Życie w UK

…i zobaczyć miasto Lwów

W odległym o 80 km od polskiej granicy Lwowie można zaspokoić wszelkie potrzeby, zarówno duchowe jak i fizyczne i do tego taniej niż w Polsce. Jest tu znakomita opera, filharmonia i teatr, piękna architektura, ale też tania wódka i papierosy oraz piękne dziewczyny.

Z czworonogiem przez granicę >>

Pomysł na egzotyczne wakacje >>

Do Lwowa można dojechać pociągiem, co wychodzi dość drogo, autobusem kursowym z Przemyśla za 15 zł albo też za darmo, no może prawie za darmo, bo za dwa złote, ale trzeba okupić to dość długim, bo trzygodzinnym, a nierzadko dłuższym oczekiwaniem.

Piesze przejście w Medyce jest oblegane przez podróżnych, ale obecnie głównie przez polskich, ponieważ w związku z wejściem Polski do strefy Schengen, Ukraińców obowiązują wizy, a Polaków nie. Wśród tłumu szturmującego bramę pawilonu, miłośników opery i muzyki symfonicznej raczej się nie uświadczy. Ludzie mają ważniejsze sprawy na głowie niż sonaty Berlioza czy arie Pucciniego. Te sprawy to papierosy i wódka. Niemal wszyscy są bardzo dziwnie ubrani – za duże odzienia wierzchnie, obszerne szerokie spodnie, bluzy, a do tego jeszcze nie mniej obszerne kurtki. Dziwi to, jako że temperatura sięga trzydziestu stopni w cieniu, ale tu jest znacznie więcej, bo cienia akurat nie ma – najbliższy 300 metrów dalej.

Bartek i jego trzej koledzy jadą np. za granicę po to żeby – jak mówią – się naje…..ać. Bo Bartek obchodzi dziś urodziny i nie stać go na imprezę w Polsce. Zaraz po stronie ukraińskiej wejdą do jednego z przygranicznych barów i zaczną pić ukraińską wódkę, która jest o połowę tańsza niż w Polsce i zaciągać się sześciokrotnie tańszymi papierosami. Obszerne spodnie i bluzy nie dziwią u młodych chłopaków, ale siedemdziesięciokilkuletni pan Janek przyodziany w raperskie spodnie i szeroką bluzę z napisem „CHWDP” musi budzić zdziwienie. Pan Janek nie jest jednak sędziwym fanem Eminema i raperski uniform służy temu, by można było ukryć pod nim kilkadziesiąt paczek papierosów. Zamierza je zakupić po drugiej stronie granicy. Jego żona Wanda przyodziana jest podobnie. Tajemnica za dużej garderoby została więc wyjaśniona.

Robotnik, umysłowy, student

Dorabianiem lub zarabianiem na granicy zajmują się bezrobotni, robotnicy, pracownicy umysłowi, renciści, emeryci, studenci i uczniowie. – Gdyby nie ta granica, pani kulego – zaciąga po kresowemu pan Janek – tu musieliby my, pani kulego, zęby w ścianę wsadzić, bu za take emerytury wyżyć się nie da.
Ale nie tylko używki kupowane są po drugiej stronie granicy, lecz również żywność: mąka, ryż, olej, słodycze, chleb, doskonały zresztą, bo na zakwasie i bez chemii, koncentrat pomidorowy, zupy w torebkach, konserwy rybne, przyprawy itp.

Przejście dla pieszych powstało z myślą o turystyce handlowej. Obok przejścia po polskiej stronie wybudowano całkiem spory bazar. Teraz świeci pustkami, bo Ukraińców jak na lekarstwo.
Polski rząd w porozumieniu z ukraińskim planuje wprowadzenie ruchu bezwizowego dla mieszkańców stref przygranicznych, po obu stronach zaoranego pasa i jest szansa na sukces, jeśli biurokraci z Brukseli wyrażą na to zgodę.

 

Jestem już na Ukrainie, choć stosowniejszym byłoby słowo „wreszcie”, bo na czekaniu zeszły mi trzy godziny. Po drugiej stronie przejścia, w Szeginiach kupić można wszystko, czego potrzebuje odwiedzający Ukrainę Polak, a więc wódkę, papierosy i żywność. W knajpach i barach można tanio i smacznie zjeść i napić się. Jeśli chodzi o picie, to Damian pije już czwarty dzień – nie może wrócić do Polski, bo co tylko ruszy w stronę przejścia, to spotyka kumpli, którzy właśnie przeszli na ukraińską stronę, więc wraca z nimi do baru i tak w kółko. Nocuje w rowach i innych zagłębieniach terenu. Na Ukrainie pijany człowiek cieszy się szacunkiem ogółu, więc osobnicy sypiający w przydrożnych rowach nie są przez nikogo niepokojeni.
– A okraść mnie nie ma z czego, bo już dawno kasę straciłem – informuje Damian wlewając w siebie piwo „Hetmańskie”.

Alkoholowe migracje

Pan Janek, jak większość „mrówek” nie kupuje papierosów w sklepie, lecz w „hurtowni”. Cudzysłów jest tu o tyle uzasadniony, że jest to placówka nielegalna. Jej właścicielem jest Wasyl, celnik, który na co dzień pracuje na pobliskim przejściu. To normalne zjawisko zresztą, że w Szeginiach celnicy i pogranicznicy dorabiają do skromnych pensji w taki sposób. W „hurtowniach” sprzedawana jest również wódka i spirytus. Ten ostatni kupują przemyscy meliniarze, którzy konfekcjonują go później w 200-mililitrowe butelki po „Kubusiach” i innych napojach. Taki „kubuś” kosztuje na melinie 1,50 a z tabletką relanium dwa złote.
– Pani kulego, ta tu dla meneli, co mieszkają blisku granicy, to raj, bu gdzie un take tanie wódkę kupi – uświadamia mnie pan Janek.

Treść w rękawie

No i ruszyliśmy białym busem, w kierunku Lwowa. Bus nazywany jest tam marszrutką, a za podróż od granicy do Lwowa, zapłacimy 4 hrywny, czyli 2 zł. Drogi na Ukrainie nie są najlepsze, pełno w nich dziur, czasami takich, że sprzed oczu znika horyzont, ale to akurat dla Polaków nie jest jakiś poważny problem, bo u nas nie wygląda to lepiej. Mimo tych niedogodności kierowca i jednocześnie właściciel jednoosobowej firmy przewozowej, nie zdejmuje nogi z gazu. Po drodze mijamy Gródek Jagielloński, obecnie Gorodok. W jednej z podgródeckich wiosek, przy trasie, którą jedziemy, słynny seryjny zabójca Anatolij Onoprijenko, zwany Bestią z Żytomierza, zabił strzałami z obrzyna dwoje dzieci i czworo dorosłych. Jeśli ktoś sądzi, że sześć trupów to żadna seria, to dodam jeszcze, iż wszystkich ofiar było 52. Właśnie tej wiosce dokonał ostatnich mordów.

W marszrutce było sympatycznie, kilka pań – Ukrainek w zaawansowanym wieku i kształtach, kilku panów, w tym jeden 30-letni wrocławianin, który jechał do Lwowa odwiedzić swoją rodzinę. Jedna z pań poczęstowała nas samogonem, czyli bimbrem. Pogoda była piękna – upał, a bimber nie był niestety zmrożony. Przełknąłem szklaneczkę, dzięki temu, że wiedziałem, jakiej techniki użyć do wypicia 70-procentowego alkoholu, ale mój młodszy współtowarzysz tego nie umiał. Najpierw zaczął łapać powietrze, jak wyjęta z wody ryba, a później dostał torsji. Był inteligentny, bo zamiast puścić treść żołądka w naszym kierunku, skierował ją do rękawa własnej bluzy dżinsowej, rękaw uprzednio ścisnął u wylotu.
Wjazd do Lwowa nie jest atrakcyjny, ot brudne przedmieścia, domy, domki, nadrdzewiałe fabryki, fabryczki, opustoszałe magazyny i wreszcie Dworzec Stryjski, obiekt niegodny uwagi, wybudowany na początku lat 70., w stylu późnego socrealizmu. Stryjski położony jest w dzielnicy Sichów. To 200-tysięczne blokowisko, ale jego mieszkańcy szczycą się tym, że właśnie tam papież Jan Paweł II odprawił mszę dla miliona osób.

Normalnie zastrzelony

Tramwajem docieram do centrum Lwowa. Ale nie tylko w centrum jest co oglądać. Dzielnice, które mijam, to nie tylko blokowiska, lecz również budynki w stylu art deco z czasów międzywojennych, piękne secesyjne wille i kamienice. Im bliżej śródmieścia, tym więcej cudownej architektury i zakątków. Centrum Lwowa to już absolutna Europa. Pięknie odnowione domy, imponujący gmach teatru i opery, wokół cudowna secesja, a o rzut kamieniem jeszcze piękniejsza starówka.

 

Vis a vis opery Grand Hotel, w którym najskromniejszy pokój kosztuje 200 dolarów, czyli dwa razy tyle ile wynoszą miesięczne zarobki przeciętnego mieszkańca Ukrainy. Kilkadziesiąt metrów dalej słynny hotel George, w którym zatrzymywał się Honoriusz Balzac kiedy odwiedzał miłość swojego życia – Ewelinę Hańską. Jeszcze 15 lat temu, w tej pięknej bryle architektonicznej kryły się jedno- i dwuosobowe pokoje bez łazienek, bo te były wspólne na każdym piętrze. Po remoncie, wnętrza zmieniły się nie do poznania, a ceny pokoi niewiele niższe od tych w Grandzie. Z tyłu za Grandem i Georgem, jest kolejny hotel, tyle że już niezabytkowy. Chyba że za zabytek uznamy budowle z czasów sowieckich. To hotel Dnister, ceny zbliżone.
Choć mógłbym przenocować u znajomych, wybieram hotel Lviv, nieco dalej od centrum, ale znacznie tańszy.
Z mojego okna mam widok na długi blok mieszkalny. Na drugim piętrze, w miejscu gdzie powinno być okno, duża osmalona wyrwa.

– Tam mieszkał facet, który był winien mafii pieniądze. To znaczy mafia tak myślała, że on tam mieszka, a tam mieszkał ktoś inny. Strzelili w to okno z bazuki. Nikogo na szczęście nie było w domu, a ten gość mieszkał w tym bloku, tylko piętro wyżej. No to go normalnie zastrzelili. – opowiada mi Serhij, postawny ochroniarz z hotelu, którego zaprosiłem na „pljaszku”, czyli flaszkę. Serhij dobrze mówi po polsku. We Lwowie prawie wszyscy mówią po polsku i prawie każdy był w Polsce. Wieczorem dzwonię do Witii, czyli Witalija. Umawiamy się w jednym z ogródków kawiarnianych niedaleko opery. Kiedy pracowałem w innej gazecie pisząc reportaże z Ukrainy, poznany we Lwowie Witia, wielokrotnie bardzo mi pomógł. Kiedyś wylądował w polskim areszcie podejrzany o jakieś przestępstwo. – Polskie policjanty, chciały stworzyć bandę, żeby ją później zamknąć, żeby mieli sukces. I mówią do mnie: „My cię wypuścimy, a ty nam te bandę zorganizujesz. Na początek dali mi kilo kokainy, żebym zorganizował grupę, a ja wziął te kokę, uciekł na Ukrainę i tu ją sprzedał. Teraz czekam, żeby moje kolegi ukradli mi jakiś paszport, na którym jestem podobny, żeby ja mógł wrócić do Europy.

