Styl życia

Idiota i nie tylko (cz. 34)

Seksportale. Idiota i nie tylko. Kate Oversize. Po gazecie nie poznasz. Czerwony, czyli biały. Książka i baranina.

Poprzedni odcinek: Barachło za funta (cz. 33) >>

Pod koniec ubiegłego roku wpadł mi do głowy pomysł, niezbyt zresztą oryginalny, napisania artykułu o portalach randkowych. O tym co skłania ludzi do zawierania mniej lub bardziej intymnych znajomości przez Internet. Nie ukrywam, że sam w nieodległej przeszłości zawierałem znajomości w podobny sposób. Kierowała mną jednak nie tyle chęć poznania kobiety, z którą mógłbym się związać, bo aż tak źle nikomu nie życzę, lecz raczej chęć poznania jakiejś zwariowanej, sympatycznej, niebanalnej duszy lub dusz. Muszę stwierdzić, że poznałem mnóstwo wspaniałych pań i z wielkim żalem rezygnowałem z kontynuowania korespondencji, ponieważ zaczęło brakować mi czasu.

Powrót do portalu

Po wielu miesiącach przerwy ponownie postanowiłem się zalogować w portalach randkowych, tyle że już nie w polskich, lecz w brytyjskich. Kiedy dokonałem stosownych opłat, zamieściłem swoje zdjęcie i profil. Okazało się jednak, że wybrane przeze mnie portale pełne są pań i panów, których niespecjalnie interesują tzw. rozmowy o życiu, a jeśli już – to wyłącznie o życiu płciowym.
Panie w różnym wieku i jeszcze różniejszych wymiarach, że nie wspomnę o „przenajróżniejszej” urodzie, bez skrępowania informowały o tym, że są „bi”, że pasjami uwielbiają spanking, BDSM oraz dowolną liczbę partnerów w tym samym czasie. Na fotografiach moje potencjalne znajome prezentowały się w niekompletnej bieliźnie lub bez. I to nawet te, po których widać było, że większość czasu musiały spędzać w McDonaldzie – z trudem bowiem mieściły się w kadrze. A niektóre, miałem wrażenie, wystawały nawet nieco poza monitor.

Niewinny idiota

Na tym tle mój niewinny profil, w którym informowałem o swoich zainteresowaniach, które z seksem nie miały nic wspólnego, był z zupełnie innej bajki, bo – najogólniej rzecz biorąc – muzyka, teatr, literatura. Do tego wszystkiego na zdjęciu, które dołączyłem, goła była jedynie twarz. I to niecałkowicie, ponieważ przysłonięta była okularami. Pomimo tego, otrzymałem całkiem sporo maili. Większość nadawczyń grzecznie informowała mnie, że jestem idiotą, niektóre określały mnie kombinacją idioty z impotentem, a część dziwiła się, jak do takiego portalu trafiłem. Były też takie, które twierdziły, że jestem anatomicznym detalem odróżniającym mężczyznę od kobiety. Tylko nieliczne grono pań, a prawdę mówiąc jedna, potraktowała mnie bardziej litościwie. Doszła do wniosku, że jestem okazem, który mimo słusznego wieku, nie zaznał jeszcze bliskości kobiety i zaproponowała spotkanie. Ze zdjęcia wyglądała miła blondynka w okularach, około czterdziestki, ubrana w seledynowy strój kąpielowy, raczej szczupła. Mieszka na Hampstead. Umówiliśmy się w jednym z tamtejszych pubów, który akurat znałem. Był jednak problem z tym, jak się rozpoznamy, bo zdjęcie nie zawsze bywa wiernym wizerunkiem, o czym się zresztą przekonałem już na miejscu. Deliberowaliśmy dość długo nad znakiem rozpoznawczym. Zaczęliśmy niezbyt oryginalnie od gazety, ale żaden popularny tytuł nie wchodził w rachubę. Po długiej dyskusji doszliśmy do wniosku, że w Anglii wszystkie gazety są jednakowo popularne. Inne też nie wchodziły w rachubę, bo Londyn jest pełen cudzoziemców i wcale nie byłoby dziwne, gdyby w pubie pojawiło się nagle szesnastu facetów z np. brazylijskimi gazetami. Z podobnych mniej więcej powodów odpadły też inne znaki rozpoznawcze.

Kate słusznej budowy

Kate, bo tak miała na imię moja znajoma z portalu, odpisała mi, że nie ma co kombinować – będzie trzymała w ręku czerwoną torebkę, włoży czerwony kapelusz i czerwone buty, a w ogóle to będzie miała na sobie granatową sukienkę przepasaną czerwonym paskiem. Ewentualność, że jeszcze ktoś ubierze się identycznie i pojawi się w tym samym miejscu i czasie, była raczej mała. Przyszedłem tam na pół godziny przed ustalonym czasem. Wziąłem jakiś sok z lodem, bo piwo wydawało mi się zbyt pospolite i czekałem. Była punktualna – kiedy zjawiła się w pubowym ogródku, właśnie dochodziła osiemnasta. Rozpoznała mnie od razu, ja natomiast miałem wątpliwości, czy to Kate, ponieważ z omówionych szczegółów zgadzał się jedynie czerwony pasek i granatowa sukienka. Kapelusza nie miała w ogóle, buty i torebka biała, chyba że nie rozróżniam kolorów.
Stała przede mną kobieta słusznej, a nawet bardzo słusznej budowy ciała, o włosach ufarbowanych na kolor kasztanowy. Patrzyłem lekko osłupiały, bo nijak mi się to nie zgadzało ze zdjęciem.
– No cóż, trochę się zmieniłam przez te 15 lat – powiedziała po wymienieniu wstępnych grzeczności.
– Nie rozumiem.
– Te fotografie były robione w 1993 roku w Bournemouth.
– Aha… ale nic się nie zmieniłaś.
– Nie opowiadaj bzdur, mam lustro i nie jestem ślepą idiotką.

