Bez kategorii

Dziś dużo łatwiej przepaść bez śladu

„Jesteśmy wolnymi ludźmi i nikt nie może nas zmusić do utrzymywania regularnego kontaktu z domem czy znajomymi. Natomiast wystarczy jeden telefon z informacją, że nie mamy ochoty na kontakty i prosimy o zrozumienie”. Rozmowa z Zuzanną Ziajko, dyrektorem Zespołu Poszukiwań i Identyfikacji fundacji ITAKA.

Dziś dużo łatwiej przepaść bez śladu

Peterborough: Polka zaginiona od grudnia >>

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie >>

Polonijne gazety publikują dziesiątki zdjęć zaginionych osób, nikt nie mówi jednak o tych odnalezionych. Gdzie się oni podziewali?
Nie możemy mówić o konkretnych przypadkach, ponieważ obowiązuje nas ochrona danych osobowych. Rodzina każdego z zaginionych podpisuje dla nas specjalne oświadczenie upoważniające do rozpowszechniania nazwiska i wizerunku, lecz w chwili zakończenia poszukiwań ta zgoda traci ważność. Czasami kontaktujemy się z rodzinami i namawiamy do kontaktu z mediami, ale w naszej 10-letniej karierze nie znalazła się ani jedna osoba, która chciałaby opowiedzieć o kulisach swojego zaginięcia.

Nie chcą o tym mówić, czy się wstydzą?
To jest okres rekonwalescencji, rodziny uczestniczą w spotkaniach z psychologami i odbudowują swoje życie. Wszystko zależy od tego, co się wydarzyło i w jakim stanie jest osoba odnaleziona.

Ktoś kto zniknął i odnalazł się po kilku latach albo zrobił to świadomie, albo go porwano i więziono. Zapewne rozmawia pani z tymi ludźmi i słyszy od nich, co takiego się wydarzyło.
Kiedy dzwoni do nas rodzina i mówi, że osoba się odnalazła, z reguły pytamy co się działo. Często rodziny jednak same nie mają pojęcia, gdzie była ich bliska osoba. Najczęściej pierwszy kontakt nawiązywany jest przez telefon – zaginiony dzwoni do domu i mówi, że nie kontaktował się, bo miał problemy. Osoby dorosłe nie są skłonne do zwierzeń, a już na pewno w obecności swojej rodziny. Ciężko opowiedzieć im dwa lata swojego życia, gdy żyli z dala od najbliższych. Czasami potrzeba lat, nim uda im się takiemu człowiekowi otworzyć i przełamać tabu.

Mam wrażenie, że jeśli osoba poszukiwana chciałaby się skontaktować, to z pewnością da radę wysłać smsa lub zadzwonić. Chyba, że była więziona…
Jeśli ktoś był więziony, z pewnością nie będzie chciał opowiadać o tym, co przeszedł. Tu działa mechanizm wyparcia, osoba nie chce wracać do tego myślami. Właśnie dlatego śledztwo w sprawie obozów pracy we Włoszech toczy się tak ślamazarnie, bo ofiary tamtejszej mafii wciąż nie przyznają się, gdzie dokładnie ich więzili i co tam się działo. Na nic zdają się nasze namowy, by poszli na policję – przecież mogą powiedzieć, kto za tym stoi i pomóc osobom, które wciąż są tam więzione. Ale ludzie, którym udało się uciec, chcą o tym zapomnieć.

Ile osób w Polsce przepada bez śladu jak kamień w wodę i jaki procent z nich się odnajduje?
Na bieżąco szukamy około tysiąca osób. Udaje się odnaleźć 70 procent z nich, choć nie zawsze oznacza to, że poszukiwany jest cały i zdrowy. Statystyki podają jedynie, że osoba poszukiwana została odnaleziona i zidentyfikowana – a czy jest żywa czy martwa, to już inna sprawa. U nas figuruje jako sprawa rozwiązana.

Co jest najskuteczniejszym sposobem poszukiwań?
Do każdej sprawy podchodzimy indywidualnie. Naszym zadaniem jest uważnie słuchać i analizować, a potem to co wiemy przekładać na działania. Czasami skutek odnoszą publikacje wizerunku w gazetach, czasami rozklejanie plakatów w mieście. W przypadku osób starszych skuteczne jest rozsyłanie informacji do szpitali. Wystarczy, że ktoś padł ofiarą wypadku, i nie miał przy sobie dokumentów i nie jest w stanie powiedzieć, jak się nazywa – na oddziale figuruje wtedy jako osoba nieznana. Często osoby takie znajdują się w szpitalach nawet 500 kilometrów od domu i nikt nie potrafi ich zidentyfikować.

To są działania długoterminowe, a co należy zrobić na gorąco, tuż po zaginięciu człowieka?
Sami nie poszukujemy ludzi w terenie, ale współpracujemy z grupami ratowniczymi z całej Polski. Jeśli zachodzi podejrzenie, że jest ktoś w niebezpieczeństwie, wyruszają z psami ratowniczymi i przeczesują teren, w którym osoba była ostatnio widziana. Dotyczy to głównie miejsc nad rzeką czy w lesie – wiadomo, że wysłanie grupy poszukiwawczej do Londynu mijałoby się z celem.

Prowadzicie całodobową telefoniczną linię wsparcia, na którą dzwonią osoby, które rozpoznały zaginionych. Czy to nie przypomina trochę donosu?
Każda osoba dorosła bierze odpowiedzialność cywilną za swoje życie. Jeżeli nie chcemy komunikować się ze swoją rodziną, powinniśmy im to zakomunikować. Gdy ktoś ma żonę, dzieci i nagle przestał ich utrzymywać by żyć pięć bloków dalej, to poinformowanie rodziny nie jest donosem tylko informacją, która pomoże im ustabilizować życie. Gwarantujemy informatorom pełną anonimowość i bez zgody nie ujawniamy nazwisk ani danych kontaktowych.

Kto weryfikuje napływające do Was informacje?
Przekazujemy je natychmiast rodzinom oraz policji, by sprawdziła czy są one prawdziwe. Bycie zaginionym nie jest przestępstwem, ale trzeba wiedzieć jak zakończyć swoje poszukiwania. Rodzina ma prawo się niepokoić i być najgorszych myśli, kiedy nie mają z nami kontaktu.

Otwarte granice i strefa Schengen z pewnością nie ułatwiają wam poszukiwań. Czy przyjeżdżając spoza krajów Schengen osoba zaginiona zostanie zatrzymana na lotnisku?
Często zaczynamy szukać człowieka w Polsce, a znajdujemy go w Holandii, Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii. Kiedy nie ma kontroli granicznych, dużo łatwiej jest wyjechać i przepaść bez śladu. Nawet przyjeżdżając do kraju spoza strefy Schengen kontrola graniczna niewiele może zrobić. Jeśli nawet usłyszymy od funkcjonariusza, że jesteśmy na liście zaginionych, z pewnością nie zostaniemy zatrzymani. Straż graniczna może najwyżej przekazać informację policji, a ta zamknie poszukiwania.

Co chciałaby pani przekazać osobom zaginionym, które mieszkają na Wyspach Brytyjskich i przeczytają ten wywiad?
Jesteście wolnymi ludźmi i nikt nie może nas zmusić do utrzymywania regularnego kontaktu z domem czy znajomymi. Natomiast wystarczy jeden telefon z informacją, że mieszkamy za granicą, nie mamy ochoty na kontakty i prosimy o zrozumienie. Jeśli nie potrafimy się na to zdobyć, wystarczy pójść do konsulatu lub na posterunek policji i złożyć oświadczenie, że jesteśmy cali i zdrowi. Zakończy to nasze poszukiwania, a rodzina będzie spokojniejsza.

I myśli pani, że bliscy przejdą z tym do porządku dziennego?
Będą mieli gwarancję, że żyjemy i nic złego nas nie spotkało. Złożenie własnego podpisu pod oświadczeniem jest bardziej wiarygodne niż telefon czy e-mail. Przynajmniej mamy gwarancję, że poszukiwana osoba robi to dobrowolnie i nikt nie przykłada jej pistoletu do brzucha. Warto pamiętać, że dla policji sama rozmowa telefoniczna nie jest wiarygodnym źródłem informacji – dla nich liczy się własnoręcznie podpisany dokument.

Rozmawiał: Tomasz Ziemba

Fot. arch. Zuzanna Ziajko

Peterborough: Polka zaginiona od grudnia >>

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie >>

author-avatar

Przeczytaj również

Firma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Firma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Pracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoPracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannychGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannych35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciąży35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciążyRynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?Rynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj