Życie w UK
Felieton: Z polskich imigrantów baranów nie zrobicie
„Ból po stracie syna nie odejdzie nigdy” – zwierza się brytyjskim mediom Samantha Cameron, żona premiera Wielkiej Brytanii.
Ich syn Ivan zmarł w 2009 roku, mając niespełna siedem lat. Bardzo wszyscy współczujemy, bo nic gorszego niż śmierć dziecka rodzicom się przydarzyć nie może.
Zastanawia nas jedynie fakt, że żona premiera Camerona otwarcie o tej rodzinnej tragedii zaczęła mówić dopiero tuż przed zbliżającymi się wyborami.
No coż, każdy czas jest dobry, żeby pomóc innym rodzinom zmagającym się z podobnymi dramatami. Jak jednak wytłumaczyć sielankowy obrazek gościa grubo po czterdziestce, który niczym rozbrykany pięciolatek tarza się w sianku i karmi przed obiektywami reporterów mleczkiem z butelki baranka?
Czy to ten sam pan, który z surową miną żąda, aby ograniczyć do minimum liczbę imigrantów w UK i obarcza nas winą za wszystkie swoje błędy?
Czy z kolei Nigel Farage zaciekle walczący z imigrantami zarówno w każdym swoim publicznym wystąpieniu, jak i podczas każdego wywiadu czy debaty umie się wzruszyć?
Znany z sarkazmu, cynizmu, złośliwości i ciętego języka jegomość tuż przed świętami Wielkanocnymi “dał się przyłapać” podczas rozmowy face to face z panią, która skarżyła mu się, że Cameronowy Badroom Tax nie daje jej spać po nocach i niebawem całkowicie ją wykończy.
Wyraźnie widzieliśmy łzy wzruszenia i ogrom ludzkiego współczucia wymalowane na jego twarzy. Aż łza się w oku kręci… ale ze śmiechu, nie wzruszenia! “Robić w balona to my, ale nie nas” – jak mówi polskie przysłowie.
Szanowni panowie nie damy się złapać na takie tanie sztuczki. Nie da się w jednym tygodniu na kogoś pluć, wycierać sobie kimś “gębę”, a potem prosić o poparcie w głosowaniu, jakby nic się nie stało.
Płaczcie sobie do kamery nad losem poszkodowanych, karmcie sobie dalej te baranki. Z polskich imigrantów baranów nie zrobicie!