochamy i bliżej nam raczej do nienawiści, ale tkwimy w nim, bo…Tu, Drogi Czytelniku, wpisz swoje własne wytłumaczenie. Wpisz, a potem przeczytaj je na głos. Czy rzeczywiście zamierzasz obejść tegoroczne Walentynki właśnie z tego powodu?

Jacek Wąsowicz
 

author-avatar

Przeczytaj również

Firma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Firma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Pracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoPracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannychGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannych35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciąży35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciążyRynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?Rynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj