Życie w UK
Brytyjski parlament rozwiązany! Ta kadencja przejdzie do historii – obfitowała w rekordy i nieoczekiwane zwroty akcji
Fot. Getty
Dziś w nocy, minutę po północy, rozwiązany został brytyjski parlament. Ta kadencja była na swój sposób wyjątkowa – nie tylko padły w niej rekordy dotyczące długości trwania każdej z sesji, ale też została ona naznaczona dawno niespotykanymi sporami politycznymi.
Parlament brytyjski został rozwiązany dziś w nocy dokładnie minutę po północy, rozpoczynając tym samym oficjalnie kampanię wyborczą. Wybory zaplanowane zostały na 12 grudnia (wybory odbędą się w miesiącu grudniu pierwszy raz od 1923 roku), a pierwsze posiedzenie nowego parlamentu zostało wyznaczone na poniedziałek 16 grudnia. Przedterminowe wybory udało się przeforsować Borisowi Johnsonowi, który po przesunięciu przez deputowanych do Izby Gmin głosowania nad umową ws. Brexitu zawartą z UE 17 października i tym samym odroczeniu Brexitu zdecydował, iż obecny skład parlamentu nie jest już zdolny do podjęcia żadnej konstruktywnej decyzji. Do rozwiązania parlamentu doszło zresztą dopiero przy czwartej próbie, ponieważ trzy wcześniejsze wnioski nie uzyskały wymaganej większości.
Czytaj też: Prognozy dotyczące wyniku wyborów parlamentarnych wpłynęły niekorzystnie na funta
Zakończona właśnie kadencja parlamentu, który po raz pierwszy zebrał się w czerwcu 2017 r. (również po przedterminowych wyborach) była pod wieloma względami wyjątkowa. Przede wszystkim w trakcie tej kadencji padły dwa rekordy dotyczące długości trwania poszczególnych sesji – pierwsza sesja trwała 839 dni i była najdłuższą w historii Zjednoczonego Królestwa (od aktu unii Anglii i Szkocji w 1707 r.), natomiast druga sesja, która rozpoczęła się 14 października, trwała zaledwie 23 dni i była najkrótszą sesją od 71 lat (a przypomnijmy, że zwyczajowo sesja parlamentu trwa rok).
W trakcie zakończonej właśnie sesji parlamentu deputowani po raz pierwszy od 37 lat obradowali w sobotę. Posłowie mieli 19 października zagłosować za nową, wynegocjowaną przez Borisa Johnsona umową brexitową, ale ostatecznie do głosowania nawet nie przystąpili. W trakcie posiedzenia posłowie przyjęli jedynie poprawkę dotyczącą przyjęcia najpierw ustawodawstwa niezbędnego do wdrożenia umowy ws. Brexitu do brytyjskiego porządku prawnego (tzw. Withdrawal Agreement Bill, WAB). W przedostatnim dniu kadencji deputowani wybrali także nowego Speakera Izby Gmin – został nim laburzysta Lindsay Hoyle, który zastąpił po 10 latach charyzmatycznego Johna Bercowa.
W trakcie ostatniej kadencji parlamentu doszło również do wielu zmian w składach klubów poselskich. Partia Konserwatywna zaczynała kadencję mając 317 posłów, a zakończyła ją mając zaledwie 298 deputowanych. Co więcej, przez kilka tygodni konserwatyści liczyli tylko 288 posłów, po tym, jak ponad 20 posłów zostało przez Borisa Johnsona wykluczonych z partii za zagłosowanie za ustawą wykluczającą bezumowny Brexit. Wreszcie na skutek licznych roszad z końcem kadencji w ławach parlamentarnych zasiadało aż 24 posłów niezależnych.
Zakończona kadencja parlamentu najbardziej zostanie jednak zapamiętana z powodu długich i burzliwych posiedzeń, w trakcie których posłowie debatowali nad warunkami wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, nie osiągając jednak wystarczającego konsensusu. Większość debat nie przyniosła realnego efektu, a posłowie okazali się niezdolni do przyjęcia jasnego, większościowego stanowiska. Po trzykrotnym zagłosowaniu przeciwko pierwszej umowie brexitowej ze stanowiska premiera ustąpiła Theresa May, która została zastąpiona przez nieprzejednanego, wydawało się, Borisa Johnsona. Ale nawet „idący po trupach”, były burmistrz Londynu, musiał ostatecznie uznać wyższość parlamentu i nie zdołał doprowadzić do Brexitu 31 października 2019 r.