Fot. Getty
Brytyjczyk Garry Fros otrzymał dożywotni zakaz wstępu do wszystkich sklepów sieci Sainsbury's. Twierdzi, że jedyne co zrobił, to skrytykował sposób, w jaki pracownicy jednego z oddziałów parkowali swoje samochody.
62-letni Garry Fros twierdzi, że jest ofiarą „zemsty” ze strony Sainsbury's za to, że odważył się skrytykować pracowników sieci i sposób, w jaki parkują swoje samochody, udając się do pracy. Sprawa dotyczyła Middleton Park Avenue Sainsbury’s Local, a Brytyjczyk twierdzi, że zwracając uwagę na złe nawyki parkingowe pracowników Sainsbury's,nie był ani agresywny, ani tym bardziej nikogo nie obraził. - Nie zrobiłem nic złego. Nie byłem nieuprzejmy, nie byłem niegrzeczny ani agresywny. Wskazałem tylko, że to, co robią, jest moralnie niepoprawne – zaznaczył Brytyjczyk, precyzując, że zwrócił pracownikom sieci uwagę na to, że mogą innym klientom blokować dojazd do położonych w tym obrębie sklepów. - Właściwie byli w tym względzie dosyć niegrzeczni i powiedzieli 'będziemy robić, co chcemy – bla bla bla' – dodał Brytyjczyk.
Dożywotni zakaz wstępu do sklepów supermarketu
Garry Fros podzielił się w mediach brytyjskich swoim zdziwieniem odnośnie listu, który kilka dni po wymianie zdań dotyczących parkowania na obszarze Middleton Park Avenue Sainsbury’s Local otrzymał od pracowników sieci. - Otworzyłem list i nie mogłem w to uwierzyć. Na początku myślałem, że to żart i dobrze się z tego pośmialiśmy. Ale oni to zrobili na poważnie. Mówią, że jeśli wejdę do któregokolwiek ze sklepów, to zadzwonią na policję i będę traktowany jak intruz – wyznał Fros. A w piśmie, które otrzymał, stwierdzono co następuje: „Nie tolerujemy gróźb, obraźliwych lub agresywnych zachowań. W takich okolicznościach mamy ustawowy obowiązek chronić naszych współpracowników i klientów przed takim zachowaniem, niezależnie od tego, czy odbywa się to osobiście, przez telefon czy korespondencyjnie. Mamy w tym względzie swobodę i możemy nie obsługiwać klientów, którzy zdaniem pracowników mogą wywołać u nich trwogę lub niepokój”.
Redaktor serwisu
Zapalony wędkarz, miłośnik dobrych kryminałów i filmów science fiction. Chociaż nikt go o to nie podejrzewa – chodzi na lekcje tanga argentyńskiego. Jeśli zapytacie go o jego trzy największe pasje – odpowie: córka Magda, żona Edyta i… dziennikarstwo śledcze. Marek pochodzi ze Śląska, tam studiował historię. Dla czytelników „Polish Express” śledzi historie Polaków na Wyspach, które nierzadko kończą się w… więzieniu.