Życie w UK

Felieton: Pogoda dla działaczy

Co się dzieje z tym światem? Ludzie biorą się za zawody, do których nie tylko nie mają powołania, ale i nawet minimum wiedzy, by sobie i swemu pracodawcy nie przynieść wstydu. Z wielką ulgą zauważam, że wśród imigracji takich jednostek jest niewiele. Niestety, są też mniej optymistyczne wnioski.

Felieton: Pogoda dla działaczy

Zdarzyło mi się niedawno przejść drobny zabieg, w efekcie którego potrzebowałem zaopatrzyć się w specjalistyczne materiały opatrunkowe. Zaopatrzenia postanowiłem dokonać w sklepie na tzw. high street’cie.
Następnego dnia, uzbrojony w szczegółowe informacje z wręczonej mi przez uprzejmą pielęgniarkę ulotki, wchodzę do apteki.

Mądrze wyglądającej pani zza kontuaru, równie mądrym językiem z ulotki recytuję swoje potrzeby.

I tu pierwszy zgrzyt – paniusia prosi dwa razy o powtórzenie, bo jakoś nie łapie tematu. Po wymianie kilku gorączkowych zdań z pracującą na zapleczu kobietą (jak się później okazało, szefową placówki), przekazany zostaję młodzikowi z sali.

Trochę mi na smarkacza wygląda, ale jako że ubrany w biały kitel, więc wpajane mi od dzieciństwa poczucie respektu dla poważnej profesji we mnie zwycięża i od nowa tłumaczę swe potrzeby.

Okazuje się jednak, że swoją „kompetencją” młodzik dorównuje koleżance zza kontuaru, jeśli jej nie prześciga.

Bo mówię: pozabiegowy plaster bez włókien – a ten w zamian, pewnym krokiem (!) prowadzi mnie na półkę ze zwykłymi plastrami na zadziory. Mówię: melonina – a ten z niewzruszoną miną podaje mi bandaż. Acha…

Wychodząc z apteki, gdzie, na wydawałoby się proste zakupy, zeszło dobre 20 minut, nie wiedziałem czy bardziej się śmiać, czy płakać nad opłakanym stanem wiedzy personelu.

Apteka to ostatecznie nie stragan z marchewką, gdzie więc się amatorowi pchać do obsługi klienta, no i kto takiego dyletanta w ogóle tam zatrudnił!? Jednak, gdy już ochłonąłem, wyłonił mi się z tego zdarzenia obraz pewnej reguły, pewnej szerszej prawdy tak o Brytyjczykach jak i o nas, imigrantach.

Z jednej strony, wśród wykształconych rodaków obserwuję brak kompleksów, chęć uczenia się oraz pozytywne nastawienie do nowości. Widzę też fachowców i ich radość ze spokojnego, dostatniego życia. I jedni, i drudzy robią to, czemu się oddali i co zapewne kochają.

Tym młodzik z apteki swoim wątpliwym profesjonalizmem nie dorasta do pięt. To oni aktywnie napędzają brytyjską gospodarkę, już nie tylko zatrudniając się u kogoś, ale sami dając pracę. Wychowują dzieci, kupują mieszkania i domy. Żyją pełnią życia.

Z drugiej jednak strony widzę rodaków niby wykształconych, lecz marnujących się w zawodach o wiele poniżej swoich możliwości i ambicji. Oni, choć świadomi swych umiejętności, własne szanse na brytyjskim rynku pracy przepuszczają przez czarny filtr swego pesymizmu; nierzadko stagnacji lub lenistwa.

Tacy nigdy nie wpadliby na pomysł aplikowania choćby na stanowisko młodzika z apteki, nawet gdyby wiedzą (a czasami i doświadczeniem) bili go na głowę.

W najlepszym wypadku kończy się tym, że historyk sztuki zarabiający latami jako pomocnik murarza, bierze się za wyrobienie sobie nowego, konkretnego zawodu.

Wtedy, na swoich (lub rodziny) wieloletnich ambicjach stawia krzyżyk, tytuł magistra chowa do kieszeni, po czym zakasuje rękawy i niejako zaczyna życie od nowa.

W tej samej okręgowej lidze grają też całe armie rodaków, którym koleje losu w ojczyźnie, brak pomysłu na życie, bądź młody wiek nie pozwoliły zdobyć ani wykształcenia, ani konkretnego zawodu.

Wielu z nich niestety powpadało w pułapki jako takiego życia, dość szybko zaspokajając podstawowe potrzeby, o tych nieco wyższych stopniowo zapominając, jakby zapomnieli, co znaczy słowo ambicja i działanie. Spoczęli na przysłowiowych laurach, choć sami swoich osiągnięć laurami by nie nazwali, trzymając się tej myśli bardziej na pokaz.

Jedyne pocieszenie to, że tacy – w odróżnieniu od młodzika z apteki – swojej nieskomplikowanej roboty raczej nie spartolą.

Reasumując, pokpiwamy sobie czasami z Brytyjczyków, gdy ci aplikują na stanowiska powyżej swoich kwalifikacji. Czy to jednak wstyd nie bać się mierzyć wysoko?

Zapewne lepsza to taktyka, niż zaniżanie swoich lotów. Rodacy – nie jesteście gorsi! Wyjdźcie tylko ze swoich bezpiecznych nor i zacznijcie działać!

author-avatar

Przeczytaj również

Big Ben dwa lata od remontu. Jak się prezentuje?Big Ben dwa lata od remontu. Jak się prezentuje?Kiedy zrobi się ciepło? Jaką pogodę zapowiadają na weekend?Kiedy zrobi się ciepło? Jaką pogodę zapowiadają na weekend?Kobieta zginęła potrącona przez własny samochódKobieta zginęła potrącona przez własny samochódUstawa o zakazie sprzedaży papierosów z poparciem w Izbie GminUstawa o zakazie sprzedaży papierosów z poparciem w Izbie GminPolicja walczy z „agresywnymi” rowerzystami. Ukarano blisko 1000 osóbPolicja walczy z „agresywnymi” rowerzystami. Ukarano blisko 1000 osóbUrzędnik Home Office aresztowany za „sprzedaż” prawa do pobytu w UKUrzędnik Home Office aresztowany za „sprzedaż” prawa do pobytu w UK
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj