Jabłko kontra ogryzek

Kapitulacja została wymuszona przez rynek odzieżowy, który od dłuższego czasu kuleje z powodu światowego kryzysu ekonomicznego. Wprawdzie maksyma de gustibus non disputandum est – o gustach sie nie dyskutuje – jest ponadczasowa, ale… To nie my, konsumenci, tak naprawdę kształtujemy wzorce urody. Robią to za nas magazyny o modzie, które współpracują na co dzień z kreatorami mody. Ci z kolei – w większości o homoseksualnych skłonnościach – chcieliby, aby kobiety w każdym wieku  wyglądały jak piękni, dwunastoletni chłopcy. W końcu to media, projektanci i producenci odzieży – zarówno tej luksusowej, jak i sieciówek dyktują nam, jak mamy wyglądać, co i jak nosić. Długo wmawiali nam, że tylko chude jest piękne. Dopiero kryzys kazał projektantom spojrzeć na kobiety nie jak na wieszaki, ale jak na kobiety z krwi i kości. Po drodze do zwycięstwa pełnych kształtów nad wychudzonymi modelkami zdarzały się częste omdlenia za kulisami pokazów w Mediolanie, Londynie, czy Paryżu. Wśród modelek, które musiały być na nieustającej diecie: liść sałaty, jabłko plus cola light – zdarzały się też  ataki serca i śmierć z wyczerpania niedożywionego organizmu. Przez wiele lat nic nie wskazywało na to, aby coś się miało zmienić w kwestii ideału sylwetki promowanego w świecie mody. Rok temu redaktorzy pism o modzie zaczęli – jeszcze nieśmiało i jakby wstydliwie – pokazywać sesje z modelkami w wersji „plus size”. Odzew ze strony czytelniczek był ogromny. „Elle”, czy „Marie Claire” zaczęły zatrudniać do sesji modelki które mają tu i ówdzie kilka kilogramów więcej, nie wstydzą się swoich pełnych bioder, pośladków i piersi. Bez oporów pozują do zdjęć w samej bieliźnie i obcisłych kostiumach kąpielowych, które uwydatniają mankamenty ich figury.