Styl życia
Dramat brytyjskiego małżeństwa – to oni przyjęli pod swój dach zamachowców z Parsons Green!
Fot. Facebook
Emerytowani Brytyjczycy – Penny i Ronald Jones, przez blisko 40 lat udzielali pomocy młodocianym uchodźcom, przybyłym do Wielkiej Brytanii z krajów ogarniętych wojną. Właśnie okazało się, że schronienie u Jones'ów otrzymali też dwaj zamachowcy z Parsons Green…
71-letnia Penny Jones i jej 88-letni małżonek – Ronald Jones od zawsze wspomagali dzieci i nastolatków, którzy do Wielkiej Brytanii uciekali z krajów ogarniętych konfliktami zbrojnymi. Przez ich dom przewinęło się od 40 lat 268 uchodźców, którzy mogli u nich liczyć na ciepło, opiekę i pomoc w załatwianiu wszelkich, nawet najtrudniejszych formalności. Niestety, dobroć emerytowanych Brytyjczyków została właśnie wystawiona na próbę…
Relacja świadka wybuchu w londyńskim metrze na stacji Parsons Green! „To była ściana ognia” [wideo]
Okazuje się, że prawdopodobni zamachowcy ze stacji metra Parsons Green w Londynie, również przez jakiś czas znajdowali się pod opieką Penny i Ronalda Jones'ów. Dłużej z opieki dobrotliwych Brytyjczyków korzystał główny podejrzany, 18-letni Irakijczyk, który dzień po zamachu zatrzymany został w Dover. Ale małżeństwo przygarnęło też na jakiś czas 21-letniego Syryjczyka Yahya Faroukhę, którego podejrzewa się o współudział w zamachu.
Polski kierowca oskarżony o zabicie ośmiu osób na drodze! Wiadomo, co się stało
Sąsiedzi i znajomi Jones'ów zgodnie przyznają, że małżeństwo jest zdruzgotane spływającymi od służb informacjami dotyczącymi zamachu na stacji Parsons Green w zachodnim Londynie. – Powiedzieć, że są zdewastowani, to jest zdecydowanie za mało – stwierdził bliski przyjaciel Jones'ów. Z kolei Aaron Nye, jeden z podopiecznych Jones'ów, powiedział, że jest mu naprawdę żal Penny i Rona. – To dla nich straszne, wobec czego dla mnie to sprawa bardzo emocjonalna – oni nigdy się o to nie prosili, a byli tak dobrzy dla tylu dzieciaków – przyznał Nye.