Prezent i kolacja

Kate nie miała zbytniej ochoty na przesiadywanie w pubie i zaprosiła mnie do siebie. Mieszkała niedaleko, wystarczyło przejść przez niewielki park. Doszliśmy do małego domu, który niczym się nie różnił od pozostałych szeregówek, no może tym, że zamiast trawnika był asfalt. Weszliśmy do wewnątrz. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to niesamowita ilość obuwia zajmującego niemal cały korytarz i część prowadzących na górę schodów.
– Szukałam czerwonych butów – wyjaśniła.
Zaprowadziła mnie do salonu, który sprawiał wrażenie niewielkiego muzeum. Czegóż tam nie było: obrazy olejne, lustra w przepięknych ramach, trochę zniszczone biedermeierowskie meble, pełno książek i bibelotów. Bałagan nie z tej ziemi, co zresztą bardzo mi się spodobało. Na małym stoliczku obok sofy leżało kilka książek, wziąłem jedną z nich do ręki. To był „Selfish Giant” Oscara Wilde’a, rok wydania 1900. Książka była pięknie oprawiona w skórę, złocone napisy i przepiękne ryciny.
– Podoba ci się ta książka? – zapytała Kate wnosząc do salonu jakieś srebrzyście połyskujące naczynie z parującą zawartością. Moja odpowiedź mogła być tylko twierdząca.
– Przyjmij ją jako prezent – powiedziała i dodała – chyba musimy się wynieść z tego cholernego salonu, bo tu w ogóle nie ma miejsca.

Baranina i czystość wód gruntowych

W kuchni nie było lepiej poza tym, że był tam stół, na którym było trochę wolnego miejsca. Kate pomimo tego, że z trudem mieściła się na trzyosobowej sofie, kręciła się po zagraconej kuchni jak fryga. Niestety, podała do stołu coś czego się obawiałem, czyli baraninę z sosem miętowym oraz wino, którego się nie obawiałem. Muszę przyznać, że baranina była świetnie zrobiona, nie miała bowiem tego charakterystycznego zapachu, który zniechęca do niej wielu potencjalnych amatorów.
Po kolacji piliśmy wino, w trakcie zresztą też, i prowadziliśmy rozmowy – głównie o tym, co kto robi. Kate pracuje na jakiejś uczelni i prowadzi badania nad zanieczyszczeniami wód gruntowych, jest pracownikiem naukowym. Samotna, niespełna 50 lat. Kiedyś miała większy dom po rodzicach, ale sprzedała i kupiła mniejszy. Zajmuje dół, a górę wynajmuje młodemu małżeństwu z Węgier, oboje są studentami.

Wie, że za gruba

Nie mogłem nie zapytać Kate o jej niefrasobliwość, jeśli chodzi o zapraszanie obcych mężczyzn do domu.
– Nie znasz mnie w ogóle, przecież mógłbym cię zabić i okraść.
– Spróbuj. Zresztą nie myśl, że jesteś pierwszym facetem poznanym przeze mnie przez Interenet, który u mnie gości.
– I każdy dostawał w prezencie książkę?
– Co cię to obchodzi.
– Tak pytam.
– Nie, bo każdy z nich wyglądał na takiego, co nie umie czytać.
Wyszła i wróciła po kwadransie, przebrana w czarne biodrówki i obcisłą, przykrótką czerwoną bluzkę, spod której wystawał całkiem spory kawałek sadła.
– Myślę, że w czerwonym ci nie do twarzy – zauważyłem.
– Wiem, że jestem gruba, ale nikomu to nie przeszkadza. No, ale dość tego, wychodzimy, bo jestem umówiona na kolejne spotkanie.
Odprowadziła mnie na stację i poszła w swoją stronę kręcąc nieco przesadnie biodrami. Kiedy wychodziła na schody, ktoś do niej zadzwonił. Prawdopodobnie jakiś kolejny facet, co nie umie czytać.

Następny odcinek: Bezczelne Linie Lotnicze (cz. 35) >>


Wszystkie zdarzenia i osoby przedstawione w opowiadaniu, są fikcyjne, a zbieżność z osobami i zdarzeniami rzeczywistymi jest lub może być w pełni przypadkowa.

author-avatar

Przeczytaj również

Big Ben dwa lata od remontu. Jak się prezentuje?Big Ben dwa lata od remontu. Jak się prezentuje?Kiedy zrobi się ciepło? Jaką pogodę zapowiadają na weekend?Kiedy zrobi się ciepło? Jaką pogodę zapowiadają na weekend?Kobieta zginęła potrącona przez własny samochódKobieta zginęła potrącona przez własny samochódUstawa o zakazie sprzedaży papierosów z poparciem w Izbie GminUstawa o zakazie sprzedaży papierosów z poparciem w Izbie GminPolicja walczy z „agresywnymi” rowerzystami. Ukarano blisko 1000 osóbPolicja walczy z „agresywnymi” rowerzystami. Ukarano blisko 1000 osóbUrzędnik Home Office aresztowany za „sprzedaż” prawa do pobytu w UKUrzędnik Home Office aresztowany za „sprzedaż” prawa do pobytu w UK
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj