Chrześcijanie są dyskryminowani na Wyspach i nie mogą okazywać swojej przynależności religijnej publicznie

Dominic Grieve, który parę lat temu mówił głośno o tym, że wielokulturowość jest zagrożeniem dla Wielkiej Brytanii, twierdzi teraz, że dyskryminowaną grupą są chrześcijanie, którzy „zmuszeni są ukrywać swoją wiarę i rezygnować z życia publicznego z powodu agresywnych form świeckości”.

Polityk, który jest praktykującym anglikaninem, obawia się, że w Wielkiej Brytanii dochodzi do „prób wykluczenia wiary z przestrzeni publicznej i dzieje się to już na poziomie lokalnym”.

Grieve potępił także fakt, że niektórzy pracownicy sektora publicznego zostali zdyscyplinowani lub zwolnieni za okazywanie swojej przynależności religijnej w miejscu pracy. Według niego religijność wśród brytyjskich polityków jest rzadkością.

A dwóch z trzech liderów głównych partii politycznych – Nick Clegg i Ed Miliband – jest ateistami. Z kolei David Cameron do swojego wyznania przyznaje się w zależności od okoliczności, najczęściej w okresach świątecznych.

Grieve jest przekonany, że dla polityków „ważniejsze niż kiedykolwiek” jest obecnie okazywanie swojej religijności, zwłaszcza „w świetle przeraźliwych scen rozgrywających się obecnie w Iraku, gdzie fanatycy z organizacji terrorystycznej Isis wykorzystują religię dla usprawiedliwienia swoich działań”.

Zaznaczył także, że nie stoi na stanowisku, zgodnie z którym „chrześcijanie mają monopol na władzę”, jednak jego zdaniem „chrześcijaństwo odgrywa olbrzymią rolę w kształtowaniu Wielkiej Brytanii”.

Tę samą retorykę stosował Grieve, gdy zasiadał jeszcze na stanowisku ministra spraw wewnętrznych. Przestrzegał wtedy tak samo zaciekle przed ekstremizmem, a za dyskryminowanych uważał rodowitych Brytyjczyków i chrześcijan, przy czym nadmieniał, że to właśnie chrześcijaństwo „nadało kształt fundamentalnym wartościom Brytyjczyków, także tych, którzy nigdy nie byli w kościele”.