Życie w UK

Chwyciłem gitarę i wyszedłem w Londyn

Gitarzysta zespołu Metasoma, Wojtek Golbiak ma długie włosy i dziwny kapelusz. O godzinie 9. rano spytał w kawiarni o piwo. Nie mówi za dużo o sobie, woli mówić o zespole i o muzyce. Wszelkie pytania o życie osobiste zbywa milczeniem.

Chwyciłem gitarę i wyszedłem w Londyn

London Dream: Polska dynastia w Londynie >>

Tate Modern: Galeria w starej elektrowni >>

Jedyne, czego udało mi się w tym zakresie dowiedzieć, że jego dziewczyna jest Polką. Z wyglądu trochę mroczny, w rozmowie zdystansowany, ale uprzejmy.  Kategorycznie zabronił mi zwracać się do siebie „na pan”. Outsider? Raczej nie. Sympatyczny chłopak na dobrej drodze, żeby spełnić swoje odważne plany.
Dlaczego zdecydowałeś się na wyjazd z Polski i co sprawiło, że wybór padł na Wielką Brytanię?
Zawsze było marzenie o wyjeździe z Polski. To od początku miało duży związek z naszą muzyką, grałem w Polsce w jednej kapeli. Słuchało się w większości zagranicznej muzyki. Pomyśleliśmy, że na zachodnim rynku możemy zaistnieć lepiej niż u nas. Była taka chęć wyrwania się z codziennej monotonii.  Mieszkaliśmy w małym dwudziesto tysięcznym miasteczku, gdzie niewiele się działo i wszędzie było daleko. Nie mieliśmy też ochoty przeprowadzać się do Warszawy czy innego miasta w Polsce.  Ostatecznym powodem wyjazdu był mój dobry przyjaciel, który przyjechał pewnego zimnego popołudnia w odwiedziny. Pogadaliśmy chwilę i nagle on stwierdził: „Co wy będziecie tu robić, wyjedźcie zobaczyć trochę świata”. Nie minęły dwa miesiące, jak z moim kolegą z kapeli Mandragora, wokalistą, spakowaliśmy manatki i wyjechaliśmy.
Jaką drogę przeszedłeś od swojego pierwszego dnia tutaj, do dnia dzisiejszego?
Najpierw była oczywiście 30-godzinna katorga w autobusie, zimą. Wyjechaliśmy z zamarzniętej na kość Polski i byłem w szoku, o ile tu było cieplej. Zielone drzewa i trawniki, a to był grudzień, dwa dni przed Bożym Narodzeniem. Dwadzieścia lat spędzasz święta rok w rok z rodziną i z kumplami. I nagle wyjechać, to było ciężkie. Nie polecam nikomu tego robić tuż przed Świętami.
Jak wyglądały początki od strony zawodowej?
Jeśli chodzi o utrzymanie się, to ten mój przyjaciel pracował w budownictwie i po prostu nas w to wciągnął. Być może gdyby pracował w coffee shopie, pracowałbym też w coffee shopie. Ale na budowie, jeżeli jest praca, to są fajne zarobki, na pewno lepsze niż w kawiarence. Chociaż nie lubię tej pracy… To jest po prostu tylko utrzymanie, nic więcej, żadna pasja. Staram się jak najwięcej czasu poświęcić na granie.
Wszystko bardzo powoli się rozwijało, jak przyjechałem to przez pierwszy rok była jedna wielka nostalgia. Chciałem wracać do domu. Wiadomo, kiepski język, mało znajomości, wszystko było nowe. Chciałem wracać do moich miejsc, ale teraz cieszę się, że tego nie zrobiłem. Dało mi to dużo, zmieniłem się o 360 stopni, otworzyłem się. Zajęło mi to jakieś dwa lata i powiedziałem sobie, że muszę robić to, co umiem najlepiej. Chwyciłem gitarę akustyczną i wyszedłem w Londyn, sam.  Natrafiałem na knajpki z muzyką na żywo, głównie akustyczne noce, to się nazywa open mic. Polecam ludziom, którzy zaczynają grać, to nic nie kosztuje, a wrażenia są fajne. Jeżeli schodzisz ze sceny, jesteś lekko wystraszony tym całym zajściem, a ludzie z całego świata podchodzą i mówią, że było okej, to znaczy, że jest okej. 
Uwierzyłem w siebie i dalej poszło już szybko. Próbowałem wskrzesić zespół z Polski, ale niestety nie wyszło. Później dołączyłem do rockowej kapeli o nazwie Chase Felding, graliśmy jakieś dwa lata, ale też nie poszło dobrze, chociaż fajnie się grało. A teraz jest Metasoma. Z perkusistą znałem się parę lat, reszta chłopaków znalazła się przez internet.
Wszyscy to Polacy?
Jest nas trzech Polaków, perkusja i dwie gitary. Basista jest z Anglii. Wokalisty teraz na stałe nie mamy, był z Dubaju, teraz gramy z chłopakiem z Brazylii.
Uważasz, że Metasoma to jest właśnie ten zespół, który odniesie sukces?
To jest najszybciej rozwijający się zespół, w jakim kiedykolwiek grałem. Ma potencjał, są fajni ludzie. Mam już dość szukania. Wiem, że to jest to. Każdy z nas ma sporo doświadczenia z muzyką. Zespół istnieje dopiero 7 miesięcy, a już mamy sukcesy na koncie, wygraną na Festiwalu Kultury. Było ciężko, tam było granie jazzowe, było r’n’b, a my gramy metal, hard rock. Ale udało się, zagraliśmy fajny koncert. Byliśmy suportem Comy i Lady Panku.
Teraz się przygotowujemy spokojnie, żeby nagrać 3, 4 utwory na promującą płytkę, EP, zapowiedź całej płyty. Nie spieszymy się, nie chcemy zrobić czegoś za szybko. Myślę, że nagramy to w sierpniu i wydamy płytę demo równo w rok po założeniu zespołu.
Gdzie można was usłyszeć?
Najbliższe koncerty to Barrow, rodzinne miasto naszego basisty, a później 24 czerwca zagramy na King’s Cross.
Czy bycie Polakiem pomaga, czy przeszkadza ci w życiu zawodowym i osobistym?
Tylko w pracy na budowie dało się czasem odczuć jakąś dyskryminację. Ale pracując tam, puszczasz to mimo uszu. Nie porozmawiasz z tymi ludźmi na inne tematy niż piłka nożna i gazeta The Sun, szczególnie trzecia strona.
Czy zmieniło się twoje spojrzenie na Polskę?
Zaczyna się doceniać to, czego się wcześniej nie zauważało. Jest chęć powrotu do swoich miejsc. Z drugiej strony, po kilku latach pobytu tutaj, wracasz do Polski i zaczynają też przeszkadzać ci pewne rzeczy, widzisz usterki systemu.
Jesteś związany ze środowiskiem polskim w Wielkiej Brytanii, czy raczej obracasz się wśród Brytyjczyków?
Mam duże grono przyjaciół polskich, fajną ekipę, z którą już jestem od kilku lat i z nią mi dobrze. No i jest też sporo znajomych anglojęzycznych, nie tylko stąd, z różnych krajów.

Powiedz mi, gdzie widzisz się za 5, 10 lat?
Wszystko się ciągle zmienia, może się zmienić w ciągu paru miesięcy, ciężko cokolwiek powiedzieć, chociaż teraz wiem, że chcę zostać tutaj. Nie lubię zaczynać czegoś i nie kończyć. Jestem teraz na dobrej drodze do osiągnięcia czegoś. Widzę siebie jako gitarzystę zespołu Metasoma. Widzę się w całym świecie. Nie tylko tu albo w Polsce. Chcemy dotrzeć z muzyką do wielu ludzi, dlatego śpiewamy po angielsku. Nie mamy przesłania typowo polskiego. My śpiewamy  o prostych życiowych sprawach, zrozumiałych dla każdego człowieka.

Najtrudniejsza sytuacja… Cały pierwszy rok pobytu, przystosowywanie się do nowego środowiska.

Najbardziej tęsknie za… Za znajomymi, z którymi byłem w Polsce dzień w dzień, za przyjaciółmi. Za rodziną.

Najdziwniejsze jest… Że Polacy nie trzymają się razem. Unikamy się, wstydzimy się siebie. Czasem nie ma się co dziwić, dużo się chamstwa zjechało. Nie pomagamy sobie, Polacy potrafią brać pieniądze za pomaganie własnemu ziomkowi.

Największy sukces… Robię w życiu to, co umiem najlepiej.

Rozmawiała Zofia Reych / Fot. Andrew Benge

London Dream: Polska dynastia w Londynie >>

 

Tate Modern: Galeria w starej elektrowni >>

author-avatar

Przeczytaj również

Awantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiAwantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiKursy budowlane w UK – jak zdobyć kartę CSCS?Kursy budowlane w UK – jak zdobyć kartę CSCS?AI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonAI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i same zwierzętaSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i same zwierzęta34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtów34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtówKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasy
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj