Styl życia

Cenzus: wyrzucają Polaków na bruk!

Spis ludności w Wielkiej Brytanii miał być dla nas okazją do pokazania liczebności polskiej społeczności na Wyspach i zwrócenia uwagi rządu na nasze potrzeby. Tymczasem Polacy ze strachu przed konsekwencjami wykazania swoich lokatorów, w większości rodaków masowo wypowiadają im mieszkania. Tym samym spora część Polaków w spisie ludności udziału nie wzięła, a przy okazji straciła dach nad głową.

 

Narodowy cenzus ludności został wyznaczony w Wielkiej Brytanii na 27 marca. Przy okazji miała zostać oszacowana liczba emigrantów mieszkających na Wyspach, także tych pochodzących z Polski, choć dla Polaków cenzus stał się kością niezgody. W spisie muszą wziąć udział zarówno właściciele, jak i najemcy mieszkań, a ci pierwsi nie są chętni, aby ujawniać swoich lokatorów. Sprawę komplikuje fakt, że obu stronom grożą kary – za podanie nieprawdziwych danych lub niewzięcie udziału w spisie. 

Popłoch wśród landlordów

Wśród właścicieli wynajmujących mieszkania, czy najemców nielegalnie podnajmujących pokoje swoim rodakom, cenzus wywołał popłoch. Obawiając się wykazania nielegalnych lokatorów, a z drugiej strony wysokich kar pieniężnych za zatajenie ich obecności, z dnia na dzień wypowiadają oni lokum czasem nawet całym rodzinom. W ten sposób dochodzi do dramatycznych sytuacji. Jak twierdzi pan Michał, mieszkający w dzielnicy Hammersmith: „Nie czujemy się pewnie, nasi znajomi dostali wypowiedzenie od wynajmującego im pokój chłopaka, pod pretekstem remontu całego mieszkania. Bardzo dziwne, że czasowo zbiega się on właśnie ze spisem ludności. Wiadomo, że mają teraz problemy z wynajęciem czegokolwiek, a hotel kosztuje. Beznadziejna sytuacja. My też nie mamy żadnej umowy z właścicielem i na dniach możemy znaleźć się bez dachu nad głową.” Z jeszcze większym problemem zadzwonił do naszej redakcji pan Krzysztof z Londynu, któremu landlord zabronił wypełnić osobną ankietę spisową, a sam go również nie zamierzał ujawnić. Zrozpaczony czytelnik znalazł się w podbramkowej sytuacji. Jak powiedział: „Nie mogę zamówić swojej ankiety, bo landlord przejmuje wszystkie listy i natychmiast wyrzuci mnie z domu, a na jego ankiecie mnie nie wykaże, bo mieszkam tu nielegalnie”.

Ofiary spisu ludności

Podczas, gdy spis ludności miał być przede wszystkim dla nas korzystny – duża liczebność polskiej populacji na Wyspach jest w stanie zwrócić uwagę rządu na jej przywileje i uzasadnić potrzebę odpowiedzi na potrzeby edukacyjne, kulturalne oraz socjalne – w wyniku nielegalnego podnajmu mieszkań i pokoi, stajemy się jego ofiarami. Podchodząc do sprawy racjonalnie i z dystansem moglibyśmy rozważyć również pozytywne strony wzięcia udziału w cenzusie. Oszacowanie liczby Polaków na Wyspach pozwoli ustosunkować się władzom brytyjskim do naszych potrzeb i ich nie bagatelizować. Chodzi w tym wypadku głównie o szkolnictwo oraz opiekę zdrowotną. Jeśli rząd otrzyma zaniżone dane dotyczące polskiej społeczności w tym kraju, przeznaczy dla niej niewystarczające fundusze i pomoc.

 

 

Czarne wizje

W tym kontekście niepokojące głosy, powodujące największe zamieszanie dotyczą tak zwanego „rozprawienia się z emigrantami”. Niektórzy uważają, że spis ludności jest tylko pretekstem, do tego, by uzyskać wiarygodny argument w zarzutach wobec napływu obcokrajowców. Oliwy do ognia dolewają również głosy samych polityków, czasem bardzo niefortunne. A z danych wynika, że aż 62% wyborców Partii Konserwatywnej uznało, że należy zająć się imigracją. Media również niechętnie sprzyjają przyjezdnym i lubią nagłaśniać negatywne skutki „gościnności” Brytyjczyków, takie jak rywalizacja o wolne miejsca pracy, czy nadmierne korzystanie z benefitów. Przy bardziej wiarygodnych danych na ten temat, które dostarczy spis ludności, przewidują wzmożenie się negatywnych nastrojów wśród obywateli tego kraju.


Co na to Brytyjczycy?

Prasa brytyjska korzysta z okazji nagłaśniając sprawę i informując Brytyjczyków między innymi o kosztach, jakie będzie musiał ponieść ich kraj za dodatkowe tłumaczenia, które są niezbędne w przypadku niektórych imigrantów. Zaangażowanie sporej liczby urzędników w akcję szacowania liczby ludności w Wielkiej Brytanii, pochłonie również sporą kwotę z budżetu państwa. Wobec obecnej niestabilnej sytuacji ekonomicznej kraju każda taka wiadomość brzmi jak oskarżenie i sprawia, że imigranci nie czują się na Wyspach zbyt komfortowo.

Wnioski na ten temat zależą zatem od kontekstu jaki się przyjmie. Warto jednak podejść do sprawy racjonalnie i wziąć pod uwagę również argumenty prawne, które wydają się w tym wypadku najbardziej przekonujące oraz – co najważniejsze – uspokajające. Należy pamiętać, że informacje pozyskane przez urzędników biorących udział w spisie ludności, nie mogą być wykorzystane w żaden inny sposób jak tylko do celów statystycznych. Gwarantuje nam to brytyjskie prawo. Wszelkie dane na temat osób biorących udział w cenzusie nie będą nikomu udostępniane ani publikowane. Przyjmując te argumenty powinniśmy wykazać się większą ufnością wobec pozytywnych zapewnień o skutkach spisu ludności.
 

author-avatar

Przeczytaj również

Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Pracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoPracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannychGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannych35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciąży35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciążyRynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?Rynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?Holenderski senat odrzuca podwyżkę płacy minimalnejHolenderski senat odrzuca podwyżkę płacy minimalnej
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj