Życie w UK

„Darmozjady” walczą ze stereotypami! Powstała organizacja walcząca o dobre imię pobierających zasiłki

W Salford zawiązała się organizacja na rzecz poprawy wizerunku osób pobierających zasiłki. „Mamy nadzieję, że nasza inicjatywa zmieni opinie ludzi na nasz temat. To nie tak, że całymi dniami tylko siedzimy i dłubiemy w nosie” – przekonuje zaangażowany w akcję Carl Havern.

„Darmozjady” walczą ze stereotypami! Powstała organizacja walcząca o dobre imię pobierających zasiłki

Oprócz tego, że obecnie udziela się społecznie w trzech organizacjach, Havern jest byłym heroinistą na państwowym garnuszku, który ostatnią dekadę spędził w więzieniu. Swój społeczny dług usiłuje spłacić pracując z byłymi kryminalistami oraz osobami osobami psychicznie chorymi. W wolnym czasie poszukuje pracy. „Z pewnością istnieją ludzie, którzy wykorzystują system, ale jest to zdecydowana mniejszość. Niestety, to ich historie sprzedają się lepiej w gazetach i telewizji” – twierdzi.

Havern to również ten członek społeczności w Salford, który rozpoczął cichą rewolucję przeciwko panującym stereotypom dotyczącym osób korzystających z pomocy państwa. Grupa spotyka się w każdy czwartek od października i pracuje nad tym, jak przeciwstawić się negatywnej retoryce panującej w brytyjskim społeczeństwie na temat ludzi pobierających zasiłki. Według Haverna nie wszystkie osoby korzystające z pomocy społecznej są niechętnie nastawione do pracy. Grupa ma długą nazwę Non-judgemental Integrity Compassion and Equality o wdzięcznym skrócie NICE.

Na zebraniu w Salford 12 jej członków opowiada swoje historie sąsiadom, lokalnej policji i innym członkom miejscowej społeczności. Ideą zebrań jest przedstawienie relacji bezpośrednio przez osoby, które zasiłki pobierają, osoby takie jak Glenda Bolanda – 33-latka, która straciła pracę w czerwcu zeszłego roku. W ciągu czterech ostatnich miesięcy była na ponad 50 rozmowach o pracę, ale nigdzie jej nie dostała. Wyznała, że społeczna stygmatyzacja jaką niesie ze sobą pobieranie świadczeń socjalnych sprawiła, że chciała z nich zrezygnować. „Było mi strasznie wstyd. Zanim pierwszy raz poszłam po zasiłek, siedziałam trzy miesiące zamknięta w domu. Później, za każdym razem kiedy musiałam iść do Job Centre robiło mi się niedobrze” – wyznaje Bolanda. Jako pedagog z wykształcenia, znalazła wolontariat w pobliskiej szkole. Wolny czas poświęca na poszukiwanie pracy. „Mówią, ze jesteśmy darmozjadami, co nie jest prawdą. Robimy w naszych społecznościach dużo dobrego. Owszem, bierzemy zasiłki, ale oprócz tego – działamy” – zapewnia.

Inny uczestnik spotkania, Raymond Wright spędził dziesięć lat w więzieniu za napad z bronią w ręku, którego dokonał w szczytowym momencie narkotykowego ciągu. Od zakończenia „odsiadki” nie bierze, udziela się jako wolontariusz, ale „prawdziwej” pracy” nie jest w stanie znaleźć. Chcemy pokazać, ze jesteśmy warci dużo więcej niż to, jak oceniają nas media. Jako organizacja, łącznie oddajemy społeczeństwu 25 tysięcy godzin naszego czasu. Jesteśmy opiekunami, mentorami, wolontariuszami, rodzicami. Pomagamy zaoszczędzić rządowi tysiące funtów miesięcznie. Bez ludzi takich jak my, społeczeństwo nie mogłoby normalnie funkcjonować” – zapewnia.

„Jestem przysłowiową samotną matką na zasiłku” – twierdzi kolejna uczestniczka spotkania, 46-letnia Letitia Rose. Kobieta nie szczędzi ostrych słów pod swoim adresem: „Do 2006 roku pracowałam jako pielęgniarka, skończyłam szkołę… Pobierając zasiłek czuję się zepsuta i niczego nie warta”. Rose zżyma się na opinię społeczną, która samotne matki stawia niżej tych, które pozostają w stałych związkach: „Kobiety, które mają partnerów mogą siedzieć w domach, opiekować się dziećmi, piec ciasta na spotkania w przedszkolach – nikt ich nie ocenia. Za to samotne matki tylko się obijają i czekają na zasiłek. Jak takie poglądy świadczą o naszym społeczeństwie i wizerunku kobiety przez nie kreowanym?” – pyta retorycznie Rose.

Członkowie NICE są zdania, że swoją „nieporadność” na rynku pracy rekompensują działalnością  charytatywną. 30-letnia Sarah Whitehead podsumowała spotkanie: „Tak, jestem samotną matką, co nie czyni ze mnie okropnej osoby, czy darmozjada. Pracuję na pół etatu, oprócz tego jestem wolontariuszką w organizacji na rzecz ochrony środowiska, której działalność pozwala zaoszczędzić radzie miasta spore sumy na wywozie starych mebli i innych odpadów. Gdyby to wszystko podliczyć, jestem pewna, że pobrane przeze mnie benefity zwróciłyby się z nawiązką” – twierdzi Whitehead  i w pewnym sensie ma rację. Słuchając wypowiedzi członków NICE nasuwa się jednak pytanie, czym tak naprawdę odróżnia się praca społeczna od tej, za którą można uzyskać wynagrodzenie i co tak naprawdę sprawia, że tej ostatniej mieszkańcy Salford znaleźć nie mogą?

author-avatar

Przeczytaj również

Laburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Laburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Mężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuMężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieWynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Błędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wodyBłędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wody
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj