Życie w UK

Głód prewencji

Według najnowszych doniesień zwiększa się liczba meczetów, do których przeniknęli ekstremiści. Czy zatem mieszkańcom Wyspy grożą kolejne zamachy terrorystyczne? I co w tej sprawie robi brytyjski rząd?

Głód prewencji

Tortury nastoletniego więźnia >>

Nazista terrorystą >>

Choć w Wielkiej Brytanii, a w Londynie szczególnie, przybywa kamer i funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa, sytuacja nie ulega znaczącej poprawie. Tak przynajmniej wynika z opublikowanego właśnie raportu na temat wpływu ekstremistów wśród społeczności brytyjskich muzułmanów. Autorem raportu jest Policy Exchange, prawicowy instytut naukowy, którego badacze odwiedzili sto meczetów oraz ośrodków modlitwy i aż w jednej czwartej z nich znaleźli ekstremistyczną literaturę podżegającą do izolacji i przemocy. Choć ekstremistyczne postawy dotyczyć mogą bardzo niewielkiej części brytyjskich wyznawców islamu, to wystarczy w zupełności, by doszło do powtórki tak tragicznych wydarzeń jak zamachy z 7 lipca 2005 roku. Wówczas czterech młodych Brytyjczyków pakistańskiego pochodzenia – uważających się za pobożnych muzułmanów – wysadziło się w londyńskim metrze i autobusach, pozbawiając życia 52 niewinne osoby, w tym trzy Polki.

Nie boję się metra

Od tych wydarzeń upłynęły ponad dwa lata i wydaje się, że rząd brytyjski podjął zdecydowane działania prewencyjne. Udaremnionych zostało kilka prób zamachów. Wcześniej osądzony i skazany na siedem lat więzienia został słynny jednooki i jednoręki imam Abu Hamza z meczetu przy stacji metra Finsbury Park, w którym to wzywał swych współwyznawców do przemocy. Brytyjska policja otrzymała prawo aresztowania osób podejrzanych aż na 28 dni bez aktu oskarżenia, jak i stosowania praktyki shoot-to kill (strzelać, by zabić), której ofiarą padł 27-letni Brazylijczyk Jean Charles de Menezes. Zginął tylko dlatego, że policjanci wzięli go za terrorystę. – Mimo podjętych środków Londyn nie stał się miejscem bardziej bezpiecznym – uważa 29-letnia Ania, która w tym mieście mieszka od siedmiu lat.

 

Ania na co dzień podróżuje metrem, ale jak twierdzi, nie obawia się tego środka transportu. – Wszędzie może dojść do zamachu, nie tylko w metrze – wyjaśnia. Przyznaje jednak, że to londyńczycy ponoszą większe ryzyko niż mieszkańcy innych miejscowości. – Metropolie zawsze przyciągają przeróżnych ludzi, także ekstremistów – dodaje. Ania pamięta, że na uniwersytecie, na którym studiowała nauki polityczne, po 7 lipca 2005 wprowadzono do programu nauczania przedmioty: terroryzm czy wiedza o islamie. – Te zamachy spowodowały, że z jednej strony ludzie zaczęli negatywnie postrzegać całą społeczność muzułmańską, z drugiej jednak strony zauważyłam wśród moich znajomych większe zainteresowanie islamem – dodaje.

Atmosfera się zmieniła

W przypadku islamu ma miejsce niebezpieczne zjawisko „porwania” tej religii przez ekstremistów, którzy z prawdziwą wiarą mają niewiele wspólnego, ale używają jej jako narzędzia do realizacji swoich celów. „Porwanie brytyjskiego islamu” (The Hijacking of British Islam) taki właśnie tytuł ma wspomniany raport, który ukazuje zasięg wpływu radykałów w środowiskach muzułmańskich. – Choć cieszy fakt, że w zdecydowanej większości z setki zbadanych meczetów nie znaleziono literatury podżegającej do nienawiści, należy jednak zadbać, aby ci, którzy ją produkują, stracili dostęp do tych miejsc, do których już z nią dotarli – komentował wyniki raportu dyrektor Policy Exchange, Anthony Browne. Jego autorzy znaleźli bowiem stwierdzenia nie tylko nakłaniające do izolowania się od reszty społeczeństwa, ale pośrednio zachęcające do zwalczania brytyjskiego państwa. – Dla Polaka taka postawa jest niezrozumiała – uważa 53-letni Antoni, który w Londynie pracuje jako tapicer.

– Jeśli dostaje się wszystko od tego rządu: mieszkanie, zasiłki, możliwość pracy za godziwe pieniądze, to nie można go jednocześnie zwalczać – wyjaśnia. Antoni nie obawia się kolejnych zamachów na Londyn. – Ja nie jestem strachliwy. Co ma być, to będzie – stwierdza, ale przyznaje, że po 7 lipca 2005 miasto bardzo się zmieniło. – Wcześniej ludzie byli bardziej ufni, nikt na nikogo nie patrzył podejrzliwie. Dziś atmosfera w Londynie jest inna – kwituje.

Pokoleniowa przepaść

Te zmianę na własnej skórze odczuwa Olga Góra, która jest muzułmanką. Rodzice Olgi są Polakami, ona sama urodzona i wychowana w Anglii, określa się jako „British Polish”. Przeszła na islam, gdy była w liceum. Olga jest drobną osobą, o jasnej karnacji i miłej pogodnej buzi. Ubiera się skromnie: bluzka z długim rękawem, spódnica po kostki, na włosach chustka. – Mimo, że nie wyglądam groźnie, w pociągu podmiejskim, którym codziennie dojeżdżam do Londynu na studia, nikt obok mnie nie siada – odpowiada. – Na początku myślałam, że może mi się wydaje, że jestem przewrażliwiona, ale po miesiącu doszłam do wniosku, że jednak nie. Ludzie boją się zbliżyć, choć jedne co mnie od nich odróżnia to chustka na głowie.

 

Nie wszyscy jednak młodzi muzułmanie w tym kraju, tak jak Olga, są świadomi swojej wiary. – Są zagubieni. Nie potrafią się odnaleźć ani w islamie, ani w kulturze brytyjskiej – uważa dziewczyna. – Dlatego też są podatni na wpływy ekstremistów. Młodego człowieka, który sam do końca nie wie, kim jest, łatwo omamić – wyjaśnia. Dlatego też ekstremistom udaje się przekonać młodych ludzi, że państwo brytyjskie jest ich wrogiem i namówić ich do zamachów. Czy zatem środki stosowane przez brytyjski rząd są w stanie zapobiec kolejnym tragediom? Ekspert z prestiżowego ośrodka naukowego The Royal Institute of International Affairs, Dr Bill Durodié uważa, że są one chybione. – Rząd zaostrza środki kontroli, bo tak naprawdę nie ma pojęcia co zrobić – twierdzi.

Nowe metody

Do tej pory rząd naciskał też na przywódców brytyjskich muzułmanów, by to oni zrobili porządek w swoich społecznościach. Tymczasem zazwyczaj wiekowi i słabo posługujący się angielskim imamowie mają nikły kontakt z młodym pokoleniem. – Ci, którzy dokonali zamachów na londyńskie metro, urodzili się w tym kraju, mówili płynną angielszczyzną, nosili modne sportowe buty i ubrania – wyjaśnia Dr Durodié.

– Do nich trzeba dotrzeć inną drogą – dodaje. Zapewne dlatego też rządzący laburzyści postanowili spróbować nowych metod zapobiegania terroryzmowi. W środę brytyjska minister do spraw społeczności Hazel Blears poinformowała, że rząd chce szkolić imamów tak, by mieli oni lepszy kontakt z młodzieżą oraz uruchomić specjalne strony internetowe dla młodych muzułmanów, ponieważ to właśnie w sieci są oni często werbowani przez ekstremistów. Na środowej konferencji prasowej Blears dodała, że grupą najbardziej podatną na radykalne ideologie są mężczyźni w wieku 16-35 lat. – Poprzez wczesną interwencję mamy szansę dotrzeć do nich, zanim zrobią to ekstremiści – mówiła. Na ten cel rząd zamierza przeznaczyć 70 milionów funtów. Czy zatem odpowiednio przeszkoleni imamowie i specjalne strony internetowe uchronią mieszkańców Wysp przed kolejnymi zamachami? Czy może zaostrzenie środków kontroli jest skuteczniejszą metodą? Choć każda z tych opcji ma swoich zwolenników i przeciwników, nie dowiemy się tego, dopóki nie zdarzy się kolejna tragedia.

Magdalena Qandil

Tortury nastoletniego więźnia >>

Nazista terrorystą >>

author-avatar

Przeczytaj również

Nauczycielka szkoły podstawowej zabiła partnera i zakopała go w ogródkuNauczycielka szkoły podstawowej zabiła partnera i zakopała go w ogródkuPoradnik: Kary dla rodziców za nieobecność dzieci w szkolePoradnik: Kary dla rodziców za nieobecność dzieci w szkoleFirma energetyczna wyp�łaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Firma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Pracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoPracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannychGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannych
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj