Życie w UK

Emigracyjne rozterki

Nie płacz synku, mama wróci, tylko zarobi trochę pieniążków – kobieta nachyla się nad małym chłopcem, wycierając mu łezki płynące z oczu. Nie płacze, na jej łzy przyjdzie pora gdy wsiądzie do autokaru z napisem Włochy. Podobna sytuacja powtarza się, gdy na dworzec w małym mieście na Mazowszu podjeżdża kolejny autobus, tym razem z napisem Anglia.

Emigracyjne rozterki

Tysiące rodziców jest w podobnej sytuacji,  wyjeżdżają „za chlebem” zostawiając w Polsce na krócej lub dłużej swoje dzieci. Przygotowując się do napisania tego artykułu przeglądałem publikacje na temat euro sierot, bo tak nazwano dzieci, których przynajmniej jedno z rodziców wyjechało za granicę. Najwięcej napisano o tym problemie w roku 2008, kiedy fala emigracji przybierała na sile.

W większości materiałów  autorzy podają statystyki, ilu nas wyjechało, ile dzieci zostało w kraju. Dziennikarze podkreślają, jaką to krzywdę zrobili ci niedobrzy rodzice zostawiając na dłużej lub krócej swoje pociechy pod opieką dziadków lub krewnych. Wypowiedzi nauczycieli, psychologów, czy socjologów niejednokrotnie zamieszane w tekstach tylko potwierdzają tę tezę.

Brak tylko jednego. Brak jest zdania samych dzieci i ich rodziców, a przecież to oni wiedzą najwięcej o przyczynach wyjazdów i skutkach, jakie taka sytuacja za sobą niesie. Opisując problem zapomniano o człowieku i jego uczuciach. Postanowiłem to zmienić i spytałem emigrantów i ich dzieci o to, co czuli, kiedy przyszło im rozłączyć się z rodziną. Tak powstał materiał, w którym nie ma liczb , jest za to życie.

Pieniądze to nie wszystko

Decyzję o wyjeździe Grażyna i Robert podjęli wspólnie. Początkowo miało to być kilka miesięcy, by zarobić na rozbudowę małego domku, jaki dostali od rodziców Grażyny. -Przyjechaliśmy tu jak wiele innych osób, by szybko zarobić i wrócić do kraju. Nasza córka Dorotka została z moimi rodzicami – wspomina kobieta.

Co tydzień rozmawialiśmy przez Skype, ale te rozmowy wiele mnie kosztowały, bo bolało, gdy dziecko chorowało, a ja nie mogłam przy nim być. Po kilku miesiącach takich rozmów zdecydowaliśmy, że mała przyjedzie tu, byśmy razem  zaczęli nowe życie w Anglii. Robert dostał dobrze płatną pracę, dostaliśmy mieszkanie z agencji, Dorotce kupiliśmy psa, o którym tak marzyła, ale nie wszystko się układa po naszej myśli.

– A jak ty się czujesz w Anglii – pytam przysłuchującą się rozmowie 12-latkę.  – Tęsknie za koleżankami i dziadkami, tu, jak mama i tata są w pracy, to nie mam się z kim pobawić, nudzę się. W Polsce zawsze mogłam wyjść do koleżanki, a tu nie mam nikogo, tylko mojego pieska. W szkole też ciężko, bo nauczycieli nie rozumiem no i pogoda nieładna, ciągle tylko pada i pada…

– Lepiej będzie dla małej, jak z żoną wróci do Polski, a ja tu jeszcze zostanę do końca roku, by zarobić – wtrąca się do rozmowy Robert. Jak się jest samemu, to wiadomo, robi się dużo nadgodzin, by wyciągnąć jak najwięcej.

-Niedługo przez te nadgodziny to ty nogi wyciągniesz – komentuje żona.
Miesiąc po naszej rozmowie Grażyna wróciła z córką do kraju, by mała mogła zacząć nowy rok szkolny w swojej starej szkole. Wspólne życie w Anglii trwało rok, ale córka mimo starań rodziców nie zaaklimatyzowała się w nowym środowisku. Decyzja o powrocie do kraju, jak oboje przyznają, jest chyba dla nich najlepsza, bo liczy się dobro dziecka.
Szybkie dorastanie

Gdy dzieci mają po naście lat, głównym zmartwieniem rodziców staje się edukacja ich pociech. Wiadomo, gdy się chce, by dziecko miało lepszy start w dorosłe życie, musi mu się zapewnić studia.

Każdy kto w domu ma studenta lub studentkę, wie, że studia kosztują i to niemało. Darek wyemigrował w 2004 roku zaraz po otwarciu granic. O swojej przeszłości mówi niechętnie, uważając życie w Polsce za czas upokorzeń i ciągłego proszenia o to, by ktoś go zatrudnił. – Ciężko się żyje w miejscu, które od lat szczyci się największym bezrobociem w Polsce.

Wszędzie układy, układziki i republika kolesiów. Bez znajomości pracy nie dostaniesz. Na bezrobociu bylem 3 lata, a dzieci rosły. Pracowałem w Niemczech, Irlandii, ale dopiero w Anglii zobaczyłem, że można inaczej żyć. Godnie.

Z synem Darka, który przyjechał do Anglii na wakacje, rozmawia mi się ciężko, bo, podobnie jak ojciec, jest małomówny. – Tata wyjechał, gdy miałem 14 lat – zaczyna Paweł. Na początku czułem żal i złość na niego myśląc, że uciekł od nas i od problemów. Po latach zrozumiałem powody jego decyzji.

Nie zawsze pełna rodzina daje pełnię szczęścia, pieniądze są w życiu ważne, bez nich ani ja, ani moja siostra nie moglibyśmy studiować, jednak ja nie wiążę swojej przyszłości z emigracją, chcę skończyć studia i znaleźć pracę w Polsce. Co do emigracji to myślę, że najważniejsze jest to, co powiedział Antoine de Saint-Exupéry „Najważniejsze jest, by gdzieś istniało to, czym się żyło: i zwyczaje, i święta rodzinne. I dom pełen wspomnień.

Najważniejsze jest, by żyć dla powrotu”. – Moje dzieci musiały szybko dorosnąć – wtrąca ojciec – ale ja też nie miałem lekko. Przez 4 lata żyłem w zawilgoconej norze, za którą płaciłem grosze, byleby tylko jak najwięcej wysłać do rodziny. Nadgodziny co tydzień obowiązkowe i oczywiście oszczędzanie na jedzeniu. Te lata żywienia się przecenionymi produktami z Tesco doprowadziły mnie do choroby, ale to cena za spokojne życie moich dzieci.

Jest jeszcze jedna cena, którą mój rozmówca zapłacił za decyzję o wyjeździe. Jego małżeństwo nie przetrwało próby czasu i po dwóch latach pobytu w Anglii, Darek został rozwodnikiem. Do starej ojczyzny wracać nie zamierza, by nie być ciężarem dla dzieci, bo nawet własnego dachu nad głową tam nie ma, a tu, jak mówi, opieka nad starcami jest dobra.
 
Ilu ludzi, tyle historii

Anna – 34 lata, Anglia
Oboje z mężem wyjechaliśmy, nasz synek jest z dziadkami, tęsknimy za nim, ale czasami człowiek nie ma innego wyjścia. Ludzie, którzy potępiają takich rodziców, jak my, nie mają pojęcia, co niektórzy przechodzą za granicą.

My też mieliśmy wiele niemiłych sytuacji, wiele rozczarowań, ale właśnie dla naszego synka walczyliśmy o lepsze życie. Niedługo zjeżdżamy do Polski, mamy na dom i godne życie i jak będzie taka potrzeba, choć mam nadzieje, że nie, to wyjedziemy drugi raz!
Adam – 19 lat, Polska

Hm… Nie wiem jak zacząć. Mieszkam sam, starszego w Polsce już nie ma dosyć długo, pierwsze 2 lata w Londynie, później rok w Grecji, parę miesięcy w Polsce, a aktualnie od 4-5 lat w Manchesterze. Od dwóch lat starszej tez nie ma w Polsce, siostry trochę dłużej – studiuje. I żyją sobie tam razem, a ja?

Cóż, pozostało mi się przyzwyczaić i nauczyć się samodzielności… Myślą, że kasa załatwia wszystko, bo co prawda niczego mi nie brakuje i stać mnie na wszystko, co chcę – ale nie o to chodzi! Mam 19 lat i muszę powiedzieć, że nie pamiętam, żeby ojciec mnie przytulił, albo coś w tym stylu… Nie wspominam już, żeby powiedział, nie wiem…

„Brakuje nam ciebie”, lub „kocham cię” to już w ogóle… Wcale nie tęsknię, nie wybaczę mojej mamie, że mnie zostawiła samego w Polsce tylko dlatego, żeby ratować małżeństwo. Bardzo chcę znaleźć pracę, ale jest ciężko.

Decyzja o emigracji nigdy nie jest łatwa, zawsze coś się zyskuje i coś traci, dlatego coraz częściej decydujemy się wyjeżdżać z całą rodziną, by i im i nam było łatwiej znosić trudy dnia codziennego w obcym kraju. Jednak czasem nasi bliscy chcą zostać w Polsce, wtedy ważne jest, aby robić wszystko, by te bardzo poluźnione więzy rodzinne nigdy nie pękły, bo wtedy strata jest większą niż zysk.
 

Cezary Niewadzisz

 

 

author-avatar

Przeczytaj również

KE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyDyrektor londyńskiej szkoły wprowadza 12-godzinny dzień zajęćDyrektor londyńskiej szkoły wprowadza 12-godzinny dzień zajęćW ciągu trzech dni spadek temperatur o 15 stopni CelsjuszaW ciągu trzech dni spadek temperatur o 15 stopni CelsjuszaMężczyzna uniewinniony za jazdę „pod wpływem”. Powód zaskakujeMężczyzna uniewinniony za jazdę „pod wpływem”. Powód zaskakujePięć osób zginęło próbując dostać się do UK w dzień po przyjęciu Rwanda billPięć osób zginęło próbując dostać się do UK w dzień po przyjęciu Rwanda billMężczyzna pracował dla Sainsbury’s 20 lat. Został dyscyplinarnie zwolniony za chwilę nieuwagiMężczyzna pracował dla Sainsbury’s 20 lat. Został dyscyplinarnie zwolniony za chwilę nieuwagi
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj