Życie w UK

Dlaczego wolimy polskich lekarzy?

Narzekamy na polską służbę zdrowia, ale w Wielkiej Brytanii wcale nie jest lepiej. Umówienie wizyty u internisty nie powinno sprawiać problemu, jednak często przypomina bitwę. Nawet jeśli po długich próbach uda nam się dodzwonić do naszej przychodni albo doczekamy się swojej kolejki do rejestracji, musimy udowodnić recepcjonistce, że istnieje ważny powód dla którego lekarz zechciałby nas zobaczyć.

Dlaczego wolimy polskich lekarzy?

 

Dla służby zdrowia nie istniejesz, jeśli nie możesz potwierdzić adresu zamieszkania. Żadna przychodnia nie założy karty pacjenta, jeżeli nie przedstawisz rachunków na swoje nazwisko.  No i… nie wystarczy być chorym, ten argument nie robi żadnego wrażenia na pani w recepcji. Pani Magda, nauczycielka matematyki, wybrała się do lokalnej przychodni z wysoką gorączką i strasznym bólem gardła. Lek, który brała przez kilka dni, w ogóle jej nie pomógł. Podejrzewała, że ma anginę. Liczyła, że otrzyma fachową pomoc.

Chory musi poczekać…

– Ledwo zwlekłam się z łóżka, czułam się fatalnie, byłam osłabiona, kręciło mi się w głowie. Ból gardła uniemożliwiał jedzenie, mogłam jedynie spożywać płyny. W przychodni było pusto, może siedział jeden pacjent. Pomyślałam, że to dobry znak. Byłam pewna, że zbada mnie lekarz. Niestety, recepcjonistka poinformowała mnie, że najbliższy wolny termin, na który może mnie umówić z GP, przypada za tydzień. Nie udało mi się przekonać pani w okienku, że nie powinna odsyłać do domu pacjenta z gorączką – żali się pani Magda. Recepcjonistka doradziła naszej czytelniczce, żeby wybrała się do szpitala, jeśli termin wizyty jej nie odpowiada. Panią Magdę uratowała przyjaciółka. – Tak się szczęśliwie złożyło, że w tym czasie moja koleżanka wróciła z Polski, zaopatrzona w przeróżne leki. Poratowała mnie antybiotykiem, który jest bardzo skuteczny przy zapaleniach górnych dróg oddechowych. Lek pomógł,  już po dwóch dniach poczułam znaczną ulgę. Nie mogę uwierzyć, że tak zostałam potraktowana w przychodni. Taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia w Polsce. Pacjent z gorączką często przyjmowany jest poza kolejką. Pan Darek, specialista IT, mieszka w Londynie z narzeczoną Agnieszką. Para spodziewa się pierwszego dziecka. Teraz częściej, niż kiedykolwiek, przyszli rodzice korzystają  z usług państwowej służby zdrowia. Niestety, również jak w przypadku pani Magdy, na wizytę u lekarza muszą czekać minimum 7 dni. – Czas oczekiwania na wizytę u GP do którego należymy, z reguły wynosi 2 tygodnie. Jeśli zdecydujemy się spotkać z innym lekarzem, okres oczekiwania może się skrócić do tygodnia – przeważnie jest to jednak 7 dni roboczych. Nawet jeśli ktoś przyjdzie z gorączką i bólem gardła, na recepcji najprawdopodobniej powiedzą tej osobie, żeby poszła do domu i się nie wygłupiała, albo żeby wzięła paracetamol– mówi.

Błąd za błędem

Pan Darek bardzo się zdenerwował, gdy okazało się, że jego narzeczona dostała lek, który jest niewskazany dla kobiet w ciąży. – Agnieszka zgłosiła się do GP z bardzo mocnym kaszlem. Lekarz na podstawie ogólnego rozpoznania i karty pacjentki przepisał lekarstwo, które jak zorientowaliśmy się po zapoznaniu z ulotką, nie nadaje się dla kobiet w ciąży. Lekarz wiedział o stanie Agnieszki nie tylko z karty pacjenta – ciąża jest zaawansowana i widoczna. Całe szczęście, że nie zdecydowaliśmy się podać jej tego leku, bo nie wiadomo, jak by się to dla niej  i dziecka skończyło. Pani Ania kilka razy wracała do szpitala na to samo badanie krwi – niestety, z powodu pomyłek pracowników służby zdrowia. – Straszny bałagan mają w tym szpitalu. Aż cztery razy musiałam jechać na pobieranie krwi, a to nazwisko się nie zgadzało, a to jedna literka została przekręcona. Koszmar. Pani Tatiana podczas pierwszej wizyty u denysty została poinformowana, że jeden z zębów jest zainfekowany. Stomatolog (kobieta) zamiast zaproponować plan leczenia i przedstawić różne altneratywy, poinformowała pacjentkę, że najlepiej ten ząb od razu usunąć. – Miałam wrażenie, że dentystka nie jest zainteresowana długim leczeniem i woli się pozbyć pacjenta, próbowała mnie przekonać, że i tak ten ząb kiedyś będzie do usunięcia. Kiedy poinformowałam ją, że mam prywatne ubezpiecznie, dentystka natychmiast zmieniła podejście. Powiedziała mi, że chętnie podejmie się leczenia prywatnie, ale że będzie mnie to kosztowało od 1,000- 1,500 funtów w zależności od komplikacji. – relacjonuje pani Tatiana. Niestety, pacjentka musiała podjąć decyzję o wyrwaniu zęba, ponieważ ubezpieczenie nie pokryłoby wymienianych kwot, a jej samej nie było stać na opłacenie kosztownego leczenia. Wyrywanie zęba trwało ponad godzinę, dentystka nie mogła sobie z tym poradzić, po 40 minutach musiała poprosić o pomoc innego stomatologa, który również nie był w stanie usunąć korzenia. W efekcie zainfekowany korzeń został w dziąśle – to jednak nie wszystko…
– Przy wielokrotnych próbach usunięcia zęba, ułamano mi również sąsiadującą piątkę, o czym nie zostałam nawet poinformowana. Ząb ten załatano srebrną plombą, taką którą zakładano w  Polsce w latach 80. – Ku mojemu zdziwieniu plomba ta była uwzględniona na rachunku – opowiada oszukana pacjentka.

 


O tym nie da się zapomnieć

 
Arogancja niektórych lekarzy przechodzi ludzkie pojęcie. Pani Tatiana długo nie zapomni swojej ostatniej wizyty u dr Brady. –  Poprosilam internistę o skierowanie do specjalisty, z prywatnego ubezpieczenie BUPA. Chciałam również, żeby zasugerował, gdzie powinnam iść i kogo zobaczyć. Brady oznajmił mi, że może napisać skierowanie, ale stwierdził, że nie poda mi nazwiska lekarza. Kiedy go ponownie poprosiłam o polecenie mi kogoś, bo nie znam angielskiego systemu i lekarzy, powiedział ze złością „for f…’s sake girl go on the internet, this is not so difficult” . To jest dosłowny cytat. Niestety, nie jestem w stanie wymazać sobie jego słów z pamięci. Po tej wizycie przeniosłam się do innego lekarza, który wykazuje więcej cierpliwości dla pacjenta.

Dlaczego wolimy polskich lekarzy?

Pani Tatiana nie zamierza leczyć swoich zębów w Wielkiej Brytanii, po tym, co tutaj przeżyła. – Nieważne, ile pieniedzy wydam na podróże. Już więcej nie oddam się w ręce tutejszych dentystów. Wiem, że  w Polsce nie tylko otrzymam lepszę opiekę, ale również lepszej jakości plomby. Pan Darek z narzeczoną Agnieszką również nie korzystają z usług dentystycznych na Wyspach. – Standardowo, podczas każdego  pobytu w Polsce odwiedzamy dentystę. Tutaj w ogóle nie chodzimy do dentysty. Również polski internista wypada znacznie lepiej w porównaniu z agnielskim GP. – GP ma tylko 10 minut na każdego pacjenta – w tym czasie zdąży jedynie wklepać w komputer to, co usłyszał w pierwszych 5 minutach wizyty pacjenta.  U polskiego lekarza standardowo jest narzucony pełen zakres pytań, pełen wywiad i później również lekarz dokładnie tłumaczy, na co pacjent jest chory, jakie mogą być konsekwencje choroby, jakie przepisał leki i dlaczego wybrał właśnie takie, ile będzie trwało leczenie. Nawet jeśli tutaj lekarz coś przepisze, staramy się konsultować to z polskim lekarzem, chociażby telefonicznie. Polscy lekarze są lepiej przygotowani i to nie tylko pod względem medycznym, ale także w podejściu do pacjenta – podsumowuje pan Darek.

Alicja Borkowska
 

author-avatar

Przeczytaj również

Polscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieOrędzie Karola III na Wielki Czwartek – czym jest Royal Maundy?Orędzie Karola III na Wielki Czwartek – czym jest Royal Maundy?Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Dieta na Wielkanoc. Jak uniknąć dodatkowych kilogramów?Dieta na Wielkanoc. Jak uniknąć dodatkowych kilogramów?Błędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wodyBłędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wody
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj