Życie w UK

Chce robić imprezy

Bartłomiej Nowak po raz pierwszy pojawił się w Anglii cztery lata temu. W grudniu ubiegłego roku wrócił, aby studiować tu inżynierię dźwięku. Razem z Marcinem Bobkowskim organizuje cotygodniowe, otwarte dla wszystkich jam sessions. Chce zostać producentem muzycznym.

Pochodzi ze Starogardu Gdańskiego. Z muzyką związany był od dzieciństwa. Chodził do szkoły muzycznej, gdzie uczył się grać m.in. na akordeonie i poznał zapis nutowy. Twierdzi, że bardzo mu to pomogło w tym, co teraz robi. Dziś ma trzydzieści jeden lat, jest didżejem i realizatorem dźwięku. Didżejowaniem zajmuje się od siedemnastu lat. Organizował w swojej okolicy duże imprezy, na które przychodziło po kilka tysięcy ludzi.
Zaczynał wtedy głównie od rocka, disco i popowych przebojów. Robił imprezy w legendarnym klubie Concordia w Skarszewach oraz w Ringweissie w Kwidzynie.
Grał też na słynnych zlotach garbusów w Sztumie, gdzie bawiło się pięć tysięcy ludzi. Można go było usłyszeć w Toruniu, Bydgoszczy, Olsztynie, Krakowie, Warszawie, Sopocie, Gdańsku i Możeszynie.
– Po pewnym czasie zobaczyłem, że ludzie, których uczyłem miksować, grają jakieś brejki, jakieś dramy, a ja się zatrzymałem grając pop – wspomina. – Wtedy spotkałem Marcina Bobkowskiego, z którym znaliśmy się jeszcze ze szkoły muzycznej.
Marcin gra na gitarze w londyńskim, międzynarodowym składzie reagge Natty Dreadlocks. Zespół liczy aż osiem osób – pięciu Polaków, Anglik, Australijczyk i Duńczyk.

Grają tradycyjne roots`owe reggae. – Zobaczyłem go w akcji z jego poprzednim, jeszcze bardziej rozbudowanym, dwunastoosobowym składem etno-tras-dubowym Uhugana – zachwyca się Bartłomiej. – To było dla mnie jak olśnienie. To prawdziwa, żywa muzyka. Taka, jaką sam chciałbym grać.
W Polsce Bartłomiej współpracował m.in. z MC Gleńskim, znanym z zespołu Blenders.
Na jam sessions organizowanych przez Gleńskiego w sopockiej Papryce towarzyszyli mu ciekawi instrumentaliści: m.in. wibrafonista Paweł Szewczyk, trębacz Paweł Hulisz, basista Artur Falecki z bezprogowym basem. Bartłomiej grał później z Gleńskim w Glasgow.

 

Jam sessions na Acton

Wspólnie z Marcinem organizują od maja tego roku cotygodniowe jam sessions w klubie Tune-Inn na Acton. Do pomysłu przekonali właściciela lokalu, Polaka, mieszkającego od trzydziestu pięciu lat w Anglii.
Za ich namową kupił niezbędny do koncertów profesjonalny sprzęt nagłaśniający. Impreza cieszy się sporym powodzeniem wśród muzyków mieszkających w okolicy.
– Najwięcej mamy gitarzystów i to naprawdę ciekawi ludzie – mówi Bartłomiej. – Pracując nad dźwiękiem w czasie tych imprez, zdobywam doświadczenie. Współpraca z różnymi muzykami na pewno mi się przyda.
Każdy może przyjść i pograć, najlepiej, jeśli przyniesie własny instrument.
– Wiem, że wielu dobrych muzyków z Polski myje tu gary, albo pracuje na budowach i nawet nie myśli o graniu – mówi Bartłomiej. – Chcieliśmy stworzyć im możliwość zaistnienia. Zapraszamy wszystkich do wspólnego grania! Wystarczy przyjść do klubu i wpisać się na listę. Można także skontaktować się bezpośrednio ze mną pisząc e-mail na adres [email protected]. Muzycy, którzy występują na naszych czwartkowych spotkaniach, mają później szansę grać u nas regularne koncerty ze swoim repertuarem. W czwartkowe wieczory w Tune-Inn dominuje rock i blues, ale – jak to bywa na jam sessions – pojawia się też dużo elementów jazzu, reagge i funky.

Biali, czarni – wszystko jedno

Niedawno w klubie Tune-Inn gościł zespół Marcina, Natty Dreadlocks. Muzyka ośmioosobowego składu rozbujała zgromadzoną w lokalu publiczność. W pewnym momencie do klubu wszedł odziany na żółto, prawdziwy, czarnoskóry rastaman. Głośnymi krzykami „Ya man!” wyrażał swoje zadowolenie.
Czy to nie dziwne, że biali tak dobrze grają reagge, muzykę tradycyjnie czarną?
– Nieważne czy grają biali czy czarni, bo prawdziwa muzyka nie zna koloru. Chodzi o wibracje, człowieku – mówił rasta.
– Na jeden z naszych koncertów w Londynie przyszło paru właśnie takich typowych, jamajskich rastamanów – wspomina Marcin.
– Jeden z nich powiedział mi po występie, że byliśmy najlepszym zespołem, jaki kiedykolwiek widział. To było niesamowite – mówi.
Natty Dreadlocks regularnie jeżdżą też na koncerty do Polski. W zeszłym roku byli headlinerem na zielonej scenie podczas festiwalu reagge w Ostródzie. Nagrywali u Mad Professora, a w UK supportowali znaną polską grupę Bakszysz. Marcin na co dzień pracuje w studiu nagraniowym. Mówi, że był pozytywnie zaskoczony, kiedy pracował z młodym angielskim zespołem metalowym, którego wszyscy członkowie podczas sesji nagraniowej nosili koszulki polskich kapel: Behemoth, Vader i Decapitated.

 

Szkoła

Bartłomiej chodzi na zajęcia z inżynierii dźwięku do Wandsworth College. Kurs nazywa się National Awards Music Production & New Music Technology. Poznaje tam nowe, dotychczas mu nieznane gatunki muzyczne.
– Przygotowują tam do zawodu w sposób profesjonalny – relacjonuje. – Pokazują rzeczy w sposób prawidłowy, uczą to robić tak, jak trzeba, od podstaw. Uczą mnie pracy na makach i deskach.
Maki to komputery firmy Apple, według fachowców najlepsze do tworzenia i obrabiania muzyki. Deska to w slangu realizatorów konsoleta. Bartłomiej zagłębia się w strukturę bitu, eksperymentuje ze skreczem. Wiedza techniczna to w tym zawodzie jednak nie wszystko.
– Widziałem wielu realizatorów dźwięku, przede wszystkim w Polsce, którzy doskonale wiedzieli, jak wszystko podłączyć, ale nie umieli tak nagłośnić imprezy, żeby muzyka brzmiała dobrze. Tu współpracuję z Jamajczykiem, świetnym specjalistą, który na kablach się nie zna i ja muszę mu wszystko ustawiać. Za to wie, jak zrobić brzmienie!
Po skończeniu szkoły zamierza wrócić do Polski. Wcześniej planuje organizować w Londynie imprezy z ciekawą muzyką na żywo. Ma mnóstwo pomysłów. Najbardziej chciałby być jednak producentem muzycznym. Swój ulubiony styl określa jako new jazz. – Lubię, jak coś ma w sobie elementy funky groove i jazzy vibe – mówi.

Aby się utrzymać

– Żadna praca mi nie jest obca – śmieje się Bartłomiej. – Robiłem już wiele rzeczy, a zaczynałem oczywiście na budowie.
Teraz wykonuje kilka zawodów na raz. Poza tym, że jest rezydentem w Tune-Inn, gdzie występuje jako DJ Big Bart, pracuje także w kafejce internetowej, tuż obok swojego mieszkania na Queens Park. Jest też handy-manem w polskiej szkole przy ambasadzie. – Jakoś sobie radzę, chociaż tak naprawdę trudno pogodzić studia z pracą – mówi Bartłomiej.

Michał Górka
[email protected]

Przeczytaj również

To tu w UK najemcy mają największe szanse na mieszkanie w nieodpowiednich warunkachTo tu w UK najemcy mają największe szanse na mieszkanie w nieodpowiednich warunkachBanksy stworzył nowy mural w Londynie? Fani nie mają wątpliwościBanksy stworzył nowy mural w Londynie? Fani nie mają wątpliwościPopulacja Londynu bije nowe rekordy. Ile wynosi?Populacja Londynu bije nowe rekordy. Ile wynosi?Szef DNB mówi o “społecznych kosztach” zatrudniania imigrantów w HolandiiSzef DNB mówi o “społecznych kosztach” zatrudniania imigrantów w HolandiiBariery językowe przyczyną błędnych diagnoz lekarzyBariery językowe przyczyną błędnych diagnoz lekarzyBlisko 7 mln ludzi w UK ma kłopoty finansoweBlisko 7 mln ludzi w UK ma kłopoty finansowe
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj