Styl życia
Gdyby brytyjskie wybory odbyły się w Polsce, konserwatyści nie zdobyliby większości – zdobyłyby ją partie popierające drugie referendum
Fot. Getty
System wyborczy w Wielkiej Brytanii jest zupełnie inny niż w Polsce. Na Wyspach obowiązują tzw. jednomandatowe okręgi wyborcze, natomiast w Polsce funkcjonuje przelicznik proporcjonalny. Gdyby oddane przez Brytyjczyków 12 grudnia głosy przeliczyć według systemu obowiązującego w Polsce, Partia Konserwatywna wcale nie zdobyłaby większości, a Liberalni Demokraci mieliby 70 posłów w parlamencie.
System jednomandatowych okręgów wyborczych (JOW) działa zgodnie z zasadą, że do parlamentu dostaje się tylko jeden kandydat z danego okręgu, który zdobył najwięcej głosów – „pierwszy bierze wszystko”. Taki system zliczania głosów wyborców nazywany jest „większościowym” i funkcjonuje obecnie w Kanadzie, USA i Wielkiej Brytanii.
Z kolei w większości państw o ustroju demokratycznym – w tym w Polsce – obowiązuje system proporcjonalnego podziału mandatów w wyborach parlamentarnych. Według zasada tego systemu, dla każdego komitetu wyborczego, który przekroczył próg wyborczy, obliczane są kolejne ilorazy, stanowiące stosunek całkowitej liczby głosów uzyskanych przez dany komitet i kolejnych liczb naturalnych. Są to tzw. ilorazy wyborcze.
Czytaj także: Wybory 2019 w UK – mamy OFICJALNE WYNIKI! Partia Konserwatywna zdobyła samodzielną większość!
Innymi słowy oznacza to, że w Polsce ostateczna liczba mandatów przypadająca na dane ugrupowanie zależy od tego, jak wiele osób z całego kraju zagłosowało na daną partię. Natomiast w systemie „większościowym” JOW dana partia może zdobyć większość parlamentarną nie zdobywając większości głosów w całym kraju (jedne okręgi są przecież mniejsze, a inne większe – ale w każdym wygrywa tylko jeden kandydat).
Stowarzyszenie Electoral Reform Society przeliczyło wyniki brytyjskich wyborów z 12 grudnia według systemu obowiązującego m.in. w Polsce (stosując metodę d’Hondta). Okazało się, że według zasad tego systemy przeliczania głosów, Partia Konserwatywna nie zdobyłaby 364 miejsc w Izbie Gmin, ale zaledwie 288 – co nie dałoby torysom większości, bo wynosi ona 326 mandatów.
This is what the general election results might have looked like if we used a PR system https://t.co/XiTJMckYTi
— Electoral Reform Society (@electoralreform) 14 grudnia 2019
Z kolei Liberalni Demokraci uzyskaliby 70, a nie 11 mandatów… Partia Pracy zdobyłaby natomiast 34,2 proc. miejsc w Izbie Gmin zyskując 14 mandatów więcej. Inne partie, które skorzystałyby z systemu proporcjonalnej reprezentacji, to Brexit Party (10 mandatów, zamiast 0) i Partia Zielonych (12 mandatów, zamiast 1).
Jak łatwo można zauważyć, z wyliczeń Electoral Reform Society wynika nie tylko to, że licząc proporcjonalnie Partia Konserwatywna nie zdobyłaby większości, ale również to, że – licząc łącznie – większość zdobyłyby partie, które deklarują chęć rozpisania drugiego referendum (laburzyści, Lib Dem, SNP, Zieloni – dokładnie 326, czyli większość).