Styl życia

Historia wiecznie żywa

W czasach komunizmu nikt nie próbował chwalić się, że jego dziadek walczył w armii Andersa. Rodziny dopiero dziś piszą do brytyjskiego ministerstwa, bo chcą wiedzieć więcej o swoich krewnych.

Polaków do pracy w ministerstwie zatrudnię od zaraz. Tak mniej więcej wyglądało ogłoszenie w polskiej prasie, które znalazła osiem lat temu Małgorzata Goddard, wtedy pracownica jednej z londyńskich drukarni. Przyszła na rozmowę kwalifikacyjną i niemal z miejsca trafiła do pracy na Hayes, a od 2003 roku pracuje w bazie lotniczej Royal Air Force. Ministerstwo obrony szukało właśnie nowych pracowników, które mogłyby zastąpić odchodzących na emeryturę urzędników polskiej sekcji Ministry of Defence.

W królewskiej bazie

Polacy jako jedyny obcy kraj mają swój departament w brytyjskim ministerstwie obrony. Komórka powstała tuż po zakończeniu drugiej wojny światowej za sprawą tysięcy polskich żołnierzy, którzy walczyli na frontach pod brytyjskim dowództwem. W kilka lat po wojnie 295 tysięcy kombatantów przeszło do cywila. Część z nich postanowiła wrócić do kraju, inni zdążyli założyć na Wyspach rodziny. Po ich służbie zostały tony teczek z dokumentami i aktami, w których skrupulatnie odnotowywano niemal każdy dzień na polu walki. Brytyjski rząd nie wiedział, co z nimi zrobić. Gdyby dokumenty trafiły w ręce komunistycznych władz Polski Ludowej, byli żołnierze Polskich Sił Zbrojnych pod dowództwem brytyjskim i ich rodziny byłyby szykanowane i prześladowane. Postanowiono, że wszystkie teczki zostaną więc w brytyjskich archiwach.

Małgorzata Goddard przyjechała do Londynu tuż po studiach w 1981 roku. Chciała podszkolić swój angielski, kilka miesięcy później generał Wojciech Jaruzelski wprowadził stan wojenny. Do kraju już nie wróciła.
W niewielkim budynku w bazie lotniczej Northolt stoją szuflady z katalogami nazwisk wszystkich naszych 295 tysięcy żołnierzy. Aż trudno uwierzyć, że przetrwały wojenną zawieruchę i niemal w idealnym stanie trafiły do Londynu. Większość z nich jest wypisana ręcznie. Oprócz kart zachowały się oryginalne księgi, gdzie pierwotnie rejestrowano według nazwisk wszystkich żołnierzy.

– Jeśli w tych kartach nie ma czyjegoś nazwiska, mogę z całą pewnością stwierdzić, że nigdy nie walczył pod brytyjskim dowództwem – mówi Małgorzata.

Choć od wojny minęło przeszło 60 lat, pamięć o polskich żołnierzach wciąż jest żywa. Listy z prośbami o udostępnienie archiwów przychodzą do polskiej sekcji ministerstwa z całego świata. Sporo zapytań ma Brytyjski Czerwony Krzyż. Do zbiorów mogą zajrzeć instytucje rządowe i rodziny kombatantów. Ci ostatni robią to coraz częściej.

– Piszą do nas nawet młodzi Anglicy, którzy zupełnym przypadkiem dowiedzieli się o polskich korzeniach. Są zdeterminowani, by poznać przeszłość swoich dziadków – mówi pracownica polskiej sekcji.

Żyją tym pokolenia

Kiedy Małgorzata przyszła do ministerstwa na rozmowę kwalifikacyjną, wymagano przede wszystkim znajomości języka polskiego, angielskiego i obsługi komputera. Ale pierwsze tygodnie w nowej pracy nie należały do najłatwiejszych.

– Szybko zorientowałam się, że czytanie teczek wymaga sporej wiedzy historycznej. Niełatwo było też rozczytać się w ręcznych zapiskach sprzed sześćdziesięciu lat.

A dokumenty kryją w sobie ogromny kawał historii. Otwierając teczkę możemy dowiedzieć się o człowieku niemal wszystkiego. Poznamy nie tylko datę urodzenia czy ostatnio znane miejsce zamieszkania, ale też czy potrafił śpiewać, reperować buty albo odbiorniki radiowe. Wielu oficerów ma udokumentowany niemal każdy dzień swojej służby. Szczególnie interesujące są losy żołnierzy II Korpusu, którzy zanim trafili pod Monte Cassino, przeżyli sowieckie łagry. Dopiero w 1942 roku Stalin zgodził się na otwarcie granic i przekazanie tych ludzi armii Andersa. Ich droga pod Monte Cassino była długa i okrężna – wiodła przez Iran, Irak i Palestynę.

Barbara Kroll, od siedmiu lat pracownica polskiej sekcji Ministry of Defence, jest córką oficera Adama Abrysowskiego, który do Wielkiej Brytanii trafił razem z żołnierzami II Korpusu. Barbara urodziła się w Londynie, choć doskonale mówi po polsku. Dziś przegląda tysiące archiwalnych dokumentów dotyczących kolegów jej ojca.

 Nie tylko teczki

Biuro polskiej sekcji Ministry of Defence mieści się w historycznym miejscu. To baza lotnicza Royal Air Force w Northolt, w północno-zachodnim Londynie. Właśnie stąd w 1940 roku startowali nasi lotnicy. Ponad siedemnaście tysięcy polskich pilotów walczyło pod brytyjskim niebem. Dziś z tego samego pasa startowego wyrusza w światowe podróże królowa i premier Wielkiej Brytanii. Na płycie lotniska witane są też głowy obcych państw. – Tu też wylądował samolot z trumną księżnej Diany – wspomina Małgorzata. Pracownice ministerstwa wspominają mężczyznę, który w wieku 60 lat chciał odnaleźć swojego biologicznego ojca. Dowiedział się, że był nieślubnym dzieckiem polskiego oficera. Dzięki archiwom udało się ustalić ostatnio znany adres jego pobytu. – Mężczyzna dotarł do jego domu, ale było już za późno. Jego ojciec zmarł trzy lata wcześniej. Mimo to był bardzo wdzięczny za pomoc w dotarciu do jego teczki – opowiada Barbara.

Niektórzy kombatanci przychodzą do ministerstwa osobiście, bo chcą na własne oczy przejrzeć swoje wojskowe papiery. – Naprawdę tyle o mnie napisali? – nie mogą się nadziwić. I proszą o kopie, aby pochwalić się swoim wnukom.W ostatnich latach dużo zapytań przychodzi z Polski. – W czasach komunizmu nikt nie próbował chwalić się, że jego dziadek czy ojciec walczyli w armii Andersa. Rodziny dopiero dziś piszą do brytyjskiego ministerstwa, bo chcą wiedzieć więcej o swoich krewnych – mówi Małgorzata.

 Tomasz Ziemba
[email protected]

 

author-avatar

Przeczytaj również

Huragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyHuragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyLaburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Laburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Mężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuMężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieWynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj