Styl życia

Felieton: Nowy król polskich serc i dusz

No i mamy kolejnego ogólnonarodowego „zajoba”. Tym razem zogniskowanego wokół osoby skoczka narciarskiego Kamila Stocha.

Felieton: Nowy król polskich serc i dusz

Jeśli ktoś sięga pamięcią do czasów Małyszomanii, to może sobie ją przemnożyć przez co najmniej dwa i będzie miał jako takie pojęcie o skali zjawiska.

Z góry podkreślam, że absolutnie nie jest moją intencją umniejszanie wspaniałych osiągnięć Stocha, ale to, co zaczyna się dziać wokół jego osoby, zaczyna przekraczać granice dobrego smaku.

Faktycznie, Kamil Stoch w ciągu zaledwie trzynastu miesięcy wygrał prawie wszystko co było do wygrania: tytuł Mistrza Świata, obydwa złote medale podczas Igrzysk Olimpijskich w Soczi i wreszcie zgarnął Kryształową Kulę za triumf w punktacji końcowej Pucharu Świata. Rywalom pozostawił na pocieszenie jakieś skromne ochłapy.

Telewizja tzw. publiczna uraczyła nas bezpośrednią relacją z przywitania w miejscowości Ząbek jego najbardziej znanego w dziejach mieszkańca.

Przez prawie pół godziny towarzyszyliśmy między innymi w podróży Stocha i jego familii w bialutkim jak śnieg powozie zaprzęgniętym w cztery bialutkie rumaki.

To, co było później, mogłoby przyprawić o kompleksy organizatorów imprez w czasach Bizancjum. Nie mające precedensu sukcesy Stocha oczywiście nie uszły uwadze naszej wytwornej klasy politycznej.

Jej poczesny przedstawiciel Antonii Macierewicz pozwolił sobie nawet lotniczy symbol szachownicy, jaką Polak miał na kasku podczas lotów po złote olimpijskie „krążki”, zakwalifikować w kategoriach hołdu oddanego poległym w Smoleńsku.

Jednak w żadnym wypadku nie można winić Stocha za jakość klasy politycznej w swojskim krajowym wydaniu.
Dziennikarz pod łóżkiem?
Żurnaliści także nie chcą zostać w tyle. O naszym obecnie najlepszych skoczku napisano już chyba niemal wszystko. Sportowa odsłona jego życia nie kryje już przed nami żadnych absolutnie tajemnic.

Trzeba zatem zabrać się za czas, który Stoch spędza nie mając na nogach nart. Na łamach „Przeglądu Sportowego” ukazał się niezwykle interesujący tekst zatytułowany: „Kamil Stoch myśli o potomstwie”.

Dowiadujemy się z niego, iż przed rokiem po zejściu z najwyższego stopnia podium Kamil wyznał: „Wolałbym, żeby dziecko miało ojca, a nie oglądało go w telewizji”. Dziś zdaniem wścibskich reporterów wspomnianego dziennika zawodnik zrewidował swój punkt widzenia w zakresie prokreacji.

„Nowe cele ustalam, kiedy zaczynam treningi. Na razie muszę odświeżyć umysł, przemyśleć to, co się wydarzyło.

Ale jest wiele rzeczy do zrobienia, choćby potomstwo” – stwierdził w Planicy obciążony siedmioma kilogramami kryształu w kształcie kuli. Jak widać, podążając z duchem czasu pismaki zaczęli już coraz śmielej zaglądać pod kołderkę mistrza i jego ślubnej.

Do przyszłej zimy będą mogli pastwić się nad tematem: będzie potomstwo, czy nie będzie? Niestety, w kraju spragnionym sukcesów Kamil Stoch stanie się ofiarą swoich triumfów.

Idę o zakład, że jeszcze w tym roku na rynku ukażą się co najmniej dwie książki jemu poświęcone. Zaś na szklanych ekranach co chwila będą przewijać się reklamowe klipy z obliczem mistrza szybowania na nartach.

Pozostaje mieć nadzieję, że Stoch okaże się impregnowany na to szaleństwo, jakie dzieje się wokół jego osoby. I pogoni w diabły wszystkich kręcących się w okolicy jego alkowy!

Osobiście kompletnie nie interesuje mnie, czy w wolnych od skakania chwilach Stoch będzie zajmował się potomkiem. Moja uwaga zogniskowana jest wyłącznie na jego dokonaniach w okolicach skoczni.

Mam nadzieję, że mój pogląd podziela większa populacja rodaków. Czyli tych, których zwoje mózgowe nie zostały jeszcze do końca wygładzone przez lekturę tabloidów i innego kolorowego badziewia.
Zimą jesteśmy potęgą!
Można też już dziś obstawiać, że na kolejnym balu wieńczącym elekcję najlepszego polskiego sportowca roku, a organizowanej prze redakcję wspomnianego już „Przeglądu Sportowego” znów zabraknie triumfatora.

W styczniu, kiedy plebiscyt ma swój finał, Kamil Stoch zajęty jest zjeżdżaniem z zeskoku, lotami, telemarkami i takimi tam.

Przy okazji warto podkreślić jeden zdumiewający fakt. Otóż analizując wyniki plebiscytów „Przeglądu Sportowego”, można pokusić się o wniosek, że Polska jest niekwestionowaną potęgą w sportach zimowych.

Dość powiedzieć, że w trzynastu ostatnich edycjach, czyli przypadających na XXI stulecie, przedstawiciele dyscyplin zimowych zwyciężali aż dziewięciokrotnie!

Cóż z tego, że na ten imponujący rezultat zapracował tylko duet Adam Małysz – Justyna Kowalczyk, skoro w poprzednim stuleciu zimowi wygrywali zaledwie… dwa razy (1938 Stanisław Marusarz za wyniki w skokach narciarskich oraz w 1978 Józef Łuszczek za bieganie na „deskach”).

Na miejscu będzie nadmienić, że pierwsza edycja plebiscytu odbyła się w roku 1926. I jak przy tak oszałamiających sukcesach ostatnich lat oprzeć się ponętnej pokusie zorganizowania zimowych igrzysk?

Tak, wiem, że trudno się temu oprzeć, choć rozsądek podpowiada zupełnie co innego. Ale kto by tam u nas słuchał jakiegoś tam rozsądku!

 

 

author-avatar

Przeczytaj również

Holenderski senat odrzuca podwyżkę płacy minimalnejHolenderski senat odrzuca podwyżkę płacy minimalnejBig Ben dwa lata od remontu. Jak się prezentuje?Big Ben dwa lata od remontu. Jak się prezentuje?Kiedy zrobi się ciepło? Jaką pogodę zapowiadają na weekend?Kiedy zrobi się ciepło? Jaką pogodę zapowiadają na weekend?Kobieta zginęła potrącona przez własny samochódKobieta zginęła potrącona przez własny samochódUstawa o zakazie sprzedaży papierosów z poparciem w Izbie GminUstawa o zakazie sprzedaży papierosów z poparciem w Izbie GminPolicja walczy z „agresywnymi” rowerzystami. Ukarano blisko 1000 osóbPolicja walczy z „agresywnymi” rowerzystami. Ukarano blisko 1000 osób
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj