Gwardia królewska wycofuje się sprzed pałaców. Ryzyko ataku terrorystycznego wzrasta?

W niedawnymi atakami terrorystycznymi jakie miały miejsce w Kanadzie, specjaliści od spraw bezpieczeństwa państwowego podjęli decyzję o wycofaniu strażników gwardii królewskiej sprzed rezydencji należących do rodu Windsorów.

Wartowników w charakterystycznych wysokich czapach z niedźwiedziego futra nie spotkamy już  przed Clarence Houese, St. James’s Palace i Windsor Castle. Strażnicy zostali wycofani z miejsc publicznych w związku z zagrożeniem ze strony radykalnych islamistów. Ostatnio takie kroki przedsięwzięto, w latach 80. kiedy istniało niebezpieczeństwo, że budynki publiczne zostaną zaatakowane przez terrorystów z IRA. W związku z tym, członkowie gwardii nie pełnią już służby samotnie – od kilku dni towarzyszą im uzbrojeni przedstawiciele policji.

Gwardziści decyzję przeniesieniu budek strażniczych na tereny rezydencji popierają. „W pełni popieramy takie rozwiązanie. Jeśli atak na strażnika stojącego przed Parlamentem mógł się wydarzyć w Kanadzie, może się wydarzyć i tutaj. Zajmując pozycje przed ogrodzeniem mamy większe szanse na interwencje i ocalenie czyjegoś życia” – twierdzi anonimowy przedstawiciel gwardii.

„Wzmożone środki bezpieczeństwa wdrożono w związku ze zwiększoną liczbą prób wyprowadzenia strażników z równowagi przez przechodniów […] Biorąc pod uwagę, wysokie obecnie, ryzyko ataków wydaje się to rozsądnym rozwiązaniem” – twierdzi przedstawiciel gwardii.

Nie wszyscy jednak postrzegają decyzję jako zasadną. „Wielka szkoda, że turyści nie będą mogli już zobaczyć gwardzistów w charakterystycznych mundurach, którzy stanowią niezaprzeczalny symbol naszej brytyjskiej tożsamości. Niektórzy mogą odebrać ten ruch w kategoriach odwrotu czy ucieczki” – twierdzi Chloe Howard, wydawca portalu Royal Central.