Mafia, ale porządna

W tym samym ogródku poznaję Stefana z Tomaszowa Lubelskiego. Próbował założyć polsko-ukraińskie joint venture. Wydał kilka tysięcy dolarów na łapówki, nałaził się po urzędach i niczego nie załatwił. Wreszcie któryś z urzędników dał mu telefon do prawnika, który mógł mu pomóc. Spotkali się w restauracji. Prawnik powiedział mu, że komplet dokumentów będzie kosztował 400 dolarów. Płatne z góry. – A kiedy mogę się ich spodziewać. – Zanim skończysz obiad będę już z powrotem.
Stefan po chwili namysłu dał mu 400 dolarów.

– Było mi wszystko jedno, 400 baksów w przód, czy w tył. I facet wrócił tak jak obiecał, z kompletem dokumentów, zezwoleń, licencji itp. Wszystko autentyczne. Uruchomiłem wreszcie sieć sklepów spożywczych.
I wtedy do Stefana przyszło dwóch mężczyzn i zaproponowali ochronę, wymieniając kwotę, która by ich staysfakcjonowała. Chronią go od czterech lat, przed wszystkim: złodziejami, milicją, skarbówką. Nawet kredyty od nich bierze, na całkiem rozsądny procent.
– Mafia, ale porządna.

Zenowij, ma trochę inne zdanie. Kiedy spóźnił się ze spłatą długu, przyjechało po niego trzech napakowanych budrysów, wzięli go do brzuchowickiego lasu, powiesili na drzewie za nogi a na głowę założyli reklamówkę, i mocno mu tę głowę skopali. Przeżył, sprzedał firmę taksówkową i zapłacił.

Bezpiecznie mimo to

Kiedy w strzelaninie zginął jeden mafijnych bossów Lwowa, Orest, w mieście zapanowała absolutna żałoba. W lokalnych rozgłośniach nadawano muzykę żałobną, a w restauracjach i dyskotekach zabroniono w ogóle puszczać muzykę. Kiedy muzycy z restauracji hotelu „Karpaty” złamali ten zakaz, wpadła ekipa dwumetrowych facetów w czarnych skórach i zdemolowała cały sprzęt i muzyków.
Mimo to Lwów jest miastem bezpiecznym i to bardziej niż wiele polskich miast, i na pewno bezpieczniejszym niż Londyn. Ktoś kiedyś powiedział, że mieszkali tu zawsze porządni ludzie. To prawda, bo tu urodził się i mieszkał młody Joseph Conrad Korzeniowski, Maria Konopnicka, Gabriela Zapolska, Tadeusz Boy-Żeleński, Stefan Banach czy Hugo Steinhaus. We Lwowie urodził się Kazimierz Górski, słynny trener reprezentacji Polski. Wystarczy pójść na Cmentarz Łyczakowski, by zobaczyć ilu wybitnych synów i cór narodu polskiego pozostało na zawsze we Lwowie. Powrót przebiegał bez problemów. Te zaczęły się dopiero na granicy, kiedy zacząłem robić zdjęcia na przejściu dla pieszych. Podszedł do mnie ukraiński pogranicznik, wyrwał mi aparat i powiedział, że odda go do ekspertyzy. Wiem jak wyglądają te ekspertyzy, bo kilku moich kolegów fotoreporterów straciło swój sprzęt bezpowrotnie. Ubłagałem go, żeby wykasował zdjęcia, które jego zdaniem naruszają tajemnicę państwową, czy jak jej tam. Jego zdaniem wszystkie kwalifikowały się do skasowania. Kolejka po stronie polskiej była olbrzymia, ale nasi rodacy widząc co się dzieje przepchnęli mnie do przodu, dzięki czemu obyło się bez wielogodzinnego czekania.

Janusz Młynarski

Z czworonogiem przez granicę >>

Pomysł na egzotyczne wakacje >>

author-avatar

Przeczytaj również

Nastoletnia uczennica zaatakowała nożem nauczycielkę na terenie szkołyNastoletnia uczennica zaatakowała nożem nauczycielkę na terenie szkołyRyanair odwołał ponad 300 lotów. Przez kuriozalną sytuację we FrancjiRyanair odwołał ponad 300 lotów. Przez kuriozalną sytuację we FrancjiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu rękiLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnychLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnychAwantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiAwantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódki
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj