Życie w UK

Donald Tusk: Poleciały mi łzy

„Oglądałem w telewizji długie kolejki przed ambasadą i był to tak wzruszający obraz, że przez moment zachowałem się niemęsko”. Rozmowa z Donaldem Tuskiem, liderem Platformy Obywatelskiej i kandydatem na premiera.

Donald Tusk: Poleciały mi łzy

Władysław Bartoszewski: Ustabilizujemy ten kraj! (wywiad) >>

Wojciech Olejniczak: Walka o abolicję (wywiad) >>

Przed wyborami przyleciał pan do Londynu, aby przekonywać do siebie wyborców z Wysp. Co pan dzisiaj tutaj robi?


– Przede wszystkim chciałem powiedzieć do wszystkich, niezależnie na kogo głosowali, że im bardzo dziękuję. Znam wyniki Platformy na Wyspach i zdaje sobie sprawę, że głosy padły też na inne partie. To co mnie najbardziej wzruszyło to determinacja, stanie w kolejkach. Niektórzy musieli dojechać kilkaset kilometrów, żeby zagłosować. To było tak wzruszające i pouczające, że słowo „dziękuję” należy się szczególnie Polakom w Londynie.

Miesiąc temu mówił pan w Londynie do Polaków, aby nie dawali sobie dyktować politykom warunków powrotów. Obiecywał pan abolicję podatkową. Kiedy ustawa ta trafi na biurko premiera Donalda Tuska?


– Projekt ustawy jest gotowy od kilkunastu miesięcy, nie ma mowy o odwlekaniu tej sprawy. Jesteśmy zdeterminowani, żeby uchwalić ją najszybciej, jak tylko jest to możliwe. Ale proszę pamiętać, że mamy też w rękach ustawę budżetową przygotowaną przez poprzedni rząd i rodzi się pytanie, czy mamy szansę zmienić ją jeszcze w tym roku, bo z tym się wiąże wprowadzenie abolicji. Kiedy odpowiadam na pytania, co dzisiaj chcę jeszcze powiedzieć, oprócz „dziękuję” to to, że mam czyste sumienie, przyjeżdżając tutaj, bo wiem, że ludzie wykazując determinację w tych głosowaniach, dobrze wiedzieli, dlaczego i za czym głosują. Nie propaganda była przyczyną, dla której Polacy poszli głosować, tylko własne doświadczenie. Skoro na Zachodzie pewne reguły się sprawdzają, to trzeba je wprowadzić również i w Polsce. Wydaje mi się, że również dla mnie jest to cenne doświadczenie.

Ale dzisiaj ludzie będą pana pytali nie o to, co pan im proponuje, lecz kiedy pan to zrobi. Kiedy więc zarejestrujemy firmę w jeden dzień, kiedy uwolnimy się od podwójnego opodatkowania?


– Przez to, że tak szybko przyjechałem do Londynu mogę trochę rozczarować moich rozmówców, bo pytanie, kiedy będę miał władzę, nie jest pytaniem do mnie. Powiem szczerze, że z niecierpliwością oczekuję na ten moment, żeby wynik wyborów przełożył się na konkretne decyzje. W tej chwili nie wiem, jakie decyzje podejmie prezydent, ani w jakim czasie będzie nam dane przystąpić do rządzenia. Tak jak kiedyś obiecywałem, że przyjadę do Was przed Wigilią i przyjechałem wcześniej, tak samo mam cichą nadzieję, że do Wigilii sprawa abolicji zostanie załatwiona.

Podobno przyjeżdża pan tutaj, aby skompletować do końca rząd. Na lotnisku czekał premier Kazimierz Marcinkiewicz, przyleciał z panem Jan Krzysztof Bielecki. Wejdą oni do rządu?


– To małe nieporozumienie. To są moi przyjaciele, zdecydowali się być moimi przewodnikami po Londynie. Z racji tego, że premier Bielecki długie lata tutaj pracował, a Kazimierz Marcinkiewicz pracuje dzisiaj na jego miejscu, bardzo liczę się z ich zdaniem. Ale oni nie przewidują zmiany miejsca pracy, przynajmniej w tej chwili. Natomiast przyszły rząd będzie ustalany w Warszawie, bo to jest stosowne miejsce, aby o tym rozmawiać.

Ostatnim razem przyleciał z panem Radek Sikorski, dzisiaj go zabrakło. Czy to oznacza, że jednak do rządu on nie wejdzie?


– Moim kandydatem na szefa Ministerstwa Spraw Zagranicznych w dalszym ciągu jest Radek Sikorski. Jest po zabiegu lekarskim, co dopiero opuścił szpital. To nic groźnego, ale potrzebował kilku dni odpoczynku. To jedyny powód, dla którego go tutaj nie ma.

Czy Londyn będzie pierwszym miejscem za granicą, jakie odwiedzi pan jako premier?


– Nie sądzę. W Londynie nie mamy zbyt wielu konfliktowych czy problematycznych spraw. Nie chcę też być premierem podróżującym. Mamy bardzo dużo rzeczy do załatwienia w kraju, więc ewentualne moje przyszłe wyjazdy będę chciał koordynować z prezydentem, bo proponuję mu serdeczną współpracę, jeśli chodzi o politykę zagraniczną. Warto wyjeżdżać wtedy, kiedy jest to naprawdę potrzebne i można coś załatwić, a nie żeby sobie tylko podróżować. To dopiero mnie czeka na emeryturze.

Pierwszy będzie Waszyngton czy Moskwa?


– Być może będzie to miła niespodzianka. Na razie jestem spokojny, bo czuwa nad tym pierwszym kalendarzem Władysław Bartoszewski i obiecał, że mi pomoże. On pierwszy poinformuje, co przygotował, ale według mojej wiedzy będzie to bardzo ciekawa propozycja i zupełnie niekontrowersyjna.

Bardzo jest pan powściągliwy.


– Proszę się nie dziwić. Nie jestem jeszcze premierem tylko zwykłym posłem, czekam cały czas na decyzję prezydenta. Trochę głupio bym się czuł, gdybym opowiadał teraz, gdzie pojadę jako premier, skoro to jeszcze nie stało się faktem. Gdy prezydent zadecyduje, będziemy rozmawiali o moich podróżach jako premiera. Na razie to jest ciągle pod znakiem zapytania.

Będzie pan bywał częściej w Londynie?


– Dzisiaj o żaden interes nie można mnie podejrzewać, bo kampania się skończyła. Dałem słowo londyńczykom, bo nie wszyscy zmieścili się na ostatnie spotkanie, że przed świętami przyjadę niezależnie od wyniku wyborów. Jeśli chodzi o polskich emigrantów i ich sprawy to nie przypadkowo zrobiłem z tego jedną z istotnych osi całej kampanii. Jeśli podliczymy bezwzględną ilość głosów, to nie Wielka Brytania zadecydowała o wyniku wyborów, tylko Polacy w kraju. Jeśli mówiłem o emigracji to nie dlatego, żeby się przypodobać, ale dlatego, że emigracja stała się jak w soczewce najbardziej dobitnym skrótem polskich problemów. Rozmowy z emigrantami idealnie opisują, co w Polsce trzeba zrobić.

Polacy stojący w długich kolejkach do urn twierdzili, że chcą jedynie odsunąć od władzy Jarosława Kaczyńskiego. Nie wypowiadali się entuzjastycznie o Platformie.


– Każda partia, także Platforma ma wyborców, którzy dają kredyt zaufania, którzy sceptycznie dają kredyt zaufania. Ja się za to nie gniewam. Jeśli ktoś głosował na nas, aby coś zmienić, ale bez szczególnej sympatii, to jest tak samo ważny głos i jeszcze większe zobowiązanie. Zdaję sobie sprawę, że ja i Platforma dostaliśmy od Polaków ten kredyt zaufania i pierwsze zadanie jakie dostaliśmy, to odsunąć nieudolnych ludzi od władzy. A drugie – pokażcie, że zrobicie to lepiej. Postaram się ich nie zawieść.

Jakie będą pierwsze decyzje odnośnie polskich emigrantów na Wyspach?


– Tak jak powiedziałem – zaczniemy od abolicji podatkowej. Mówimy też o radykalnym uzawodowieniu armii. Wielu młodych ludzi wróci do Polski, kiedy rozwiążemy problem przymusowych poborów do wojska.

Emigranci śmieją się, że pierwszym obywatelem, który wróci po wyborach, będzie Ryszard Krauze. Co pan na to?


– Według mojej wiedzy jeszcze nie wrócił i nie wiem czy to zrobi. To jest sprawa pomiędzy nim a prokuraturą, na pewno nie będę wpływał w żaden sposób na jej działania. A to, że pojawiły się dowcipy na temat cudów, jakie zrobi Platforma, to są złośliwości życzliwe i serdeczne. Cieszę się, że one powstają, bo będą mi przypominały to, co wcześniej mówiłem. Jeśli ktoś ze mnie żartuje, to nie znaczy, że na serio traktuje to, co powiedziałem. Nie będę ścigał tych, którzy na mój temat żartują.

Co pan poczuł, gdy telewizja pokazała w dniu wyborów długie kolejki do komisji wyborczych w Londynie?


– Głupio się przyznać, bo mam 50 lat, jestem facetem, mam dwójkę dzieci i być może zostanę premierem, ale poleciały mi łzy. To był tak wzruszający obraz, że przez moment zachowałem się niemęsko. Dlatego dzisiaj tutaj jestem, bo obiecałem tym, co stali ostatnim razem na ulicy i w klatce schodowej, że do nich przyjadę.
Rozmawiał Tomasz Ziemba

author-avatar

Przeczytaj również

Awantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiAwantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiKursy budowlane w UK – jak zdobyć kartę CSCS?Kursy budowlane w UK – jak zdobyć kartę CSCS?AI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonAI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i zakrwawione zwierzętaSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i zakrwawione zwierzęta34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtów34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtówKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasy
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj