Życie w UK

Bundesliga, czyli bez tatuaży i homofobii

Nieuzasadnionym truizmem byłoby wyczerpujące dowodzenie, że futbol w wydaniu naszych zachodnich sąsiadów jest przedniej marki. Najlepiej zaświadczają o tym trzy zdobyte tytuły mistrza globu oraz pokaźnych gabarytów regał na wszelkiej maści trofea zagarnięte w rozgrywkach pucharowych na obszarze Starego Kontynentu.

Bundesliga, czyli bez tatuaży i homofobii

Chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie poważyłby się zakwestionować szeregowania Bundesligi wśród najlepszych i cieszących się największym prestiżem serii ligowych, i to w skali sięgającej daleko poza macierzysty dla nich kontynent.

Chociaż nie należą one do najstarszych, bo ich korzenie sięgają „zaledwie” dekady lat trzydziestych minionego millenium, to jednak mają jeden bardzo istotny atut. Otóż od inauguracyjnego sezonu nie zostały nigdy przerwane. Nawet naruszenie granicznych szlabanów jesienią 1939 roku (wiadomo przez kogo!) nie potrafiło zmącić ciągłości rozgrywek. Bundesliga utworzona została 24 sierpnia 1963 roku i do dziś ma się całkiem dobrze, Ba! z roku na rok coraz lepiej.

Towar bardzo cenny!

O doskonałej kondycji Bundesligi najlepiej zaświadcza kontrakt, jaki niedawno władze ligi parafowały ze stacją telewizyjną Sky. Prawa do relacjonowania meczów w latach 2013 – 2017 kosztowały fortunę – dwa i pół miliarda euro! Kluby co roku będą miały do podziału astronomiczną kwotę 628 mln euro, dotychczas musiały zadowolić się kwotą zaledwie 412 milionów. Więcej do rozdysponowania między sobą dostają jedynie kluby brytyjskiej Premier League, bo 770 milionów.
  

Chcąc docenić szczodrość stacji Sky należy uwzględnić fakt, że w niemieckich klubach nie uświadczysz rozmaitych Ronaldów. Sympatycy Bayernu, Borussi, Schalke mogą tylko pomarzyć o nabywaniu koszulek swoich ulubionych klubów z nazwiskami najdroższych piłkarzy świata.

Powód takiego stanu rzeczy jest prozaicznie klarowny – nie ma absolutnie mowy o jakimś finansowym rozpasaniu. Ordnung muss sein i dlatego jednym z kardynalnych warunków, by otrzymać stosowną licencję uprawniającą do gry w Bundeslidze, jest wstrzemięźliwość w opłacaniu piłkarzy. Ściśle określone są kwoty, jakie mogą byś wypłacane miłośnikom żelu do włosów oraz wypasionych fur.

„Dekoracje” tylko po sezonie!

Na przerwę w rozgrywkach najbardziej oczekują z pewnością piłkarze Werderu Brema.  Podczas ligowej kampanii obowiązuje ich rygorystyczny zakaz… upiększania ciała w formie tatuaży. – Nie chcemy dramatyzować i mówić, że tatuowanie igłą jest bardzo niebezpieczne, ale zdecydowaliśmy, że w trakcie rozgrywek będzie w naszym zespole zakazane – wyznał dyrektor sportowy klubu, Klaus Allofs.

Powszechnie znana jest słabość futbolistów do „dziergania” swojego ciała. Chyba jedynie bokserzy wykazują większe zamiłowanie w tym kierunku. Cóż, David Beckham na pewno nie zdecydowałby się na grę w Werderze!

Piłkarz nie polityk!

W poczet osobliwości Bundesligi można zaliczyć apel prezesa Niemieckiego Związku Piłki Nożnej (DFB) Theo Zwanzigera do piłkarzy o homoseksualnych skłonnościach, by otwarcie przyznali się do swych seksualnych preferencji.

– Myślę, że kibiców zebranych na stadionie nie interesuje, kto jakiego ma partnera czy partnerkę, a ważna jest wyłącznie gra – wyznał nie bez dozy naiwności pan prezes.  A co na to sami zainteresowani? – Piłkarz ma być jak gladiator z antycznych czasów. Politycy mogą sobie pozwolić na ujawnianie swoich upodobań seksualnych. Oni nie muszą wyjść na murawę i stawić czoła zebranym kibicom.

Myślę, że społeczeństwo nie dojrzało jeszcze do akceptacji homoseksualizmu – dał odpór szefowi jeden z członków narodowej drużyny, Philipp Lahm. Póki co żaden z piłkarzy występujących na boiskach Bundesligi nie zastosował się do apelu pana prezesa. Specjalnie nie ma się czemu dziwić.  Awersja do „kochających inaczej” ma w Niemczech długoletnie tradycje sięgające czasów III Rzeszy. 

Klęska w kontaktach

Przykro mówić, ale w przygranicznej wymianie na futbolowym froncie ponosimy klęskę. Za naszą zachodnią granicą ze świecą szukać chętnych do gry w zespołach polskiej ekstraklasy. Natomiast nasi piłkarze zawsze chętnie szukali zatrudnienia (czytaj marek, a potem euro) w klubach Bundesligi.

Do dziś łącznie w najwyższej niemieckiej klasie rozgrywkowej wystąpiło około 100 polskich piłkarzy. Chwilami poczynają sobie tam wcale nienajgorzej. Statystycy wyliczyli, że tercet biało-czerwonych: Łukasz Piszczek, Jakub Błaszczykowski i Robert Lewandowski zgodnie z punktacją tzw. kanadyjską (gole, asysty) mieli udział w zdobyciu przez Borrusię Dortmund aż 67,6 procent bramek w zakończonym niedawno sezonie… Można zatem śmiało pokusić się o stwierdzenie, że w głównej mierze dzięki Polakom Borussia sięgnęła po mistrzowską koronę!
 

Jerzy Kraśnicki

author-avatar

Przeczytaj również

Firma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Firma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Pracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoPracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannychGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannych35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciąży35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciążyRynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?Rynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj