Styl życia

Finka, czyli zdziczenie obyczajów

Wspomniana w tytule finka to bynajmniej nie mieszkanka Helsinek czy też inna jej rodaczka z tego uroczego skandynawskiego zakątka świata. Chodzi mianowicie o solidny kawałek noża z jakim z dumą przed laty paradowałem po ulicach mojego Lublina.

Finka, czyli zdziczenie obyczajów

Szczawiowa i polityka >>

Mordobicie za miliony >>

Owszem byłem kibicem miejscowego klubu „Motor”, ale sekcji żużlowej, a wspomniany atrybut, który z powodzeniem można by podciągnąć pod białą broń, nie był elementem wyposażenia bywalca stadionu, lecz… dodatkiem do mundurku harcerza. Będąc uczniem podstawówki bez trudu mogłem coś takiego nabyć w jednostce handlowej Centralnej Składnicy Harcerskiej w pawilonach przy ulicy PKWN.
Cóż, człowiek posunął się parę ładnych lat. Nie ma już ulicy upamiętniającej redaktorów Manifestu Lipcowego. Popularną „składnicę” pamięta już raczej tylko pokolenie ramoli (listę obecności podpisałem, jak najbardziej). Harcerze mają zaś sporo wspólnego z dinozaurami – też już prawie na wymarciu. Nie zmieniło się tylko jedno – przedstawiciele młodego pokolenia nadal lubią paradować z elementami uzbrojenia. Niestety, ale w tym wypadku mam na myśli, zdegenerowanych stadionowych chuliganów. Za nic mają sportowe widowisko, dla nich mecz to li tylko pretekst do kolejnej bandyckiej rozróby.
Wszelkie próby podciągnięcia ich do kategorii kibica czy nawet pseudokibica skazane jest na niepowodzenie. Zawsze drażniło mnie, gdy autorów wprowadzenia pewnych poprawek w wyglądzie stadionu, jak chociażby demontaż krzesełek, określano mianem pseudokibiców. To przecież tylko pospolici bandyci! Pseudo to w najprostszym tłumaczeniu: rzekomy, udawany, quasi, niby, pozorny. Siebie gotów jestem sklasyfikować w kategorii pseudokibica wydarzeń rozgrywających się na piłkarskich murawach. Czasem wyciągnięty na kanapie obejrzę jakiś ciekawszy mecz, poczytam coś w prasie, kliknę coś, by rzucić okiem na świeżutkie wyniki, aktualne tabele, ale nie żebym bez tego nie mógł żyć. Drogi na stadion nie znam na pamięć. Ot, taki niby kibic. Dlatego nie życzą sobie, by ktokolwiek wrzucał mnie do jednego kotła ze zwyrodnialcami. Żadne takie!
To doprawdy niepojęte jak długo w Polsce nikt nie może poradzić sobie z problemem stadionowych bandziorów. Jak długo jeszcze relacje z meczów będą do złudzenia przypominały wojenne relacje i to z pierwszej linii frontu. Weźmy na przykład mecz o Puchar Polski na stadionie bydgoskiego „Zawiszy”. Miejscowi chuligani wsparci przez podobnych spod znaku ŁKS Łódź zaatakowali grupę spod znaku Widzewa Łódź. Doszło do prawdziwego starcia. Ochroniarze w popłochu pierzchli z pola walki i musiano wezwać posiłki w policyjnych uniformach. Kilku funkcjonariuszom „zafundowano” L4. Dokonano demontażu elementów barierek, bruku, ba! nową lokalizację zyskały nawet przenośne toalety. Bezsilne władze klubu rozważały nawet jego rozwiązanie!
Czy też „jeszcze ciepły” przykład z Poznania. Niemal do ostatniej chwili pod znakiem zapytania stała możliwość rozegrania rewanżowego meczu Ligi Europejskiej na obiekcie przy ulicy Bułgarskiej. Stadion ten miał być dumą miasta, areną Euro 2012, a stał się… polem walki. Niestety, nie mam talentu Ernesta Hemingwaya i nie będę nieudolnie „podszywał się” pod styl jego frontowych doniesień. Dlatego daruję sobie opisywania tego, co działo się przy okazji meczu Lech – Wisła. Tak na marginesie, to jestem przekonany, że gdyby „papa Hemingway” żył w tych czasach, to znając jego upodobania do mocnych wrażeń byłby komentatorem meczów polskiej Ekstraklasy. Co prawda krzesełka nie świszczą nad głowami jak kule, ale zawsze.
