Życie w UK
Imigranci szturmują Wielką Brytanię – teraz zapełnione pontony przybijają do małych portów
Jeszcze do niedawna imigranci, którzy widzieli swoją przyszłość w Wielkiej Brytanii, próbowali się przedostać przede wszystkim do portu w Dover. Ale teraz, po zaostrzeniu kontroli w Dover i we francuskim Calais, gangi zajmujące się przemytem ludzi zmieniły taktykę i zaczęły przerzucać imigrantów do portów rozsianych wzdłuż południowego i wschodniego wybrzeża Anglii.
Akcja rodzi reakcję – gdy Francuzi i Brytyjczycy zaostrzyli kontrolę w swoich największych portach, to przemytnicy zaczęli kierować imigrantów do mniejszych, słabiej strzeżonych portów brytyjskich. W tym momencie porty Folkestone i Dover (czyli porty położone najbliżej Calais) są już przez imigrantów omijane szerokim łukiem, natomiast szturmowane zaczynają być mniejsze porty na południowym i wschodnim wybrzeżu Anglii.
Na południu gangi przemytnicze upatrzyły sobie przede wszystkim porty Newhaven i Portsmouth, a na wschodnim wybrzeżu porty Tilbury, Purfleet, Immingham i Hull. W daleką podróż przez Kanał La Manche imigranci wybierają się coraz częściej na prowizorycznych łodziach albo pontonach.
Rzecznik National Crime Agency mówi, że przemytnicy wybierają mniejsze porty w nadziei, że będą one słabiej strzeżone. – Każdy zna duże porty takie jak Dover i Folkestone. Dlatego grupy przestępcze szturmują teraz mniejsze porty, mniemając, że będą one mniej zatłoczone i z tego też względu słabiej strzeżone. My w żadnym wypadku nie przyznajemy, że porty te są gorzej chronione, ale oni [imigranci – przyp.red.] do nich się właśnie kierują – mówi ekspert NCA.
Czas pokaże, ilu imigrantów dostanie się nielegalnie na Wyspy przez mniejsze porty albo w których miejscowościach wyrosną nowe obozowiska dla uchodźców, podobne do słynnego obozu „Jungle” w Calais. Brytyjczycy muszą jednak zwiększyć ochronę mniejszych portów, ponieważ zdesperowani imigranci będą się chcieli przedostać na Wyspy za wszelką cenę.