Życie w UK
Brown i Mandelson potępili strajki
Brytyjski premier Gordon Brown i minister ds. przedsiębiorczości Peter Mandelson jednoznacznie potępili strajk przeciw zatrudnianiu obcokrajowców w rafinerii Lindley.
Brytyjczycy boją sie konkurencji >>
Mieli być miejscowi, a nie Polacy! >>
Powodem strajku w rafinerii Lindley w North Killingholme (hrabstwo Lincolnshire) i innych protestów, do których doszło w ok. 20. zakładach pracy było zatrudnienie przez wykonawcę włoskiego podwykonawcy, który zmierza zatrudnić do wykonania prac 400 Włochów i Portugalczyków.
Walka toczy się o 200 milionów funtów, bo tyle warta jest inwestycja.
Brytyjscy uczestnicy strajków twierdzą przy tym, że chociaż mają podobne kwalifikacje zawodowe nie mieli możliwości ubiegania się o stanowiska pracy. Gordon Brown powiedział, że rozumie obawy ludzi, ale podkreślał, Wielka Brytania jest częścią europejskiego rynku, którego filarem jest swoboda przemieszczania się pracowników.
Premier nazwał strajki "dzikimi". Peter Mandelson powiedział, że skutkiem strajków będzie "przekształcenie obecnej recesji w depresję" i przypomniał, że Brytyjczycy mają takie samo prawo do pracy w UE, jak obywatele innych państw UE w Wielkiej Brytanii.
gp