Można by tak w nieskończoność przytaczać opisy stadionowych burd, rozrób czy wreszcie tragedii. Wszak nie obyło się bez ofiar śmiertelnych. Co na to władze III RP. Nic! Policja jest bezsilna. Owszem złapać bandziora, co skradł czekoladkę. Dać mu nauczkę, że potem musiał kredki zbierać z chodnika. Czy zatrzymać groźnego przestępcę, który dopuścił się zbrodni przejścia na drugą stronę pustej ulicy nie po tzw. pasach. To nie żart. Kiedyś podczas jednego z pobytów urlopowych w dawnej ojczyźnie ze wstydem przyznaję, iż osobiście dopuściłem się podobnego przestępstwa i pewien funkcjonariusz z czapką pod pachą rzucił się za mną w pogoń! Później okazał się nieczułym, bezwzględnym przedstawicielem organów ścigania. Za nic nie chciał wypisać mi mandatu. Tym sposobem zaoszczędził mi wydatku na ramki, a miejsce na ścianie pozostaje nadal wolne. Myśl o zbliżającym się kolejnym urlopie i możliwości recydywy już dziś reguluje mój poziom adrenaliny. Tak, do tego nasza policja jest w sam raz, ale żeby zabezpieczyć bezpieczeństwo ludziom, którzy w spokoju, rodzinnie chcieliby raczyć się futbolową ucztą to już raczej nie za bardzo.
Dlaczego do cholery w Zjednoczonym Królestwie potrafiono poradzić sobie z identycznym problemem? Przecież gdzieś tak na przełomie dekady lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych minionego stulecia brytyjskie stadiony były identyfikowane z wojennymi bastionami, na których rozgrywały się krwawe sceny. Hordy bandytów z Wyspy zaatakowały nawet Kontynent. Apogeum osiągnięto dokładnie 29 maja 1985 roku na stadionie Heysel w Brukseli, gdzie miał odbył się finałowy mecz Pucharu Europy pomiędzy Juventusem Turyn a Liverpool F.C. Na kilkadziesiąt minut przed zaplanowanym pierwszym gwizdkiem sędziego brytyjscy bandyci zaatakowali sektor z kibicami przybyłymi z Italii. Efekt – 39 ofiar śmiertelnych i ponad 600 rannych. Szczegóły pomijam (patrz wątek „Papy”).
Poskromienie stadionowych bestii przypisuje się ówczesnej pani premier Margaret Thatcher. Ponoć „Żelazna Dama” miała walnąć pięścią w stół i postawiła ultimatum, albo zrobicie porządek na stadionach, albo każę na nich kłódki powywieszać. Zadziałało.
Niczym uprzykrzona mucha ciśnie się na ustach jedno tylko pytanie: kto wreszcie w kraju nad Wisłą też walnie pięścią w jakiś stosowny ministerialny mebel w omawianej tutaj intencji? Odpowiednich mebli nie brak w dostojnych gabinetach. Wniosek zatem nasuwa się sam: brak pięści! Gdzie te chłopy – jak przed laty śpiewała niezapomniana Danuta Rinn. Czyżby elity władzy w kraju szczęśliwości w dorzeczu Wisły też tak jakby niewieściały…?!
Jerzy Kraśnicki  / Fot. Getty Images 

Szczawiowa i polityka >>

Mordobicie za miliony >>

 

author-avatar

Przeczytaj również

Klienci Booking.com padli ofiarą oszustów. Stracili mnóstwo pieniędzyKlienci Booking.com padli ofiarą oszustów. Stracili mnóstwo pieniędzyMorderca Polaka twierdzi, że „nie był sobą”, gdy odbierał życieMorderca Polaka twierdzi, że „nie był sobą”, gdy odbierał życieKobieta przywiozła martwego mężczyznę do banku po pożyczkęKobieta przywiozła martwego mężczyznę do banku po pożyczkęKaucje za plastikowe butelki mogą wzrosnąć do 50 eurocentówKaucje za plastikowe butelki mogą wzrosnąć do 50 eurocentówAresztowania w związku z morderstwem Polaka w SzwecjiAresztowania w związku z morderstwem Polaka w SzwecjiInflacja w marcu 2024 spada drugi miesiąc z rzęduInflacja w marcu 2024 spada drugi miesiąc z rzędu
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj